Ale to był tydzień! Czasem jest tak, że co by się nie zrobiło, zwyczajnie idzie. I tak było tym razem. Może to forma nagrody za męczarnie w poprzednim tygodniu, gdzie dopiero w weekend wróciłem do życia. Chciałabym, żeby trening tak wyglądał do samej Walencji. Wiem, że przyjdą jeszcze trudniejsze dni, treningi, noce :) Ale na 11 tygodni do Maratonu w Walencji czuję się naprawdę podbudowany!
Poniedziałek
Rano 15, wieczorem 9 kilometrów. Wytruchtane, bez historii. Wszystko z pełną swobodą, biegłem tak, żeby zwyczajnie nie sprawiało mi to wysiłku. Byłem zmęczony, ale naprawdę dobrze się biegło. 4:22 min/km rano i 4:32 wieczorem. Dowiedziałem się też, że przedpremierowo pobiegam w nowych trzewikach NB ;)
Wtorek
Bartek wyciągnął mnie na podbiegi. Zdziwił się chyba, że się zgodziłem, bo każdy wie, jak ja lubię podbiegi ;) Ale, że miałem w planach kilka przebieżek, to wolałem z kimś zrobić podbiegi. Noga trochę zmęczona, ale starczyło to na 10 podbiegów po 36-37 sek średnio. Podbieg 200 metrów. Łącznie 17 km całość.
Środa
Zaplanowałem sobie 5-7 x 2km z przerwą ok 2 min w truchcie. Wybrałem Park Szymańskiego. Asfalt, fajna pętla. Było bardzo gorąco, a to ułatwiało picie, polewanie się i jedzenie. W tym roku naprawdę poważnie podchodzę do kwestii jedzenia żeli i picia. Żele idą mi już bardzo dobrze. Gorzej z piciem, z tym zawsze miałem problem. Ale trenuję. Więcej napiszę o tym pisząc o niedzielnym bieganiu.
Biegło mi się naprawdę dobrze. Pod kontrolę. Jedynym problemem był upał. Pełne słońce. Z każdym kolejnym odcinkiem zwyczajnie bardziej się grzałem. Ale wiedziałem, że na 5-6 bez problemu starczy sił. Kiedy skończyłem szósty i wcale nie musiałem gonić czasu, postanowiłem skończyć na siedmiu. Każde 2 km w 6:36 – 6:39. Przerwy 2 min. 2 żele, sporo wody. Ale po 5 odcinku już ta woda chciała opuścić mój żołądek. Mało brakowało. Zdecydowanie picie mam do wytrenowania.
Całość ok 24 kilometry.
Wieczorem trening New Balance Run Club. Zrobiłem rozgrzewkę ok 3 km i powiedziałem dziękuję. Nadzorowałem i dopingowałem z boku. Nogi mówiły, że koniec biegania na dziś :)
Czwartek
Ta był szalony dzień. Zacząłem od 16 km spokojnie. Później zrobiłem ok 15:00 drugi trening, 11 km. A wieczorem mieliśmy imprezę integracyjną GET TOGETHER organizowaną przez New Balance. Zebrało się tam prawie 200 biegaczy, a ja dostałem zaszczytną rolę trenera prowadzącego :) Wrzuciłem na nogi nowe NB 1080v13 których oficjalna premiera odbędzie się 13.10.2023. Pokonaliśmy razem fajny odcinek z Marszałkowskiej przez Pola Mokotowskie i wróciliśmy do klubu Warmut. A tam czekała na nas impreza dla biegaczy.
I to serio był mega pomysł i mega zabawa. Nie jestem fanem imprez, stary już jestem i zmęczony wieczorami :D Ale bawiłem się super. Masa atrakcji, znajomych i wyszliśmy jak już klub zamykali i nas pogonili ;) New Balance, dobra robota!
Piątek
Biorąc pod uwagę fakt, że w domu byłem po 2 w nocy, nie oczekiwałem dużo. Jednak biegło mi się bardzo fajnie i postanowiłem zrobić zaplanowany drugi zakres. Po 4 kilometrach ruszyłem ok 3:40 min/km i tak postanowiłem biec 10-12 kilometrów. Biegłem z pełną kontrolą, bez naciskania, bez zaginania się. Jak miałem 12 km, postanowiłem, że ostatnie 4 wrócę dalej tym tempem do domu. 16 kilometrów 2 zakres po ok. 3:39, łącznie 20 km.
Sobota
Dwa spokojne biegi. 16 kilometrów rano i 9 wieczorem. Oba 4:21 min/km.
Niedziela
Biegałem ten trening kilka lat temu i pamiętam, że potem super szedł mi trening do maratonu. Potem 2 razy go zawaliłem… Tutaj byłem dobrze nastawiony. Udało się umówić z Kubą, Łukaszem, Staśkiem i Mateuszem. Dobra paka to i bieganie dobre. Co prawda po rozgrzewce okazało się, że jest mecz na Agrykoli, ale w 12 minut dojechaliśmy na Skrę.
Planowałem 10x(1200/200 + 400/200). 1200 w tempie 3:18-3:20 (czyli takie progowe), 400 w 76 sek. Przerwy wychodziły 60-70 sek. Pierwszy miałem jakieś ciężkie nogi, ale szybko się rozluźniłem i szło fajnie. 6 bez historii. Potem noga już zmęczona, ale do 8 dalej w miarę luźno. Ostatnie dwa już musiałam przycisnąć mocniej. Co nie zmienia faktu, że wszystko pod pełną kontrolą. Ostatnie 400 lekko podpuszczony w 69 sek. A to oznacza, że jeszcze dużo pod nogą zostało.
W tracie treningu zjadłem 3 żele, na 2, 5 i 8 odcinku 1200. Do tego starałem się sporo pić izo. To dużo jak na mnie, to w ogóle dużo. Ale chcę przyzwyczaić organizm, żeby mógł przyjąć jak najwięcej kcal w trakcie zawodów. Cały czas korzystam z żeli i izo Trec Endurance. I sprawdzają mi się super. Przed biegiem brałem też shot z kofeiną Speed, a po biegu ok 20g białka w proszku. I to mój stały zestaw suplementacji na trudne treningi. Co prawda kofeinę sobie dawkuje i biorę raz na 1-2 tygodnie, żeby nie przyzwyczajać organizmu. Ale izo, żele i białko zawsze, kiedy są to ciężki lub długie treningi.
Z kodem: Olszewscy macie -12% na trec.pl od kwoty zamówienia 149 zł.
Podsumowanie
Nie no, wszystkie pieniądze, żeby tak szło do końca. 48 szybkich kilometrów. Z perspektywy czasu dalej w to nie wierzę, bo to nie było męczone! To wszystko były serio tak jak powinno być, budujące. Co prawda teraz w poniedziałek jestem zmęczony i trochę obolały, ale jest ok. I oby tak było dalej!
Trzeba zaznaczyć, że był to tydzień typowo maratoński z bardzo dużą objętością jak i gęstością treningu. To nie jest tak, że robię tak co tydzień. Mam świadomość, i Wy też musicie, że 7-10 dni organizm to przetrawi, ale później będzie już zjazd. Dlatego kolejny tydzień już dużo mniej mocnych kilometrów. Za to trochę szybszych, w tym NTFY Warszawska Dycha w niedzielę.
W tekście występuje lokowanie produktów Trec Endurance oraz New Balance. Nie jest to jednak materiał sponsorowany, a sposób odżywiania podczas treningów jest moją prywatną opinią i staram się tutaj edukować niezależnie od sumplementów które stosujecie.