Została opublikowana lista elity zawodników na 36. PZU Maraton Warszawski. Jak zwykle w czołówce przewijają się zawodnicy z Afryki. W tym roku poza krajami Kenii i Etiopii zobaczymy również dwóch zawodników z Maroko i zawodniczki z Rosji i Ukrainy. Przy okazji pojawienia się tej listy chciałem poruszyć kilka tematów. Na początek będzie to formuła wyścigu. Czyli „bieg pościgowy” gdzie zawodnicy gonią zawodniczki, a nagrodą jest samochód Volvo. A później poruszę kwestię zapraszania zawodników z Afryki na biegi rozgrywane w Polsce. Bo tutaj zawsze jest dużo kontrowersji.
Ale na początku lista zawodników i krótki komentarz:
Czołówka mężczyzn:
Victor Kipchirchir (Kenia) – 27 lat, M 2:09:13 (2012), HM 59:31 (2012), zwycięzca PZU Półmaratonu Warszawskiego 2014 i półmaratonu w Geteborgu (2012)
Samson Kiprono Barmao (Kenia) – 32 lata, M. 2:08:52 (2012), zwycięzca maratonu w Koeln (2011)
Benson Olenakeri Oloisunga (Kenia) – 28 lat, HM 1:01:07 (2012)
Jonatahan Kiptoo Yego (Kenia) – 38 lat, M. 2:09:57 (2008), zwycięzca maratonów w Brukseli (2007) i Rzymie (2008)
Botoru Tsegaye Wolde (Etiopia) – 29 lat, M. 2:09:57 (2011)
Moussab Hadout (Maroko) – 26 lat, HM 1:02:04 (2014)
Taghrafet Abdellah (Maroko) – 29 lat, HM 1:01:41 (2010), 10 km – 28:06 (2010)
Victor Kipchirchir z Kenii z czasem 01:00:48 pobił rekord Półmaratonu Warszawskiego.
Czołówka kobiet:
Alena Samokhvalova (Rosja) – 34 lata, r. M 2:28:43 (2011), HM 1:10:47 (2008)
Tetyana Filonyuk (Ukraina) – 30 lat, r. M 2:26:24 (2010), HM 1:12:10 (2010)
Svitlana Stanko (Ukraina) – 38 lat – r. życiowy maraton 2:31:28 (2011), HM 1:12:09 (2014), pierwsze miejsce w 33. Maratonie Warszawskim
Meseret Kitata Tolwak (Etiopia) – 21 lat, M. 2:27:26 (2014), zwyciężczyni maratonu w Ottawie
Nancy Koech (Kenia) – 28 lat, HM 1:12:42 Abeba Teklu Gebremeskel (Etiopia) – 2. miejsce w 35. PZU Maratonie Warszawskim M 2:30:18
Hellen Mzembi Musyoka (Kenia) – HM 1:11:56, 4. miejsce w 9. PZU Półmaratonie Warszawskim
Z zawodnikami z Afryki trudno cokolwiek wyrokować. Fajnie, że jest spora, równa czołówka. To na pewno zapewni emocje na trasie. Trochę brakuje mi na tej liście czołówki polskiego maratonu. Ale przejdźmy do formuły biegu.
