Pierwszy test na blogu, ale ruszamy z grubej rury :) Na pierwszy ogień trafia Adidas Energy Boost. But, którego nie sposób nie zauważyć. W każdym piśmie biegowym, na każdym portalu (tylko nie na moim :) ), w sklepach, na imprezach biegowych. Reklamowany jako „rewolucja w bieganiu”. Trochę się śmiałem z tej całej rewolucji i postanowiłem ją zweryfikować. Byłem mocno uprzedzony i nie mogłem się doczekać, kiedy obalę kolejne mity o bucie, który niemal sam biega. Więc zaczynamy weryfikować zapewnienia producenta. Na początek marketingowe zapewnienie producenta, a później moja opinia:
1) „BOOST™ oddaje więcej energii, niż jakikolwiek inny materiał amortyzujący, wykorzystywany w butach do biegania. To połączenie wygody i zastrzyku energii, gwarantuje niesamowite doświadczenie podczas biegania.”
„Wygodne były zbyt miękkie. Sprężyste były zbyt twarde. Do tej pory buty biegowe zapewniały wygodę lub osiągi. BOOST™ daje Ci jedno i drugie”
Trudno zweryfikować, ile but oddaje energii tylko w nim biegając, pewnie trzeba by było podłączyć się do jakiś czujników i pobiegać po specjalnych matach. Ja powiem tak, ta amortyzacja w moim przypadku sprawdza się rewelacyjnie! Nie za dużo, nie za mało. Profil buta preferuje lądowanie bardziej przodem stopy, więc wszyscy biegający ze śródstopia będą bardzo zadowoleni. Jest wygodnie, przy lądowaniu czuję, że jest miękko, ale nie zapadam się jak np. w Nike Pegasus. Bardzo łatwo z tego przejść do dynamicznego odbicia. Naprawdę but wręcz zachęca do szybkiego i sprężystego przebierania nogami, olbrzymi plus! Porównując to z moim ulubionym butem treningowym, Nike Zoom Elite, Adidas bardziej rwie do przodu. W Nike mam lądowanie bardziej na pięcie, świetne przetoczenie stopy (moim zdaniem najlepsze) i dość dynamiczne odbicie. W Boost ląduje bardziej na śródstopiu, pomijam przetoczenie, odrazu wybijam się do przodu. Więc skupiając się na wrażeniach, amortyzacja moim zdaniem jest znakomita. Zarówno na trening kilometrówek, odcinków tempowych jak i długich wybiegań. Biegałem w tym od 3:00 na km do 5:00, maksymalnie zrobiłem 35km na treningu i zawsze się świetnie sprawdziły!
2) „Lekkie, oddychające, specjalnie dopasowane do Twoich stóp. Energia boost to gwarancja pełnego komfortu podczas biegania – nic Cię nie zatrzyma.”
Są dość lekkie, 269 gram (prawdopodobnie przy rozmiarze 43 i 1/3). Nie jest to jakiś wynik powalający, ale patrząc na toporne Adidasy, gdzie nawet startówki albo buty treningowo-startowe jak Boston 2 potrafią ważyć po 300 gram to dobry wynik. Waga jak najbardziej OK, dobrze się w tym biega, nie czuję, żeby but był za ciężki. Więc tutaj nie ma się czego przyczepić, rewolucji nie ma, ale wszystko OK.
Specjalnie dopasowane do Twoich stóp. Brzmi ciekawie, szczególnie, że każda stopa jest inna :) Ale muszę przyznać, że są niesamowicie wygodne. Pierwszy trening w nich to 15km, drugiego dnia łącznie 25km, a trzeciego 35 km wybiegania i nic, zero odcisków, obtarć. Powiem więcej, nie biegałem w wygodniejszych butach! Ogólnie spełniają moje oczekiwanie dotyczące buta biegowego. Nie przeszkadzają w bieganiu i powodują, że jest nam wygodnie!
A czy są oddychające? W tej chwili biegam w nich tylko na mrozie. Sprawdzają się świetnie. Wyglądają jak zrobione z jakiegoś cieniutkiego materiału, przez który zamrozi nam stopę, ale materiał ten świetnie izoluje chłód. Taki Nike Elite wydaje się dużo cieplejszy, a jest zupełnie odwrotnie. Naprawdę komfort termiczny zimą jest wręcz idealny. Czekam teraz na ciepłe dni i zobaczymy jak sprawuję się przy +20 stopniach. Aż mi się nie chce wierzyć, że blokując tak niskie temperatury mogą jednocześnie być komfortowe w upały, ale tyle razy mnie ten but zaskoczył, że zaczynam trochę wierzyć w jego rewolucję :)
3) „Stabilność i wygoda to teraz standard. Po co wybierać, skoro możesz mieć to i to?”
