Przeczytałem tą książkę już prawie dwa tygodnie temu. Ale pisanie tej recenzji szło mi równie szybko jak przewracanie ostatnich kartek tej powieści. Urodzeni Biegacze nie przypadli mi do gustu. A naprawdę się starałem. Chciałem znaleźć w tej książce coś interesującego. Coś fajnego. Coś co mnie jakoś zaciekawi. Niestety, męczyłem się bardzo. Co gorsza, z każdą następną stroną męczyłem się bardziej.
Zaraz pewnie odezwą się głosy, że nie rozumiej tej historii. Nie potrafię tego docenić. Nie znam się na ultra i nie czuję tego tematu. Nie prawda! Z której strony nie starałbym się podejść do tej lektury, to za każdym razem jest źle.
1) Styl pisania
Według mnie czyta się to ciężko. Autor chwilami z jednej nieskończonej opowieści wskakuje w drugą i następna. Już sam nie wiem gdzie jestem i o czym czytam. Brakowało mi w tym wszystkim jakiegoś spójnego ciągu. Czytam historię walki z siłami natury a raptem wskakuję do laboratorium Nike, bo Indianin krzywo stanął w bucie. I z tego laboratorium zaraz wędruję gdzieś do Bosonogiego Teda i do fizjoterapeuty gdzieś tam na jakimś Uniwesytecie w USA. I tak cały czas. Nie wiem o czym była ta książka. Serio.
2) Krucjata przeciwko Nike
O co chodzi? Miał z nimi na pieńku czy jak? Ja rozumiem, każdy może mieć swoje zdanie. Ja tu nie bronię firmy ale bronię rzetelnych informacji. Jak czytam, że przez Nike ludzie umierają w USA bo zamiast biegać to walczą z kontuzjami, które ten but powoduje, to nóż mi się w kieszeni otwiera. Co to w ogóle za pomysł? Zabierzmy ludziom buty do biegania i zobaczymy ilu jutro wyjdzie przebiec się po osiedlu. Biegamy po innym podłożu, w innych warunkach. Żyjemy w innych czasach. To że autora bolą plecy w butach z amortyzacją, nie znaczy, że raptem staje się on guru i mamy odrzucić buty. Opanujmy się, bo każde skrajności są złe. Szczególnie te argumentowane w tak bezsensowny sposób.
[quote align=”center” color=”#999999″]Twierdził, że gdyby nie istniały na świecie buty do biegania, więcej osób uprawiałoby ten sport. A gdyby więcej osób biegało, odsetek zgonów z powodu wrodzonych wad serca, zatrzymania akcji serca, nadciśnienia, zatorów tętniczych i innych śmiertelnych schorzeń typowych na zachodniego świata byłby niższy. To ogromny bagaż win złożony na barki firmy Nike.[/quote]To o jednym z naukowców, który został porównany do wynalazcy penicyliny… A to tylko jeden fragment, jakich jest pełno. No na zdrowy chłopski rozum, jeszcze raz powiem. Skoro ludzie wolą biegać bez butów to dlaczego je zakładają? Ile osób bez butów wyszło by jutro biegać? No i Nike jest winien wszystkim chorobom na świecie :)
3) Koloryzowanie
W tej książce przekoloryzowane jest wszystko. Dosłownie wszystko! Mógłbym dać przykłady, ale równie dobrze mogę przepisać całą książkę. Już na samym wstępie mamy cały zbiór komicznych porównań, o których już pisałem. Ale później nie jest lepiej. Caballo Blanco według opisu z książki wygląda jak młody Apollo, proponuję pooglądać jego zdjęcia na Google. Jak czytałem opisy biegu, to wydawało mi się, że oni pędzą jak Usain Bolt, po czym weryfikowałem dystans i czas. Średnie tempo poniżej 5:00 min/km. Nie mówię, to wolno, bo nie znam warunków. Ale szczerze, z boku nawet bieg w 4:00 wygląda jak jakiś trucht ;) Tak samo z tym Nike. Ze wszystkimi ekspertami od butów i kontuzji. Z całą ekipą ultrasów. Wszystko to można traktować jako bajkę i koniec. I może wszystko byłoby ok., gdyby to jeszcze dało się jakoś czytać. Ale moim zdaniem to jest przekoloryzowane tak, że się nie da.
Jednym z moich ulubionych fragmentów był fragment, gdzie McDougall doznaje olśnienia. Porównują wyniki z matratonu w Nowym Jorku. Wychodzi, że od 19 roku życia do 27 ludzie się poprawiają. Potem następuje spadek formy. Ale uwaga, wyniki wyrównują się dopiero w wieku 64 lat! Więc wniosek jest jasny dla niego, 19 latkowie mają takie same możliwości jak 64 latkowie co świadczy o tym, że bieganie to sport, do którego jesteśmy stworzeni i jak żaden inny uprawiamy na równym, wysokim poziomie przez całe życie. Co z tego, że 19 latek w NY to przeważnie początkujący dzieciak, który pewnie miał postanowienie do 18 urodziny i ledwo człapie do maty. A 64 latek to jednak już bardzo doświadczony maratończyk. Po co sprawdzić czasy najlepszego 19 i 64 latka, po co porównać rekordy, 100 najlepszych wyników z roku. Wszystko jest tak naciągane, wszystko!!!
4) Temat Ultra
Chciałbym poczytać książkę o biegach ultra. Dość mam Karnazasa, Richa Rolla (pisownia specjalnie zła) czy innych dziwaków ścigających się o to, kto będzie bardziej cierpiał i kto wejdzie w świat ultra będą bardziej uzależnionym od różnych używek. Tutaj mam kolejna historię z dwoma surferami, Bosonogim Tedem, Indianami, których nikt nie zna. No i Caballo. Jest Scott Jurek, który napisał nawet fajną książkę, ale to nie o nim historia. Znowu się wspinają, znowu cierpią, znowu piją, rzygają a potem biegną 100 mil. Ok., więcej nie piszę, bo mnie zaraz zdisujecie. Ale czytam Kiliana i widzę, że prawdziwi biegacze ultra jednak inaczej do tego podchodzą i ich poziom sportowy jest nieporównywalnie wyższy. Ale to się chyba gorzej sprzedaje…
Koniec znęcania się nad tą książką. Urodzeni Biegacze zupełnie nie przypadli mi do gustu. Wolę poczytać fajną książkę sportową a potem coś o podróżach. Nawet Cejrowskiego. Taki miks jest dużo lepszy. Starałem się wyciągnąć coś ciekawego z tej książki. Starałem się ją polubić. Po tych pierwszych moich wpisach na forum myślałem, że dalej potraktuję ja właśnie jak taką książkę Cejrowskiego, ale o biegaczach. Niestety z każdą kolejną stroną bardziej otwierałem oczy nie mogąc uwierzyć w to co czytam. Nie podobało mi się. Koniec. Kropka.
PS – a na koniec ciekawe spostrzeżenie. Skoro McDougall tak bardzo nienawidzi butów z amortyzacją, to dlaczego największym ultrasem w historii jest dla niego Scott Jurek, który biega w bardzo dobrze amortyzowanych Brooksach? No chyba, że podziwia go za to, że może biegać w takich butach i nie łapać kontuzji ;)