Po zeszłorocznym Biegnij Warszawo rozgorzała dyskusja, czy badania powinny być obowiązkowe dla wszystkich biegaczy? Ja osobiście byłem zdania, żeby jednak zachować zdrowy rozsądek. Zachęcam do badań, lepiej mieć świadomość, czy jesteśmy zdrowi i możemy bez żadnych przeszkód biegać. Jednak nie chcę, żeby mnie ktoś do tego zmuszał. Patrząc na ilość ludzi, które w tej chwili biegają na zawodach, widzę w tym tylko dobry interes dla prywatnych przychodni lekarskich. A dlaczego teraz o tym piszę? Bo musiałem takie badania sobie zrobić.
Całkiem możliwe, że będę biegł maraton na wiosnę we Włoszech albo we Francji. Oba kraje wymagają badań (chyba jako jedyne, ale nie jestem pewien). Więc stwierdziłem, że nie ma co tracić czasu i szybko zapisałem się do internisty. Mam w pracy wykupiony abonament, więc nie było problemu. Wizyta za dwa dni. Przychodzę, mówię o co chodzi i czekam. Dowiedziałem się, że mam słabą morfologię, konkretnie hemoglobinę. Badania było sprzed prawie roku, ale co tam. Potwierdzam jest kiepsko, wiem to. Oczywiście po raz kolejny dowiedziałem się też, że to od biegania, że „zabijam krwinki”, „niszczę je” a jakie jest rozwiązanie? Sami wiecie, przerwa :)
Ok., ale jedziemy dalej. Lekarz każe mi usiąść. Nie mam nic do niego. Miła osoba. Pytam się, czy zdjąć koszulkę, ale dowiaduję się, że nie trzeba bo sprawdzi ciśnienie. 120/70, wszystko super. Czekam na skierowania, chce szybko zrobić przynajmniej morfologię i EKG i mieć w końcu to zaświadczenie. A tu niespodzianka. Lekarz po stwierdzeniu, że ciśnienie jest ok. wystawia mi zaświadczenie! Mogę biegać maratony, jestem zdrowy, nic nie może mi się stać… Dla mnie bomba, nie musiałem robić badań, które i tak już robiłem. Na morfologię zapisałem się oddzielnie, bo warto ją robić co jakiś czas.
Nie wiem czy przy takim podejściu takie badania mają jakikolwiek sens. Ciśnienie może zmierzyć mi ktoś w biurze zawodów :) Jedyny problem jest taki, że stres przedstartowy może je podnieść. Dziwię się też, że lekarz nawet mnie nie osłuchał, kompletnie nic. Ciśnienie jest potwierdzeniem mojej sprawności i gotowości do uczestniczenia w maratonach.
Mój przypadek nie jest wyjątkiem potwierdzającym regułę. Znam takich przypadków więcej. Więc przymusowe badania naprawdę nic nie zmienią. Kawałek papieru nic nam tu nie da. Sportowcy umierają we Włoszech i we Francji. Nie zmienimy tego. Ludzki organizm nie jest konstrukcję doskonałą i tragedia może zdarzyć się wszędzie. Statystycznie największe szanse macie na to, że stanie się to w domu, więc może lepiej wyjść pobiegać i dzięki sportowi zmniejszać to prawdopodobieństwo?
PS – na szczęście pocieszyliście mnie wczoraj trochę, opisując, jak wyglądały Wasze badania. Tak źle nie jest, trzeba oczywiście udać się do odpowiedniego lekarza. Tylko pytanie, czy ludzie będą chcieli zapłacić więcej i mieć zrobione dobre badania. Czy może zdecydowanie mniej i zwyczajnie mieć papier?