Długo się zbieraliśmy do organizacji tego obozu. Z wielu względów. Z jednej strony uważamy to za najwspanialsze miejsce do biegania. Z drugiej część osób odstrasza trochę błędna opinia o kosztach życia czy dość długa podróż na miejsce. No i wyzwanie jakie mieliśmy, czyli zorganizowanie wystarczającej liczny miejsc noclegowych, w jednym miejscu, w przyzwoitej cenie.
Z perspektywy czasu, zdecydowanie uważam, że to był nasz najlepszy obóz biegowy. Wszystko się udało, a robotę zrobiło same St. Moritz. Jak mówią nasi obozowicze, w pierwszych dniach szyje bolały od ciągłego rozglądania się, podziwiania widoków i biegaczy z czołówki światowej. Dodajmy do tego znakomitą pogodę, super ekipę i codzienne atrakcje i mamy obóz idealny!
Nie będę tutaj dzień po dni jechał i opisywał co robiliśmy. Średnio dziennie mieliśmy 2 treningi, jeden biegowy, drugi uzupełniający. Jednak jesteśmy elastyczni i dobieramy to do poziomu zaawansowania. Czasem trzeba było odpocząć. Czasem ktoś chciał biegać dwa razy. Więc można powiedzieć, że każdy zrobił trochę inny trening, objętość itd. ale trzon treningu był bardzo podobny.
Podbiegi
Po pierwszych dwóch lekkich biegach, gdzie zobaczyliśmy piękne jeziora Lej da Staz, St. Moritz oraz Silvaplana, wybraliśmy się na podbiegi sprinterskie. Kilka szybkich, dość sztywnych podbiegów, żeby mocno pokręcić nogą. Do tego trochę ćwiczeń, skipów, pracy nad techniką.
Kolejnego dnia również robiliśmy rozbieganie. Dalej aklimatyzowaliśmy się do wysokości. Wybieraliśmy nowe ścieżki biegowe, podziwialiśmy nowe miejsca. Po treningu pracowaliśmy na stadionie nad techniką i dynamiką.
Tego dnia wiele osób również wybrało się na jedną z okolicznych gór. My z małą grupą wjechaliśmy na Corvatsch.
Lej Alv 2500 m n.p.m.
Pierwotnie mieliśmy biegać w Chiavennie na stadionie, jednak zdzwoniliśmy się z właścicielem obiektu, i okazało się, że tego dnia jest niedostępny. Całe szczęście, że się kontaktowaliśmy. Natomiast dostaliśmy zaproszenie dla całej grupy na kolejny dzień. Trzeba było zmienić plany, ale to nic. Ruszyliśmy na Lej Alv.
To cudowne jezioro położone na 2500 metrów n.p.m. Wjechaliśmy kolejką z St. Moritz na Corvigle. Krótki spacer i trening w koło jeziora na specjalnie do tego przygotowanej ścieżce. To jest bajka! Zobaczyliśmy jak to jest biegać na takiej wysokości. Jednak to był tylko spokojne rozbieganie. Później kąpiel w jeziorze, cały czas było wręcz upalnie. I dalej kolejką na Piz Nair! Tutaj małe zaskoczenie, pierwszy raz od 20 lat była awaria prądu :D Trochę strachu, bo już raz schodziliśmy z tej góry i nie było najłatwiej. Z Niną na rękach byłoby jeszcze trudniej :D
Wieczorem jak zwykle trening uzupełniający.
Chiavenna
To urocze miasteczko położone 50 km od St. Moritz, na wysokości ok. 300 m n.p.m. Więc można robić naprawdę mocny trening! Oczywiście padło na interwały. Nie wiem czy to nie był najlepszy trening na całym obozie. Wszyscy jakby skrzydeł dostali. Ale stadion jest cudowny, Włoskie smakołyki czekały, słońce świeciło, więc wszyscy się spieszyli. Ogarnęliśmy się po treningu i ruszyliśmy na pizzę, kawę, lody i aperola :D
Trening z pomiarem zakwaszenia
W kolejnych dniach robiliśmy treningi z pomiarem zakwaszenia. Na podstawie zaawansowania dobieraliśmy tempo i biegaliśmy 4 km w koło jeziora. Pomiary pokazały, że na wysokości trzeba uważać. Nie było jakiś strasznych wyników, ale 6 mmol to była norma. To też pokazuje, że naprawdę w górach trzeba trenować spokojnie i warto kontrolować zmęczenie i obciążenie treningu.
