W niedzielę zaczynam na dobre sezon startowy. Na początku miał to być Bieg Żołnierzy Wyklętych w Parku Skaryszewskim. Ale ostatecznie zdecydowałem się na Półmaraton Wiązowski. Mają być dobre warunki, więc nie ma co się oszukiwać. Będę biegł na maksa. Czy to starczy w końcu na złamanie 1:10:00? Mam nadzieję, że tak.
Do końca nie wiedziałem jak biec. Ale stwierdziłem, że nie ma sensu startować wolniej. Jestem w tej chwili w dość dobrej formie. Na pewno szybkościowo nigdy nie byłem tak dobry. Na 5 km na pewno stać mnie teraz na poprawę rekordu życiowego i to o dobre kilkanaście sekund. A jak będzie z półmaratonem? Sam nie wiem. Ale zawsze uważałem, że trzeba korzystać z chwili. Jak nie ryzykujesz to nie wygrywasz.
Często słyszę, że tu ruszyłem za szybko, tam pobiegłem z mocno. Ale ja to ryzyko podejmuję świadomie. Wolę raz pobiec na maksa swoich możliwości niż dziesięć razy mieć niedosyt na mecie. I tak zamierzam biec w Wiązownie. Zapowiada się, że warunki będą dobre. Mam nadzieje, że nie będzie przeszkadzał wiatr. Więc trzeba korzystać z okazji.
Do dziś mam życiówkę z półmaratonu w Tarczynie, gdzie złotówki bym nie postawił na wynik poniżej 1:11:00 Ruszyłem tempem sporo szybszym, biegłem w grupie, biegło mi się rewelacyjnie. Czas na mecie 1:10:13 a ja do dziś nie wiem jak to się mogło stać. To był mój najlepszy bieg w życiu. I takie biegi pokazują, że trzeba korzystać z okazji. Czasem trzeba zdać się na intuicję i łapać wynik póki można, bo nie wiadomo co będzie za jakiś czas.
Ale już odjechałem zupełnie od tematu :) Fajnie byłoby zrobić ten czas. Wtedy ze spokojną głową mogę się szykować na Półmaraton Warszawski i odpuścić trochę przygotowania (w moim slangu znaczy to bardziej przycisnąć, mniej odpocząć do Półmaratonu Warszawskiego bo i tak wynik na wiosnę w półmaratonie już mam i skupić się z całymi przygotowaniami na maratonie :) ). Bo jednak ten maraton to zawsze jest cel numer jeden. Szkoda tylko, że to jedyne zawody, na które nie mogę się na tą wiosnę zdecydować. Jedno jest pewne. Albo kwiecień, albo wiosna bez maratonu :)
Trzymajcie kciuki za wynik w Wiązownie, a ja zajadam dalej popcorn i obejrzę jakiś film. Może coś na motywację :)
PS – raz biegłem ten półmaraton. Kompletnie przeziębiony i z temperaturą. Wystartowałem na 1:10 i w połowie kompletnie straciłem siły. Jakby tego było mało dostałem jakiś skurczy żołądka, co było wynikiem choroby. Kilka minut posiedziałem gdzieś na ławce a jak mi przeszło to pobiegłem do mety, bo było zimno i nie chciało mi się marznąć. Czas coś ok 1:16. Start życia, co za wspomnienia :D
PS2 – mam nadzieje, że dobrze odmieniałem Wiązowna. Jeżeli nie to wszystkich bardzo przepraszam :)