1) Bieg po Volvo
Tak opisuje to organizator:
[quote align=”center” color=”#999999″]Dokładnie o tej porze na trasę 36. PZU Maratonu Warszawskiego wyruszą najlepsze zawodniczki uczestniczące w imprezie. W 19 minut i 39 sekund później* – punktualnie o godz. 9:00 – rozpoczną bieg pozostali uczestnicy maratonu. Wśród nich – najlepsi, zaproszeni do biegu mężczyźni, którzy będą mieli 42 kilometry i 195 metrów na to, by dogonić uciekające przed nimi kobiety. Kibice zgromadzeni na trasie oraz na Stadionie Narodowym będą świadkami niezwykle emocjonującego pościgu ulicami Warszawy, którego stawką będzie wyjątkowa nagroda – samochód Volvo V60 T3. Zdobędzie go ta osoba, która jako pierwsza dotrze do mety. O tym kto zwycięży dowiemy się już 28 września. Musisz być wtedy z nami!* 19 minut 39 sekund – tyle wynosi różnica między średnią czasów uzyskanych przez trzech najlepszych mężczyzn i trzy najszybsze kobiety podczas 35. PZU Maratonu Warszawskiego.[/quote]
Moim zdaniem to świetny i bardzo atrakcyjny dla kibica sposób rozgrywania biegu. Mamy trzy wyścigi. Panie ścigają się ze sobą, panowie ze sobą. Ale nikt nie może odpuścić do samego końca, bo kto pierwszy wpadnie na metę zgarnia samochód! Kto wygra w tym roku? Ja obstawiam kobietę :) Aż dziwne, że tak mało zawodów biegowych rozstrzyga się w ten sposób. Nie ma kontrowersji, najlepszy zgarnia główną nagrodę!
2) Mój bieg
Za plecami ścisłej elity rozgrywa się mój bieg. Trochę to męczące, bo zawsze wiszę między grupą prowadzącą a pościgiem. Mam nadzieje, że uda mi się z kimś biec, zawsze we dwoje raźniej. Inaczej przez cały bieg musisz być skoncentrowany na 100% na tempie biegu. A to już zadanie ekstremalnie trudne podczas maratonu.
Jednak czasami bywa tak, że z czołówki odstają zawodnicy ścisłej elity. Do dziś pamiętam, jak dwa lata temu na moście Poniatowskiego wyprzedzałem dwóch zawodników z Afryki. Niemal leciałem. Nie wiem skąd się bierze wtedy taka moc. Ale chcę ją poczuć w tym roku. Najlepiej od samego startu :)
3) Niechęć do zawodników z Afryki
Ile ja się tego nasłuchałem. W pracy, że biegi powinny być dla amatorów a zawodowcy powinni mieć swoje zawody. Od zawodników, że Kenijczycy zabierają Polakom miejsca na podium i kasę. Itd. Itp.
Powiem zupełnie szczerze, dla mnie mówienie, że zawodowcy powinni mieć swoje biegi to zwyczajne ułatwianie sobie wszystkiego. No bo po co więcej i ciężej trenować, skoro jest szansa pozbyć się lepszych. Przeważnie jest tak, że takie teorie wygłaszają ludzie mało ambitni. I zamiast skreślać zawodników zza granicy z list startowych, niech lepiej nauczą się od nich tej ambicji.
Drugi zarzut to zabieranie podium i wygranych. Ale zastanówcie się, mówimy o zawodowcach. To jest ich pracy. Oni tak zarabiają na życie. Są najlepsi więc im płacą. Dla mnie to działa tak samo jak w każdym innym biznesie. Jeszcze nie tak dawno biegacze z Polski zgarniali nagrody Niemcom. Poza tym wynik podnosi prestiż i poziom imprezy. Ja chcę, żeby na tak dużych imprezach jak Maraton Warszawski padały świetne wyniki. To idzie w świat tak samo jak liczba startujących.
Ale żeby nie było, czasami bywa, że zawodnicy zza granicy są lepiej traktowani niż Polacy. Łatwiej starać im się o nocleg w hotelu, łatwiej dostać startowe, już nie mówiąc o zwolnieniu z opłat startowych. Nie powinno być takich sytuacji. Sam byłem ze dwa razy świadkiem, jak zapisy kończyły się kilka dni przed biegiem, nie było na miejscu żadnych zapisów i raptem przyjechała przypadkowa grupa osób zza granicy. Organizator wyciągał coś „spod lady” i startowali. A Polak ze świetną życiówką odszedł z kwitkiem… Podnośmy poziom sportowy, ale szanujmy też i dbajmy o naszych zawodników! Niech wszystko rozstrzyga się na trasie biegu.
A ja idę robić interwały. Jestem z tych ambitnych. Wolę gonić elitę niż się jej pozbywać!
fot. Piotr Dymus, Filip Zwierzchowski