Dalej nadrabiam zaległości, ale obiecuję, że w tym tygodniu już dogonię obecne treningi. A dziś wracam do pierwszego tygodnia przygotowawczego do maratonu. Pewnie wyda Wam się on trochę dziwny jak na pierwszy tydzień. Sporo szybkiego biegania i zawody na koniec połączone z wybieganiem. Ale tak naprawdę przeszedłem przez niego bardzo gładko i dobrze mi się biegało.
Cały tydzień skomplikowały sobotnie zawody. W przeciwnym razie na pewno wybieganie zrobiłbym w niedzielę. Dał sobie więcej czasu na odpoczynek między akcentami w tygodniu a wybieganiem. Niestety w takim wypadku musiałem to jakoś upchnąć w te kilka dni. Start był formą biegu w tempie maratońskim, nie spinałem się tam na maksa, więc udało się wszystko zrealizować w założonych czasach.
Poniedziałek
Rano: 10 km Easy, wieczorem: 8 km Easy. Dwa lekkie treningi, bardzo fajnie mi się biegło. Zero problemów z prędkością i techniką. Lekko.
Wtorek
O właśnie, pora popracować nad szybkością. A, że od czegoś trzeba zacząć to postawiłem na 400 metrowe odcinki z przerwą 400 metrów w truchcie. Dokładnie było to 12 x 400. Miało być 74, 75 sekund, ale biegałem z wiatrem i wyszło po 72, 73 sekundy. Mogą Wam się wydać śmiesznie słabe te czasy, ale ja mocarzem szybkości nigdy nie byłem i tak szybko ostatnio biegałem…, nie pamiętam :D W każdym razie wszystkie odcinki równo, bez kryzysu. Zadowolony wróciłem do domu. Wieczorem moje nogi starały mi się bardzo dobitnie wytłumaczyć, że nie lubią takiego treningu i będą mnie bolały za karę całą noc. Ale je olałem i nie dam się złamać :)
No i niespodzianka, trafiłem na okładkę biegania. No dobra, dla mnie to nie była niespodzianka bo przecież wcześniej robiliśmy specjalnie zdjęcia. Ale pamiątka do końca życia :)
Środa
Wieczorem 19 km drugiego zakresu. Biegło mi się wręcz rewelacyjnie, w ulewnym deszczu, ale cały czas hamowałem tempo, żeby nie było za szybko. Naprawdę znakomity trening. Czyżby te 400 metrówki tak mnie pobudziły do biegania? Ale w końcu przyszedł czas na regenerację, w końcu w sobotę zawody…
Czwartek
Rano 10 km Easy a wieczorem 8 km Easy. Oba biegi wolne, z Dużem naciskiem na odnowę. Rano 10 km zrobiłem na siłowni bo na zewnątrz tak lalo, że bardziej przypominało by to człapanie po kostki w wodzie. Cały czas byłem wypoczęty, bardzo szybko się regenerowałem w tym tygodniu. A na koniec odbył się kolejny trening Reebok przygotowujący do BMW Półmaratonu Praskiego. Tym razem były podbiegi.
Piątek
Zrobiłem 14 km w tym 6 przebieżek po 100 metrów. Tempo średnie 4:06 przy pulsie 138, więc byłem całkiem dobrze. Niestety powoli zacząłem odczuwać trudy tygodnia. Zabrakło właśnie tego jednego dnia. Jakby zawody były w niedziele to startowałbym dużo lepiej wypoczęty. A tak musiałem potraktować ten start jako tylko i wyłącznie trening. No cóż, zawody docelowe dopiero za 18 tygodni, i to jest główny cel a nie sobotni Puchar Maratonu Warszawskiego.
Sobota
26 km wybiegania w tym 10 km w tempie maratońskim. I to właśnie zawody były tym tempem. Zrobiłem długą rozgrzewkę, ponad 6 km z 4 przebieżkami na koniec. Nie powiem, nie leciałem :) Byłem zmęczony, uda przemęczone, puls podwyższony. Te 10 km biegłem ze średnia prędkością ok. 3:30, to wolno. Planowałem 3:25, ale nawet nie było takiej opcji, i tak się nieźle zmęczyłem. Od początku biegłem sam. No i po zawodach, na koniec jeszcze 10 km schłodzenia, czyli dokończenie wybiegania. W sumie udany dzień. Bieg wygrany, trening zrobiony. Nie ma co marudzić.
Niedziela
Wieczorem 14 km biegu regeneracyjnego plus sporo sprawności i rozciągania. Tak, żeby zakończyć ten tydzień lekko i w jednym kawałku. W końcu w następnym czekają kolejne wyzwania.
Podsumowanie
Jak na pierwszy tydzień to naprawdę nieźle. Jeszcze maly kilometraż, stąd pewnie tak szybko się regenerowałem i praktycznie z dnia na dzień byłem gotowy na szybkie bieganie. Na uwagę zasługuje element szybkościowy. Zamierzam przynajmniej przez 6 pierwszych tygodni biegać we wtorki interwały. Będę stopniowo je wydłużał i skracał liczbę powtórzeń. Ten trening robię kosztem biegów progowych, które wrzucę do programu na jakieś 12 tygodni do maratonu. Jedyne co może niepokoić, to pobolewający lewy staw skokowy. Raz boli mniej, raz bardziej. Raz rozścięgno, raz Achilles. Do końca nie wiem co to jest, ale mocno mnie irytuje i potrafi przeszkadzać w treningu. Zobaczymy jak będzie za tydzień.