Po robocie obowiązkowa kąpiel w strumieniu. Niektórzy kąpali się tutaj niemal codziennie. W tej chwili u większości obozowiczów poziom zmęczenie sięgnął zenitu :) Kolejny dzień był wolny. Większość zwiedzała, robiła trekking albo leżała :) My wybraliśmy się grupowo zobaczyć lodowiec. Z paroma osobami nawet na nim stanęliśmy.
Interwały na bieżni
8 dzień byliśmy już w górach. Więc pobiegaliśmy już naprawdę nocny trening na wysokości. Padło na klasyk, kilometrówki. I o dziwo, większości biegało się rewelacyjnie. Chyba odpoczynek po tych pierwszych dniach + atmosfera stadiony w St. Moritz zrobiła swoje. Po raz kolejny mierzyliśmy kwas. No niektórzy można powiedzieć, że trochę przesadzili :) Hamowaliśmy. Ale większość w normie pracy z intensywnością 5k.
Long Run
Na koniec biegaliśmy długie wybieganie. Odległość dobrana do celu jaki mieli obozowicze. Jedni trenowali do maratonu, inni do 10k. Ogólnie 15-25 km ale z wariantem Biegu z Narastającą Prędkością lub zabawy biegowej 8×1/1 minuta na koniec. Trochę padało, było chłodno, ale robota zrobiona na piątkę! Już każdy wiedział, że kończymy obóz i dał z sienie wszystko. Jeszcze kolejnego dnia rano poszliśmy na lekkie rozbieganie. Spadł śnieg w górach, w koło białe szczyty. Cudowny widok!
Inne atrakcje
Razem robiliśmy grilla przy okolicznym strumieniu z widokiem na piękne góry. Byliśmy na basenie Ovaverva, który poza klasycznym basenem ma ciepłe wody z masażami i jacuzzi na zewnątrz + zjeżdżalnie do zabawy. Pojechaliśmy do Livigno na pizzę i zakupy.
Obozy 2024
Za rok na pewno chcemy wrócić do St. Moritz. Mamy pomysł, żeby zrobić to w dwóch terminach, jeżeli będą chętni. 17-27 sierpnia oraz 28.08 – 07.09.
Do tego odpaliliśmy zapisy na pierwszy obóz w Hiszpanii. Uciekamy przed polską zimą. Obecnie dostępny mamy termin 22-29 stycznia. 15-22 stycznia wyprzedał się w 1 dzień wśród naszych zawodników. I to chyba dla nas największa nagroda i pochwała za to co robimy i jak staramy się to robić.
Dodatkowo w dniach 22-29 czerwca wracamy na Suwalszczyznę. Wszystko o obozach przeczytacie tutaj: Obozy biegowe 2024
Podziękowania
Dziękujemy obozowiczom, byliśmy super! Serio, dzięki Wam ten obóz był taki genialny!
Trec Endurance za wsparcie w odżywki. Żele, izo, białko zeszło do końca, wszyscy byli zachwyceni. A batony poszły pierwszego dnia :D
Philips Sports Headphones za wsparcie i za to, że robicie znakomite słuchawki sportowe o otwartej konstrukcji, Philips A7607. Podczas wyjazdu miałem okazję przetestować je w naprawdę wymagających warunkach i potwierdzam, że dały radę! Dzięki swojej specjalnej konstrukcji i odporności na wodę i kurz przetrwają nawet najgorsze terenowe biegi górskie i na pewno nigdy nie spadną Wam z głowy. Ich dokładną recenzję znajdziecie TUTAJ.