Już jutro startuję w Copenhagen Half Marathon. Wracam robić to co lubię najbardziej, czyli rywalizować. Tym razem będzie to rywalizacja z samym sobą. Jest to jeden z najszybszych i najlepiej obstawionych biegów na świecie. A ja jadę tam wyrwać kilka sekund ze swojej życiówki i wrócić z nowym PB do Polski.
To był ciężki okres przygotowawczy. Żartowaliśmy z Kasią, że chyba jakieś fatum na nas cięży. Karma się odwróciła po czasach, kiedy prawie wszystko się udawało. Teraz po kontuzji z wiosny, kiedy już wróciłem na właściwe tory, znowu los dał mi po twarzy. Nie pisałem o tym dużo, bo też długo nie wiedziałem co mi jest, a później nie chciałem się żalić. Ogólnie lipiec spędziłem walcząc z anginą a później z półpaścem. Jak ktoś miał, to wie jak człowiek funkcjonuje wtedy. Ogólnie problem sprawiał mi zwykły bieg. Na nic nie miałem sił. A czas gonił…
W sierpniu wziąłem się ostro do roboty. W pełni skoncentrowałem się na treningu. I zacząłem całkiem dobrze biegać. To dało mi nadzieję na dobre starty na jesień. I szybko podjęliśmy z Kasią decyzję. Jedziemy do St. Moritz. Kochamy to miejsce. A nigdzie nie trenuje się tak jak właśnie tam. Chciałem ponownie poczuć się trochę jak prawdziwy biegacz, przynajmniej na treningach A nigdzie nie ma takiej bliskości ze światem wyczynu, jak właśnie tam.
To były świetnie przepracowane 3 tygodnie. Jeszcze o nich napiszę więcej. Były oczywiście wzloty i upadki. Były treningi męczone, walka z wysokością. Ale też biegi które dawały dużo nadziei. Nie obyło się bez urazów i walki z bólem. Ale wszystko dobrze się skończyło. Zrobiłem wszystkie treningi. Odpowiednio 180, 170 i 140 km. Solidnej pracy na wysokości.
Problem z treningiem na wysokości jest taki, że tempa są nieproporcjonalne do tego co biega się na nizinie. Więc zupełnie nie wiem czego się spodziewać. Jednak po powrocie rozbiegania biega mi się naprawdę dobrze. Zaliczyłem też dobre przetarcie przedstartowe gdzie pobiegłem 6 km po 3:33 min/km (fajny luz, to było steady) i potem 5×400 po 72 (ostatni w 68). I tempo jak tempo. Ale przerwa 200 metrów w 55 sek średnio pokazuje, że odpoczynek jest błyskawiczny. Dla porównania po takich 400 w górach potrzebowałem dwa razy tyle.
Więc do Kopenhagi na pewno jadę z myślą o życiówce. Nie boję się tego tempa. A wiem, że mogę liczyć tam na fajną grupę, z którą będę mógł biec. W ogóle z czasem 1:09:29 dostałem się do elity (do której brali czasu sub 1:09:30 :D ). Więc stojąc w Elicie wiem, że nikt wolniejszy tam stał nie będzie. Nie mam nic do stracenia, mogę tylko zyskać :D A tak serio, super, że będzie tyle osób z którymi można będzie biec.
Liczę, że Kopenhaga zapoczątkuje dobrą jesienną serię. Bo to dopiero pierwszy start. Otwarcie sezonu startowego dla mnie. A w planach jeszcze hoho… Będzie się działo. Trzymajcie kciuki. Start w niedzielę 18.09.2022 o godzinie 11:30. Będzie na Eurosport. Śledzenie online na pewno znajdziecie na stronie biegu. No i wieczorem będzie jeszcze konkurs z fajnymi nagrodami. Więc Stay Tuned i do usłyszenia! A ja zbieram się do samolotu!