Pierwszy poważny start za mną. W sobotę 02.09.2023 biegłem Praskę Piątkę. Od tego czasu stawiam sobie jeden cal na ten rok. Zrobienie życiówki na maratonie w Walencji. Mam 13 tygodni na przygotowania. Całkiem dobrą formę wyjściową. I setki kilometrów do przebiegnięcia. Postanowiłem też trochę relacjonować swoje przygotowania. Dla Was w formie edukacji i dla siebie, w formie pamiątki co po drodze schrzaniłem, żeby nie robić tego w przyszłości ;)
Praska Piątka
Ostatecznie 15:43 na mecie. Miało być szybciej. Pewnie kiedyś bym się złościł i zaraz po biegu walił 10×200/200 żeby z miejsca pracować na lepszy wynik. Ale już trochę lat mam na karku, swoje przeżyłem i nauczyłem się doceniać swoje biegi. 15:43 to życiówka, pobita w wieku 39 lat. Wiem, że jestem w stanie biegać jeszcze szybciej. Zresztą musze pobiec, bo poszedł kolejny zakład z Kasią ;) Jak nie pobiegnę to czeka mnie sprzątanie kibla przez następna miesiące…
Biorąc pod uwagę wiek, fakt, że wiosnę spędziłem na rehabilitacji po ciężkiej kontuzji, na dobre zacząłem biegać w maju, to naprawdę uważam, że zrobiłem kawał dobrej roboty. Nawet wagę zrzuciłem :D
Niedziela
Dzień po biegu latałem. Kofeina, adrenalina i sportowa złość. Dobrze, że biegałem z Bartkiem Falkowskim który dzień wcześniej przebiegł chyba za 100 km w tempie maratonu ;) Inaczej pewnie bym walnął 20 km po 3:40 i jeszcze końcówkę przycisnął. A tak było 4:27. Jednak popołudniu zaczęły do mnie dochodzić trudy biegu. Straszne zakwasy na mięśniach czworogłowych. Plus ogólne zmęczenie.
I tutaj nie ma co się oszukiwać. To kwestia głównie wieku. Teraz po zawodach naprawdę potrzebuje czasu, żeby dojść do siebie. Kiedy kiedyś po półmaratonie w niedziele mogłem już w środę robić ciężkie treningi. Jak pokazuje przykład tej piątki (co zaraz zobaczycie), już mi to nie wychodzi.
Poniedziałek
Spokojne 15 km. O dziwo całkiem szybko. Bolały mnie nogi, ale biegło mi się luźno i skończyłem po 4:10 min/km.
Wtorek
Ambitny plan 12×1200/200 po 3:18 min/km. Przerwa ok minuty. No to był dramat. Tutaj w sumie Bartek robił 12, ja chciałem 8-10 ale czułem się źle od rana. Ruszyliśmy i od początku jak nie moje nogi. Gorąco, duszno i niedobrze. Zrobiłem 4 i sobie darowałem. Spędziłem kilka minut pod oligocenem i jeszcze 2 razy. Łącznie 6, ale to był fatalny trening. Wszystko źle, nie mój organizm.
Wieczorem spokojne 11 km po 4:40 min/km.
Środa
15 km, ale dalej ciężko. Słabe bieganie, męczone. Wieczorem o 18:30 trening New Balance Run Club na Agrykoli. Zrobiłem rozgrzewkę i sobie darowałem, bo się potykałem o własne nogi.
Trochę ponarzekam, ale to jest też nauczka. Powinienem po tej piątce zrobić dzień wolny. Odpocząć. Iść na piwo, film do kina czy zwyczajnie cały dzień spać (to nie jest obecnie możliwe, Nina mi nie pozwala ;) ). Zapomniałem, że nie jestem już nastolatkiem i potem męczyłem się okrutnie. I serio już miałem czarne myśli, że skończy się jak rok temu, kiedy po półmaratonie w Kopenhadze miesiąc dochodziłem do siebie…
Czwartek
Rano 18, wieczorem 10 km. Dalej bez lekkości. Zwyczajnie rozbieganie, zaliczone.
Piątek
Dzień przed kolejnym akcentem. 15 kilometrów. Było już lepiej, nogi mniej bolały. Dalej bez rewelacji, ale czułem, że się coś ruszyło. Wieczorem kilka porcji lodów, pizza z Biedry i czekałem na sobotni akcent.
Sobota
Z perspektywy wtorku nawet nie powinienem do tego podchodzić. Ale z perspektywy walki o życiówkę w Walencji, powinienem zrobić. Więc nie ma wyjścia.
Zrobiłem 12 km z czego 10 w 34:27 i 2 kolejne szybsze w 6:36. Potem jeszcze 2×2 km po 3:35 i 1 km w 3:10. Całość w parku na pętli. Biegałem z Bartkiem. No i biegało się super. O ile we wtorek 1200 mnie zabiło, tutaj mógłbym nawet zrobić więcej objętościowo. Ale 17 km roboty, łącznie 27 to i tak super wynik!
Co ciekawe, zapomniałem naładować zegarka. Biegałem wszystko na stoper ;)
Niedziela
Rano 20 km. Wyszedłem bez konkretnego celu, jak noga będzie ok, to trochę mocniej. Noga była bardzo ok, biegało się fajnie, przyspieszałem cały czas i skończyłem tempem 4:04 min/km, po lesie.
Wieczorem 10 km luźno, zupełnie luźno.
Podsumowanie
Łącznie 169 kilometrów, w tyle celowałem. Z perspektywy czasu to był tydzień, gdzie zdecydowanie za mało spałem. I niepotrzebnie ruszyłem do boju dzień po biegu na 5k. Chyba za bardzo perspektywa maratonu mnie poniosła. Na szczęście w drugiej połowie tydzień odratowany. Wyszło przyzwoicie i oby więcej takich kryzysów nie przeżywać…
Pamiętajcie też, że naprawdę z wiekiem wydłuża się okres regeneracji po ciężkich treningach a tym bardziej zawodach. Wiele osób się mnie pyta jak trenować mając więcej lat. Moim zdaniem mniej gęsto (tzn tak, żeby obciążenia z mocnych akcentów się nie nakładały za bardzo). Plus po zawodach albo jakiś bardzo ciężkich treningach dać sobie wolne. Wyspać się i nie myśleć od razu o treningu.
GET TOGETHER! New Balance/NBRC/Swords Athletic – wielka integracja biegowa!