Walencja po życiówkę – tydzień 12/13

Zaczynamy poważy tapering. Z perspektywy czasu ostatni tydzień był trochę za mocny. W sensie nie był za mocny, bo nie zrobiłem tego co chciałem. Ale też narzuciłem sobie za dużo. Nauka na przyszłość w planowaniu. 

Ale nic złego się nie stało. Może to i dobrze, że nie zrobiłem całość. Dzięki temu organizm nie dostał tak po tyłku, a ja w te ostatnie 2 tygodnie wchodziłem całkiem wypoczęty. 

Poniedziałek

15 km spokojnie. Trochę wiało, trochę zimno, Ruszyłem z Bielan, okrążyłem Las Bielański i Kępę Potocką. I jakie było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłem, że średnie tempo tego biegu to 4:08 min/km. Jedyny fragment, kiedy głębiej złapałem oddech to podbieg na Podleśnej. Fajny bieg, lekki i szybki. Tak jak lubię :)

Bardzo fajna trasa

Wtorek

15 km na bieżnie mechanicznej. W planie podbiegi. Śnieg, zimno. Zdecydowanie wolałem taśmę. Spokojne rozbieganie. Podbiegi 19-20 km/h na nachyleniu 5-6%. Przerwa ok 45 sek w marszu. Fajny trening, chociaż te podbiegi trzeba było popracować. 

Środa

Ponownie taśma. Tym razem 4×3 km. Przerwa 600 metrów, około 3 minut. Kolejne trójki w 9:59, 9:54, 9:47 i 9:28. Szybko, bardzo szybko. Należy mieć na uwadze, że to bieżnia i ja na niej biegam nawet 10 sek/km szybciej. Więc to nie jest tak, ze leciałem sobie 3:09 i było całkiem fajnie. Bo pewnie jakby mnie ktoś zmusił to i dychę bym uciągnął. 

Dobry trening. Schłodzenie pełen luz, noga luźna, puls błyskawicznie spada. Żałują, że nie zmierzyłem sobie kwasu po odcinkach. To byłaby wartościowa informacja na przyszłość.

Czwartek

Wolne, planowane. Odpoczynek. 

Piątek

15 km spokojne rozbieganie. Noga całkiem lekka. Na zewnątrz. 

Czy zimno czy ciepło… :)

Sobota

Nawet się umawiałem na kręcenie w parku. Wstaję, śnieg na chodnikach, cały czas pada, 0 stopni… Bez ryzykowania poleciałem na siłownię. 

Zestaw na sobotę. Dwa żele, Speed, izo i białko po.

2 km rozgrzewki. 18 km stedy z końcówkę intensywnością maratonu. Dokładnie zacząłem 16.5 km/h, zwiększałem do 17, przebiegłem tak jakieś 7-8 km i ostatnie 3 km po 18, 18.5, 19 km/h. Piekielny luz. Nuda straszna, ale luz.

Kilometr schłodzenia. 

Niedziela

16 km rozbiegania. Miałem zrobić 2×8 albo 10 i 6 km. Ale spotkałem Szymona Dziczka i pykło 16 na raz :D

Podsumowanie

Dobry tydzień. Cieszy, że po tych męczarniach tydzień wcześniej, tutaj noga naprawdę była luźna. Na taśmie nic nie blokowało, odbicie eleganckie, pełen zakres ruchu. Wchodziło super. Tym bardziej, że to były moje pierwsze biegi na taśmie od ponad pół roku, a nie miałem z tym najmniejszego problemu.

More from Bartosz Olszewski
Obóz NIEbiegowy – jak przetrwać kontuzję?
Właśnie wracamy z Hiszpanii. 6 tygodni, podczas których chciałem skupić się na...
Read More