Trasę 10. PZU Półmaratonu Warszawskiego znamy już od jakiegoś czasu. Po nieszczęśliwym pożarze Mostu Łazienkowskiego, trzeba było szybko planować nowy przebieg trasy. Miasto wprowadziło wiele zakazów jeżeli chodzi o zamykanie ulic i w tym wypadku trudno się temu dziwić. Bałem się o tą trasę. Bałem się, że wylądujemy gdzieś na peryferiach. W konsekwencji mamy trasę moim zdaniem ładniejszą i szybszą. Można powiedzieć, że nie ma tego złego.
Zacznijmy od startu. Super lokalizacja. Samo centrum Warszawy. Ulica Królewska. Po prawej Plac Piłsudskiego i Park Saski gdzie na pewno wszyscy znajdą miejsce, żeby się rozgrzać, porozciągać, porozmawiać ze znajomymi. A będzie nas naprawdę dużo, bo przewiduje się, że 13 tys biegaczy ukończy ten bieg!
Startujemy i biegniemy prosto przez Grzybowską. Skręcamy w lewo w Jana Pawła i sześć kilometrów prosto. Jedynym urozmaiceniem jest przebiegnięcie wiaduktem nad Alejami Jerozolimskimi. Z lewej strony mijamy Pałac Kultury i Nauki. Później wbiegamy w Chałubińskiego i w Aleję Niepodległości. Po drodze kilka stacji metra, więc kibice, możecie się łatwo przemieszczać. Zawodnicy, nie róbcie wiochy jak w wielkich biegach na zachodzie i nie podjeżdżajcie metrem :)
Po drodze mijamy jeszcze lodziarnię „Malinova”. Zatrzymanie się tam będzie w pełni usprawiedliwione, mają przepyszne lody! W końcu po siedmiu kilometrach biegu skręcamy w lewo w ulicę Japońską. Dyrektor biegu Marek Tronina powiedział, że rysując tą trasę dowiedział się, że w Warszawie jest taka ulica. No cóż, ja też się dowiedziałem :) I po chwili znowu w lewo, w Puławską.
Po prawej mijamy Park Królikarnia. Jest tam też słynna Warszawianka, gdzie możecie wpaść na odnowę, ale to lepiej po biegu. Za to z lewej strony mijacie lodziarnię Limoni, oj jakie pyszne lody! :) W sumie tą Puławską i dalej Waryńskiego biegniecie tak 4 km mijając jeszcze na końcu Plac Unii Lubelskiej. A tam…, nie, nie lody. Kawiarnia Być Może. Polecam wszystko co mają w ofercie. A bezę kupujcie odrazu całą, bo na kawałku się nie skończy ;)
Jesteśmy przy Metro Politechnika. Do tej pory nie napisałem nic o przewyższeniach trasy. Bo takich do tej pory nie było! Poza wiaduktem jest płasko jak stół. A teraz zaczynamy lekko zbiegać na Trasą Łazienkowską. I dalej sama trasa również jest lekko pochylona w dół. Po prawej mijacie polskie Iten, czyli Agrykolę :) Na samym moście, biegnąc na wschód możecie się spodziewać wiatru w plecy. Później wiaduktem w dół na Solec. Czternaście kilometrów, czyli 2/3 trasy za wami. Teraz ponownie płasko wzdłuż Wisły, na północ. Wioślarska, Wybrzeże Kościuszkowskie, Wybrzeże Gdańskie. Jedyne urozmaicenie to wbieg i wybieg z tunelu na Wisłostradzie, który jest już świetnie znany z biegów organizowanych przez Fundację Maraton Warszawski. Ale wzdłuż Wisły zaczną się kłopoty. Kłopoty, ponieważ w nogach będzie już 15 km i bieg zaczyna mocno dawać znać o sobie. I proszę, wszyscy razem błagajmy, żeby na tej całej Wisłostradzie albo nie wiało w ogóle, albo wiało z Południa, co się prawie nie zdarza. Ale tutaj ten wiatr może być kluczowy.
Zostawmy już warunki atmosferyczne w spokoju, i tak nie mamy na nie wpływu. Jesteśmy na 18 kilometrze. Zaczyna się podbieg! Wenedów, Zakroczymska, Konwiktorska. Spokojnie, nie jest tak źle jak to wygląda na profilu trasy. Podbieg jest łatwiejszy niż ten na Agrykolę. Ma wypłaszczenie na środku. I po jego pokonaniu pozostają nam 2 kilometry do mety. Tylko dwa kilometry! Zamykacie oczy i ciśniecie. Albo Ci co zwiedzają, to otwierają, bo zaczyna robić się naprawdę ładnie i mocno turystycznie.
Biegniemy przez Bonifraterską i Miodową. Później Krakowskie Przedmieście. Uwaga, będzie trochę po kostce brukowej, ale w miarę równej. To już finisz, skupcie się na biegu, zabytki pooglądacie po przekroczeniu mety. Aha, zapomniałem. Na Starówce jest lodziarnia Wojciecha Hodunia. Oj warto tam zajrzeć! Ale do mety jeden kilometr, wiec lody może już faktycznie zostawmy na deser. Skręcamy w Ossolińskich i mocno kręcimy. Ostatnie 500 metrów to dużo zakrętów i w końcu ulica Moliera i finisz! Skaczecie z radości, udało się, na pewno osiągnęliście zamierzony cel (tak macie to sobie wizualizować! ). A teraz możecie już iść świętować.
I tak na sam koniec, na serio. Trasa jest łatwa i szybka. Prognozy pogody są dość dobre. Jeżeli wiatr nie będzie przeszkadzał, to naprawdę można na tej trasie zrobić super wynik. Czego sobie :) i Wam życzę. POWODZENIA!
PS – poza lodziarniami Malinova, U Hodunia i Limoni, śmiało mogę polecić też Lody Prawdziwe i Ulicę Baśniową. I oczywiście Grycan, który cały czas nie chce przesłać mi umowy sponsorskiej ;)