To miał być łatwy tydzień, tylko z jednym akcentem w postaci interwałów i zawodami w sobotę. Niestety, jak zwykle potwierdziło się, że regeneracja jest równie ważna jak sam trening. Może nie trenowałem za ostro. Ale ciągłe niedosypianie i złe odżywianie zrobiło swoje. W weekend byłem przemęczony, a sił na zawodach starczyło mi na 3 km. Później już ratowałem się żeby nie było katastrofy…
1) Poniedziałek
Rano 8 km, wieczorem 8 km. Wolne tempo, regeneracyjne. Puls również bardzo niski. To był dzień odpoczynku. Ogólnie było strasznie gorąco, wieczorem nie było czym oddychać. Niestety po tych dwóch lekkich biegach nie spałem za dużo…
2) Wtorek
Rano 6 km, wieczorem 16 km. Oba biegi luźne. Niestety gorąc, praca i zarwane noce dały o sobie znać. Wieczorem byłem wykończony. Nie chodziło o to, że byłem zmęczony fizycznie. Puls niski, ale czułem się przez cały bieg, jakbym miał się zaraz przewrócić… Zacząłem też testy wałka Balckroll, BOLI!!! :)
3) Środa
Ponieważ w środę robiłem interwały, postanowiłem się już dobrze wyspać. Poza tym nawet całkiem dobrze jadłem i idąc na trening byłem dobrej myśli. No i nie było tak źle, nawet wróciłem całkiem zadowolony. Nabiegałem 6×800 metrów z przerwą ok. 2 – 2:15 min. Same odcinki w tempie 3:08 – 3:10 min/km. Wiem, że nie wygląda to imponująco, ale naprawdę jak na mnie to potwornie szybko :) Dość powiedzieć, że chyba tylko raz biegałem szybciej taki trening.
Ten dzień pokazał, jak wiele może zdziałać chociaż jedna dobrze przespana noc i odpoczynek. Byłem innym biegaczem. Dzień wcześniej przewracałem się przy 4:30 a dziś biegałem całkiem dobrze 3:10…
4) Czwartek
Rano 10 km, wieczorem 8 km wolno, pierwszy zakres, niski puls. Z założenia miał to być odpoczynek. Z perspektywy czasu ten poranny trening był kiepskim pomysłem. Byłem zmęczony i potrzebowałem dłużej pospać. Mogłem wieczorem zrobić jakieś 15 km i na pewno lepiej by to wyszło…
5) Piątek
10 km rozbieganie przed zawodami, bez historii.
6) Sobota
Rano – 10 km w ramach Biegu Marszałka Sulejówka. Więcej pisałem o tym tutaj: Zawody to zawody. Nie było mocy, nie było lekkości. W dodatku byłem przejedzony i ciężki. Ogólnie jeden z gorszych startów w moim życiu. Bez wiary, walki. Więcej coś takiego nie ma prawa się powtarzać.
Wieczorem – 10 km roztruchtania, lekko, regeneracja po zawodach.
7) Niedziela
25 km wybiegania, pierwszy zakres. Ale zrobiłem lekki fartlek. Czasem przyspieszyłem na jakiś podbieg, chwilami popędziłem zbiegiem. Starałem się łapać odcinki crossowe. Urozmaicałem jak mogłem. Ogólnie czułem się chyba lepiej niż dzień wcześniej. Fizycznie może nie, ale jakoś głowa lepiej zaczęła pracować :)
8) Podsumowanie
Ten tydzień to ewidentny brak regeneracji. Na szczęście wyciągnąłem wnioski i następny tydzień, pomimo większej objętości, był o niebo lepszy. Cały czas trzeba czuwać nad treningiem, wyciągać wnioski i robić korekty. Szkoda tylko, że cały czas zdarzają mi się takie błędy treningowe.