Jak już pisałem but jest super wygodny. A czy jest stabilny? Dla mnie to trochę takie pojęcie naciągane. Biega mi się w nich świetnie, nie miałem żadnych „przygód” na trasie, nie lata mi w nich stopa, są super dopasowane. Nie bałbym się w nich ruszyć w żaden teren, więc zakładam, że spełniają założenia stabilności.
4) „Czy na trzaskającym mrozie, czy w palącym słońcu, nawet po tysiącu biegów, każdy kolejny krok jest równie komfortowy jak pierwszy.”
W mrozie radzą sobie idealnie. Nie odczułem żadnych zmian w pracy buta z powodu trzaskającego mrozu za oknem. Więc tutaj producent nie mija się z prawdą. Myślę, że w upale też z amortyzacją nie będzie żadnych problemów, ponieważ problemem było przeważnie zimno. Natomiast „nawet po tysiącu biegów”, ostro :) W moim przypadku to będzie jakieś 16 tys kilometrów :) Obstawiam, że w tym czasie cała amortyzacja została by zdarta do cna… Więc tutaj trochę fantazja mogła ponieść producenta. Nie mniej jednak zapewnia, że BOOST radzi sobie dużo lepiej niż pianka EVA. W Nike potrafiłem przekroczyć 2 tys km. Amortyzacja po ok. 1 tys. km zaczynała się mocno ubijać, po 2 tys. już jej nie było. Zamierzam przebiec tyle w BOOST i napisać drugą część recenzji. Jeżeli rzeczywiście ten materiał wyglądający jak styropian się nie odkształci i dalej będzie amortyzował to naprawdę będzie to największe zaskoczenie w historii mojego kontaktu ze sprzętem do biegania.
Na koniec kilka innych spostrzeżeń. But jest całkiem ładny, to kwestia indywidualna, ale mi się podoba. Szerokość buta plasuje go gdzieś po środku. Treningowe modele Nike, Asics, NB są szersze. Adidas zawsze był wąski, co mi osobiście przeszkadzało. Boost jest w sam raz. Trochę niewygodne są sznurówki. Świetnie trzymają, są jak gumki, które nawet gdyby się rozwiązały (co mi się nie przytrafiło) to dalej by trzymały but na nodze. Ale są bardzo nisko wiązane na nodze, co w połączeniu z wąskim językiem powoduje, że potrafią uwierać. Trzeba nauczyć się je wiązać i nie wolno za mocno ściskać. Trochę potrafi to czasem denerwować. Trzeba też zaznaczyć, że w ogóle nie są wodoodporne, przemiękają jak sitko :) Ale jeżeli to ma owocować świetną termoregulacją to ja jestem za, trzeba poczekać do lata, żeby to sprawdzić.
No i kwestia ceny, 649 zł! Nie ma co ukrywać, jest to cena kosmiczna za buty dla przeciętnego biegacza. Co ciekawe Asics ma swojego Kayano, Nike FlyKnit, które ceną nie odstają, więc powstał chyba jakiś trend na „ekskluzywne buty”. Lub zwyczajnie są ludzie, którzy są w stanie tyle zapłacić i cieszyć się, że mają „najbardziej wypasiony but biegowy”. Sam jestem trochę gadżeciarzem, więc potrafię ich zrozumieć. Nie mniej jednak w przypadku Adidasa za te 649 zł dostajemy but moim zdaniem niemal perfekcyjny! W chwili obecnej jest to najlepszy but w jakim biegałem i jeżeli nie rozczaruje latem to takim pozostanie. Pytanie tylko ile wytrzyma? Jeżeli BOOST rzeczywiście przetrwa więcej niże pianka EVA, a cholewka nie rozpadnie się na strzępy, to but może i jest wart swojej ceny. Szczególnie, że na pewno będzie można na niego polować na licznych promocjach.
Za około 3 miesiące zapraszam na drugą część recenzji. Na chwilę obecną oceniam but na 9/10 Odejmuję za sznurowanie i jednak cenę. Moim zdaniem nie jest ona podyktowana ceną produkcji, a jedynie ceną reklam wyłożonych na promocję buta i chęcią zarobienia na nich jak najwięcej. Poza tym jednak mój Nike Zoom Elite+ 3 jest szybszy! Zauważyłem to zamieniając je co trening. Różnica minimalna, ale u mnie jest. No i nie mogę dać więcej, bo jak mnie zaskoczy jakaś inna rewolucja to zabraknie mi skali :)