Kompletnie zapomniałem o podsumowaniu tygodnia. Dopiero ktoś mi przypomniał, więc postanowiłem kontynuować wątek. W sumie jak na moim blogu znajdziecie tekst o BPS, to będzie praktycznie moje podsumowanie. Ale zawsze może ktoś coś ciekawego wyciągnie z tego tekstu. Jak się zakończył tydzień sami dobrze wiecie :) Czy to kwestia BPS? Na pewno nie, bo pod koniec przygotowań, czyli w sobotę czułem się naprawdę świetnie.
1) Poniedziałek
15 km rozbiegania, w tym 6 przebieżek po 20 sekund. Nie było ognia, ale z każdym kilometrem prędkość rosła. Na początku byłem mocno zaspany i jakiś bez życia. Obudziły mnie dopiero przebieżki. I tyle. W dzienniczku zanotowane mam też dużo snu :) Ale cały tydzień spałem po 8 godzin, więc nie będę chyba tego zaznaczał przy każdym wpisie.
2) Wtorek
We wtorek zrobiłem ostatni akcent. Już nic mocnego, 4 x 1200 w tempie półmaratonu. Czyli średnio ok. 3:15, na równej, asfaltowej prostej. Nie powiem, żeby był ogień, ale tragedii też nie było. Jedyne na co mogę narzekać to ociężałe nogi. Wydaje mi się, że poprzedni tydzień był za mocy i jednak nie zdołałem się na czas ogarnąć. Za mało uwagi poświęciłem w poprzednim tygodniu na regenerację. Tak się nie da, na 10 km albo 5 km w tydzień można zrobić BPS. Na 21 i 42 to już za mało.
3) Środa
12 km rozbiegania, w tym 6 przebieżek po 20 sekund. W sumie odczucie identyczne jak w poniedziałek. Ale tempo przy tym samym pulsie i zmęczeniu już zauważalnie szybsze.
4) Czwartek
10 km rozbiegania, w tym 4 przebieżki po 20 sekund. Już naprawdę byłem szybki. Zacząłem biec dość lekko, można powiedzieć, że chwilami noga wyrywała się do przodu. Po tym treningu byłem dobrej myśli.
5) Piątek
Wolne
6) Sobota
Po długim śnie i śniadaniu zrobiłem 6 km rozbiegania. Co tu dużo mówić, leciałem. Zwalniałem na siłę, żeby nie szaleć. Ale tempo 4:00 było dla mnie zwykłym rozbieganiem, zero zmęczenia przy takich czasach. Tak jeszcze nie biegałem, nawet rok temu przed Maratonem Warszawskim. Później już tylko prawidłowe odżywianie, odbiór pakietu, dużo snu i byłem gotowy. Co ciekawe ja nigdy nie mam problemu ze snem dzień przed startem. Zasypiam jak dziecko i śpię dobrze jak rzadko kiedy :)
7) Niedziela
Wszystko jest już opisane: Półmaraton Warszawski 2014 – relacja
Dodam może, że główną przyczyną, dlaczego nie złamałem 1:10 była zła taktyka biegu. Myślałem, że wytrzymam tempo na 1:09 przynajmniej do Agrykoli. Niestety, nie udało się. Brakowało mi obiegania na prędkościach startowych, co w połączeniu z zakwaszeniem z pierwszych kilometrów biegu skończyło się człapaniem między 11 a 17 kilometrem. Następnym razem będzie lepiej :) Aha, trochę zapomniałem o naszym starcie drużynowym. Po raz kolejny stanęliśmy na podium. Co prawda miny nie tęgie na tym zdjęciu, ale naprawdę cieszymy się, że cały czas łapiemy się do czołówki klasyfikacji drużynowych. Na Maratonie Warszawskim powalczymy o wyższy stopień podium :)
8) Podsumowanie
Też nie ma za bardzo co podsumowywać. BPS dobry, ale zmęczenie z poprzedniego tygodnia było zbyt duże. Moim zdaniem trochę się to odbiło na starcie. A sam bieg to splot różnego rodzaju błędów. Z tym, że moim zdaniem jak forma jest naprawdę super, to nie ma wtedy błędów. Więc już nie szukam przyczyn na siłę, tylko dalej robię swoje i mam nadzieje, że następnym razem wszystko pójdzie po mojej myśli.
Fotografie: Bartosz Rymkiewicz (Bieganie.pl), Fundacja Maratonu Warszawskiego