Dziś nie tylko pękła magiczna bariera 2 godzin w maratonie. Eliud Kipchoge tym biegiem nie tylko pokazał, że jest to możliwe. Dla mnie to zwyczajnie było święto biegania! Event który oglądał cały świat. Czas podczas którego więcej osób zainspirowało się bieganiem niż pewnie przez ostatni rok. Kipchoge nie tylko pobiegł 1:59:40, on inspiruje miliony na całym świecie. Bo to nie tylko wielki biegacz, ale może jeszcze wybitniejszy człowiek.
To nie Rekord Świata
Na początku powiedzmy sobie jasno. To nie jest rekord świata. Nie zostało spełnionych wiele wymogów regulaminowych, żeby ten czas został uznany. Między innymi zmieniający się prowadzący przez cały bieg. Regulaminowo na trasie nie może przebywać nikt, kto nie wystartował od początku z innymi biegaczami. Picie było podawane z roweru. Przed zawodnikami jechał samochód wyznaczający laserem na asfalcie dokładne tempo, jakim mają biec prowadzący. Więc zwyczajnie było łatwiej. Ale żeby nie było. Bieg był na pętli, więc ani wiatr ani różnica wysokości nie pomagała zawodnikom.
Rekordzistą jest również Kipchoge, ale z Berlina. Tutaj nie chodziło o bicie rekordów. Chodziło o to, żeby pokazać możliwości ludzkiego organizmu. Żeby uwierzyć, że w idealnym biegu na zawodach da się pobiec poniżej dwóch godzin.
Niesamowite wydarzenie!
To jak INEOS (oficjalny sponsor) przygotował cały ten event zapierało dech. Zadbano o wszystko. Prowadzącymi była światowa czołówka biegów średnich i długich. To tak jakby w Hollywood zebrać w jednym filmie kilkudziesięciu aktorów z Oscarem na koncie. Żona na mecie z dziećmi pierwszy raz oglądająca na żywo męża podczas zawodów. Kibice, tysiące, setki tysięcy! Przepiękna trasa w Wiedniu. Komentarze, wywiady, realizacja. Z punktu widzenia marketingowego i organizacyjnego było to absolutnie mistrzostwo świata.
O wielkości wydarzenia świadczy fakt, że miliony ludzi na całym świecie oglądało tak naprawdę najnudniejszy bieg jaki można sobie wyobrazić. Na samym YouTube widziałem ponad 700 tys., a liczba rosła. A przecież tam się nic nie działo! Absolutnie nic. Przez prawie dwie godziny jedyne atrakcje to zmiana prowadzących i podanie picia z roweru. A mimo wszystko oglądaliśmy to z zapartym tchem. To był naprawdę wieli dzień dla biegaczy.
Wielki biegacz jeszcze większy człowiek!
Eliud inspiruje. Jest niezwykle inteligentny. Każde jego słowo jest przemyślane. Robi niesamowitą reklamę bieganiu. Parzysz na niego i go podziwiasz. Chcesz biegać. Chcesz trenować, chcesz coś osiągnąć. Widzisz, że nie ma granic. Widzisz, że ciężka praca może zaprowadzić Cię na szczyt. Nic lepszego nie mogło się w tej chwili przytrafić bieganiu.
Niewiarygodny wysiłek!
Chciałem to napisać, bo większość osób pisze, że był taki świeży na mecie i miał na pewno zapas. Na tym poziomie jedziesz absolutnie na granicy. Nie możesz źle wyglądać, bo zwyczajnie zaraz byś mocno zwolnił. Nie możesz sobie pozwolić na gorszą chwilę, grymasy, zwątpienie. Musisz wyglądać jak Kipchoge. W 100% skoncentrowany przez cały bieg. W jego oczach widać tylko niesamowite skupienie. To nie znaczy, że on od środka nie „umiera”. To z jakim on bólem musi walczyć, jak cierpi jego organizm na końcu to jest dla nas nie do wyobrażenia. Ale właśnie on trenuje, żeby to znieść. I robi to najlepiej na świecie.
Może miał kilka sekund zapasu. Ostatni km oczywiście przyspieszył, widać, że do końca zachował rezerwę. Wyglądał świetnie. Ale pamiętajcie też, że najlepiej wygląda się po tych biegach, które nam wyszły i pobiegliśmy je idealnie równo. Jakbym złamał dwie godziny to pewnie zrobiłbym całą pętle przybijając piątki :D Podsumowując, nie ma opcji, że ktoś pobiegnie bieg idealny i się krzywi, technika się pogarsza itd. To zwyczajnie musi być bieg idealny. A Eliud na pewno był wyczerpany na maksa ale on w takim stanie dalej wygląda jak człowiek a nie jak my po maratonie :)
Team spirit
Miło się na to patrzyło. Najlepsi biegacze na ziemi ekscytujący się tym, że pomagają koledze zrobić coś niesamowitego. Cieszący się razem z nim, ekscytujący się jakby sami biegli całość. Na mecie wyglądali jak gracze futbolu amerykańskiego (poza parametrami fizycznymi :) ) którzy właśnie wygrali Super Bowl.
Jak to się ma do zwykłego maratonu?
I teraz wszyscy zadają sobie pytanie, czy złamią dwie godziny w zwykłym maratonie? Kiedyś pisałem o tym, że to się nie stanie przez najbliższe kilkanaście lat. I dalej to podtrzymuję. Olbrzymim problemem jest tutaj prowadzenie. Nie ma opcji, żeby ktoś biegł 30 km i więcej w tym tempie cały czas prowadząc. 15 do 20 km zawodnik będzie musiał pokonać sam. Chyba, że trafi się taki Bekele i Kipchoge, ale będą się ścigać. Moim zdaniem rekord jest na wyciągnięcie ręki. W dobrych warunkach < 2:01, czemu nie. Ale to dalej jeszcze olbrzymia różnica.
Chcę żeby ktoś to zrobił. Chcę, żeby to był Kipchoge albo Bekele, bo na to zasłużyli. Kibicuję, żeby się udało. Ale osobiście nie wierze, że im się uda. Co nie zmienia faktu, że jak to zrobią to piję szampana!
Przegrałem czy wygrałem?
I zobaczcie jeszcze na to, wygrzebane przez Kasię.
Tylko nie ustaliliśmy czy ma to być rekord świata czy bieg „laboratoryjny”. Ale żeby nie było zabieram Kasię na pyszną kolację :D A Wam polecam oglądanie w nocy relacji z MŚ w IronMan w Kona oraz jutro Chicago Marathon. Jakby emocji jeszcze było Wam mało :)
Fot: https://www.facebook.com/INEOS159Challenge/