Źle pobiegłeś bo miałeś słaby dzień… Serio?

Nie ma czegoś takiego jak słaby dzień. Oczywiście możecie tłumaczyć sobie gorsze zawody czy treningi tym, że właśnie to nie był Wasz dzień. Że nie ta faza księżyca, ciśnienie nie takie, albo jedzenie się nie ułożyło. Ale prawda jest taka, że w 99% to Ty odpowiadasz za to, czy to będzie Twój dzień, czy nie. 

Często po zawodach słyszę, to nie był mój dzień. Nogi jakieś ciężkie, nie chciały współpracować. Albo to nie był mój dzień, żołądek od początku stwarzał problemu. Albo zwyczajnie głowa nie chciał już bardziej przyspieszyć. Zgodzę się z tym. Często to nie są wymówki, ale rzeczywiście te nogi były jak z ołowiu i nie dało się przyspieszyć. Albo trzeba było odwiedzić po drodze kibelek. Lub zwyczajnie odechciało nam się zupełnie walczyć na jakimś etapie rywalizacji. Ale czy to kwestia złego dnia? 

Nie, to kwestia jakiś błędów treningowych, logistycznych, taktycznych. Może zwyczajnie zawaliliśmy tapering i stoimy na starcie zmęczeni. Albo wręcz przeciwnie, ostatni tydzień tylko leżeliśmy i nie objadaliśmy. A może zupełnie nie przestrzegaliśmy diety w ostatnich dniach? Mało snu? Stres, presja, oczekiwania, niezaleczone urazy itd. No i najważniejsze, błędy treningowe. Mógłbym wymieniać i wymieniać. Chodzi o to, że to przeważnie nie jest kwestia złego dnia. Ten zły dzień wynika z jakiś błędów w przygotowaniach i zamiast wmawiać sobie, że dziś nie sprzyjały nam gwiazdy, lepiej na spokojnie usiąść i się zastanowić, co możemy poprawić przed następnym startem czy mocnym treningiem. Co dobrze zagrało, a co wymaga dopracowania. I jakich błędów unikać. 

I nie chodzi tutaj o biczowanie się, załamywanie rąk. Chodzi o to, że jeżeli będziemy szukać usprawiedliwienie w “złym dniu” to nie będziemy się rozwijać. Ja wiem, że to jest wygodne. Tego się nie da zmierzyć, ciężko z tym polemizować. Sami sobie wmawiamy ten zły dzień i czujemy się usprawiedliwieni. Ale w kontekście naszego rozwoju warto zapomnieć o takim terminie. I zamiast zwalać na kiepskie samopoczucie, zrobić wszystko, aby w dniu startu ten dzień był wybitnie dobry. Uczyć się, wyciągać wnioski, samodoskonalić. 

I jeszcze na koniec. Spokojnie, sam czasem rzucę, że miałem dzień do dupy. No bo tak jest. Chodzi o to, że mam świadomość, że ten zły dzień wynika z jakiś zaniedbań. I staram się działać a nie dalej robię dokładnie to samo licząc na to, że kolejny dzień będzie wybitnie dobry. Bo jeżeli nic nie zmienimy, nie będzie. 

More from Bartosz Olszewski
3 rzeczy których biegacze mogliby się nauczyć od triatlonistów
Zacznę w tę stronę, bo inaczej triatloniści powiedzą, że ich nie lubię...
Read More