Dziś będzie trochę motywacji. Popartej przykładami moich treningów z ostatniego tygodnia. Jakby mnie jakiś trener zobaczył na treningu we wtorek albo czwartek to załamałby ręce i powiedział, żebym dał sobie spokój z bieganiem. Było fatalnie. Bo w bieganiu każdy będzie miał fatalne dni! Zdarza się. Najważniejsze to wyciągać wnioski i się z tego jak najszybciej podnieść.
Byłem zmęczony po ciężkiej pracy nad objętością i kilku bardzo ciężkich treningach tempowych. Odpocząłem trochę. To miał być tydzień z małą objętością. Dwoma szybszymi akcentami i długim biegiem w drugim zakresie, który miał być jednym z kluczowych treningów pod Wings For Life. Zaczęło się we wtorek. Pojechałem na Agrykolę zrobić 10×1 km w tempie 3:20. Przerwa około 60 – 70 sekund. Zrobiłem pierwsze powtórzenie, było fatalnie. Drugiego zrobiłem 800 metrów, miałem już 3 sekundy straty, zszedłem z bieżni. Poszedłem potruchtać. Po 1800 metrach z zaplanowanych 10 km! A ja naprawdę niezwykle rzadko przerywam treningi.
Odpocząłem. Środa również tylko lekkie bieganie. Poszedłem w czwartek. Czułem się dobrze. Plan, 20 km Biegu z Narastającą Prędkością. Od 4:00 do 3:30 min/km. Zrobiłem 5 km po 4:00, zrobiłem później 5 km po 3:50 i ledwo przebierałem nogami. Na koniec jakimś cudem zmusiłem się do 5 km po 3:40 i to był koniec. 15 km. 3:40 potrafiłem biegać długie wybiegania…
Wyglądało to fatalnie i mógłbym spuścić głowę i się załamać. Pytanie co w takiej chwili robić? Przede wszystkim nie panikować! Panika zawsze źle na nas działa. Robimy coś chaotycznie, bez planu, bez zastanowienia. Musicie sobie uświadomić, że fatalne dni w bieganiu się zdarzają. Trzeba iść dalej. Ale przede wszystkim, trzeba poszukać przyczyny problemów.
Zastanowiłem się, co się ze mną działa jeszcze kilka dni temu. Byłem chory. To na pewno mogło mieć wpływ. Robiłem w poprzednich dwóch tygodniach bardzo dużo kilometrów. Niby odpocząłem, ale może jednak za mało? W poprzednią sobotę zrobiłem potwornie wymagający trening na dużej objętości. Do tego wszystkiego byłem niewyspany i przejedzony po świętach. Dużo tego, prawda? Na pewno nie wszystko miało znaczenie, ale wszystko mogło wpłynąć na te treningi. Po czwartkowym biegu w piątek tylko lekko biegałem, a w sobotę przebiegłem jedynie 15 km na bieżni mechanicznej dla fundacji Synapsis podczas Expo przed Półmaratonem Warszawskim. Więcej spałem. Starałem się dobrze odżywiać i naładować energią przed niedzielą. Byłem też w pełni zdrowy. Nie zrezygnowałem z planów na niedzielę. Wyszedłem i zrobiłem swoje, o czym pisałem we wczorajszym wpisie. Z perspektywy czwartku taki trening wydawał się w ogóle niewykonalny.
Jak widzicie wyciągając wnioski, szukając przyczyn gorszych treningów oraz szybko działając zapobiegawczo można błyskawicznie wskoczyć na właściwe tory. Na pewno nie należy spuszczać głowy. Pojedyncze nawet najgorsze treningi o niczym nie świadczą. Zawsze trzeba iść do przody i nie zbaczać ze ścieżki, która prowadzi nas do upragnionego celu. Kilka razy potkniecie się na niej o jakiś korzeń, ale to nie spowolni Waszego marszu, tylko na sekundę wybije Was z rytmu.
I na koniec, częste pytanie. Powtarzać treningi czy iść dalej. Ja przeważnie idę dalej. Odrabianie treningów, kombinowanie, przekładanie może się tylko fatalnie dla nas skończyć. Jedyny wyjątek zrobiłbym, gdyby to był jakiś kluczowy trening. Ale nie starałbym się powtarzać go dzień w dzień aż wyjdzie, bo to nie ma sensu. Jechałbym dalej a np. bardzo ważny weekendowy trening przełożył na następną niedzielę. Takim przykładem jest niedziela. Jeżeli ten bieg by mi nie wyszedłem, prawdopodobnie podszedłbym do tego w następnym tygodniu.
Chciałbym to podsumować, ale się nie da. Zabrzmiałoby to co najmniej głupie „nie poddawaj się, głowa do góry, you can do it!” :) Zwyczajnie, jak nam trening nie wyjdzie to nie znaczy, że właśnie posypał się Wasz plan treningowy a Wy już nic nie osiągniecie. Prawdopodobnie to znaczy, że mieliście z jakiegoś powodu gorsz dzień. Znajdźcie przyczynę, wyciągajcie wnioski na przyszłość i idźcie dalej!
Fot: Karolina Krawczyk Photography