Chciałbym w tym wpisie chociaż trochę oddać atmosferę i emocje panujące podczas New York City Marathon. Przybliżyć to co się tam dzieje przez cały maratoński weekend. Chciałbym żebyście poczuli te emocje. Wiem, że z góry stoję na straconej pozycji. Bo to co dzieje się podczas NYC Marathon przechodzi ludzkie pojęcie. To trzeba zobaczyć, przeżyć, poczuć na własnej skórze. Ale mam nadzieję, że po tym wpisie Waszym największym biegowym marzeniem będzie właśnie wzięcie udziału w tym biegu.

New Balance Team
Do USA lecieliśmy jako ambasadorzy New Balance. Cieszę się, że możemy realizować wspólnie takie projekty i chciałem podziękować NB za to, że zarówno mi jak i Kasi umożliwili spełnienia naszego biegowego marzenia. To dużo dla nas znaczy, bo takie starty i przeżycia są bezcenne.

Central Park
Ok, wracamy do USA. Oczywiście już pierwszego dnia, w czwartek, zwiedzaliśmy sobie NY. Ale to nie będzie wpis o mieście, skupię się tylko na bieganiu i na tym, co dzieje się w koło tego biegu. W piątek wstaliśmy jakoś o 4 rano. Spać zupełnie nam się nie chciało. Niestety słońce wschodziło dopiero po 7. Trochę się pokręciliśmy, założyliśmy biegowe ciuchy i pobiegliśmy w stronę Central Park. Mieszkaliśmy w hotelu New Yorker, na skrzyżowaniu 34 i 8 Alei. To jakieś 24 przecznice od Centeral Park, 2 kilometry. Jak na NY rzut beretem. Po drodze Times Square. Trochę zdjęć, filmików i pobiegliśmy dalej. Było jeszcze ciemno, ale już naprawdę ciepło.

W Central Park już tłumy. Byliśmy w szoku. Widać, że weekend maratoński zaczął się na dobre. Tysiące biegaczy przemierzały pętlę Central Parku. Całe grupy po kilkadziesiąt osób. Nie przesadzam, wyglądało to jak bardzo duży bieg masowy. A przecież to dopiero piątek z samego rana. Pobiegliśmy na metę, już cała konstrukcja stała. Ostatnia prosta przygotowana. Flagi, barierki, banery. Już czuć atmosferę biegu. Wtedy pierwszy raz pomyślałem, kurczę to naprawdę może być coś wyjątkowego. Jednak nogi miałem jak z betonu. Zawsze po długiej podróży samolotem strasznie ciężko mi się biega. Nogi muszą odpuchnąć i wtedy już idzie. Ale na początku dramat. Przebieżki ledwo dawałem radę po 3:00 min/km. Czyli 100 metrów w 18 sek.

EXPO
Wróciliśmy do hotelu i ruszyliśmy na EXPO. Gigantyczne EXPO. Nie wiem czy jeszcze ktoś takie robi. W Bostonie był podobnie. Może jeszcze Chicago? Odbiór pakietów poszedł błyskawicznie. Świetnie rozwiązane. Zajęło to minutę. Ja odebrałem też pakiet na 5k. No i zaczęły się problemy. Oczywiście Amerykanie są bardzo mili i uśmiechnięci, ale dla nich procedury są święte. Przydzielili mnie do strefy gdzieś na końcu, bo ich system automatycznie za wyznacznik formy brał biegi z ich cyklu NYRR. Biegłem raz, półmaraton na Brooklynie. Z Kasią w ciąży. W ponad 2 godziny… I na nic zdały się maile. Tłumaczenia. Wyjaśnienia. Nie i koniec. Maraton olałem, ale tej piątki nie mogłem sobie darować bo chciałem szybko biec. No i mędziłem, odsyłali mnie i wychodziłem. Ktoś się nad nami zlitował. Przejrzał nasze wyniki z ostatnich lat i dał nam start z pierwszych fal. Uff, udało się, a już przestałem wierzyć, że uda się to załatwić.

Odebraliśmy koszulkę. I weszliśmy do stoiska NB na Expo. Dopiero za nim zaczynały się inne. Było gigantyczne. Do kupienia praktycznie wszystko z logo New York City Marathon co sobie wymarzycie. Kolekcje limitowane. Buty limitowane. Akcesoria itd. O skali zakupowego szaleństwa przy okazji maratonu niech świadczy fakt, że było ponad 60 kas chyba i stała kolejka na kilkadziesiąt metrów!!! Po wyjściu ze sklepu NB wchodziło się na Expo. Tam bardzo dużo fajnych stoisk. Trochę nie mieliśmy już czasu i pokpiliśmy sprawę, bo można był spotkać i porozmawiać z takimi osobami jak Meb czy Bill Rodgers. Za to nawet ja skupiłem się na czapkę z daszkiem. I żałuję, że tylko tyle. Naprawdę można tam zawsze kupić jakieś unikatowe, świetne wzory, które normalnie ciężko dostać. A nie tylko jakieś badziewie z wyprzedaży. Po Expo była jeszcze impreza NB. Wróciliśmy padnięci do hotelu. A rano startowałem na 5k w ramach mistrzostw USA :)

Sobota – 5k and NBA
Relacja z Abbott Dash to the Finish Line 5k
Abbott Dash to the Finish Line 5k (bo tak nazywa się ten bieg) to niesamowite biegowe przeżycie. Kończąc ten bieg pomyślałem sobie, kurde, co tu się będzie jutro działo, skoro ten bieg był tak ekscytujący!

Oczywiście cały dzień znowu zwiedzaliśmy. Wynik nie był naszym priorytetem na maratonie. Chcieliśmy biec razem i się dobrze bawić. Więc znowu tych kroków naklepaliśmy. Ale tym razem już grzecznie położyliśmy się spać, bez żadnych imprez.

No ok, ja byłem na meczu NB w MSG, Knicks vs Celtics. Było to moje marzenie od dzieciaka. Jeszcze muszę tylko iść na Chicago Bulls w Chicago i mam odhaczone wszystko :) Mecz był świetny. To był niesamowity show. Ale ja już tylko wypiłem piwko, w końcu jutro maraton ;)

W drodze na start
Na bieg wstaliśmy bardzo rano. O ile ja jeszcze dawałem radę dłużej pospać, to Kasia budziła mnie o 4 i koniec spania. Na szczęście było bardzo ciepło. Tego najbardziej się obawiałem. Nie miałem żadnych ubrań (mój bagaż zaginął). Kupiłem sobie koszulkę startową, skarpetki etc. Buty i podstawowy strój miałem w bagażu podręcznym. Ale koszulka po dwóch biegach już lekko mówiąc, nie pachniała. Jednak rano było prawie 20 stopni. Spokojnie można było jechać w samym singlecie. To w ogóle ewenement. To był najcieplejszy NYC Marathon w historii odkąd jest w listopadzie (prawie 40 lat). Normalnie jedzie się na start w grubych bluzach, dresach, z karimatą i najlepiej śpiworem :D A my jechaliśmy jak na plażę. I było nam ciepło.
Śniadanie w hotelu. Jeden naleśnik bo i tak byłem najedzony aż nadto. A druga sprawa, jak ja jem w środku nocy, to zawsze potem mam problemy z żołądkiem. Kawa, numerki przypięte i wsiadamy do autobusu. Nas spod hotelu wiózł autokar na sam start. Można dostać się na niego specjalnymi busami z centrum. Lub promem. Gdybym nie miał zorganizowanego transportu, na pewno wybrałbym prom ze względu na widoki. Wyjeżdża się bardzo wcześnie. My ruszyliśmy przed 6 rano. Busy z centrum i promy ruszają jeszcze wcześniej.
Staten Island
Trochę się pokręciliśmy i na miejscu byliśmy jakoś ok 7:30. Start mieliśmy o 9:10. Niby dużo czasu, ale wielkość stref startowych i całego miasteczka jest tak duża, że wcale tego czasu aż tak dużo nie było. Do swoich stref ciągnął już tysiące biegaczy. Wszyscy są sprawdzani przez ochronę. Wyrywkowo również wykrywaczami metalu. Oczywiście na mnie trafia. Ręce przed siebie, nogi szeroko, stoimy tyłem. Jak w filmach ;) Szybko poszło i lecimy na start.

Kilka słów o samym starcie. Mamy 5 fal startowych. Każda fala ma godzinę otwarcia strefy, zamknięcia oraz startu. Każda fala dzieli się na trzy kolory (zielony, niebieski oraz pomarańczowy). Każdy kolor ma inne miejsce startu. I uwaga, do tego każda fala dzieli się jeszcze na tzw. Corrals (od literki A gdzieś do połowy alfabetu :) ). To pokazuje, jak olbrzymia jest skala tego biegu. Natomiast są tysiące wolontariuszy. Są bardzo pomocni i naprawdę jest to wszystko genialnie zorganizowane. Natomiast nie ma opcji na prawdziwą rozgrzewkę. Można sobie coś potruchtać. Ale fale startują ok 20 minut po zamknięciu. Więc jak wejdziecie już do strefy to przez te 20 minut możecie sobie poskakać do góry i poklepać się po udach. Oczywiście na starcie są ciepłe napoje, jedzenie, wazelina, rozgrzewacze do dłoni czy plasterki. Ale radzę brać ze sobą, bo wiecie, 50 tys ludzi potrafi zrobić kolejki. Natomiast kibelków jest tyle, że chyba w całej Polsce nie udałoby się zebrać tylu tojków. Nie ma z nimi żadnego problemu, niektóre bez kolejek.
Runners, are you ready?
Świeci piękne słońce. Spędzamy jeszcze chwilę z ekipą NB. Przybijamy piątki i z Kasią lecimy na start. Wchodzimy do strefy. Jest luźno, nie ma ścisku. Po jakimś czasie strefy są zamykane, a my powoli przesuwamy się do przodu w kierunku startu. Jak strefę opuszczą wszyscy biegacze, ładowana jest kolejna fala. Jak naboje :)

Jesteśmy już na moście Verrazano-Narrows. Piękny widok. Obok nas stoi elita biegu. Gdzie nie spojrzeć tam biegacze. Jest ich 50 tysięcy! Wszyscy w świetnych humorach. Wcześniej leciał Frank Sinatra (Sen o Warszawie lepszy ;) ). Teraz śpiewają na żywo hymn USA (trochę Pani fałszuje ale to nic). Mega emocje. Odliczanie. Runners, are you ready? YES! Are you ready? YES. I BUMMM. Wali armata, hałas taki, że większość z nas aż się kuli. I zaczyna się najwspanialszy bieg na świecie. To co do tej pory widziałem mnie powaliło. To co przede mną będzie jeszcze 10 razy lepsze!