Czas na kolejne podsumowanie. W tym tygodniu w końcu pobiegłem swoje pierwsze zawody, pierwsze chyba od maratonu z Lucernie! Całkiem dobry czas, średni drugi zakres na samym początku, sporo regeneracji, super pogoda do biegania. Te kilka wyrazów charakteryzuje ten tydzień, który kończę z optymizmem i wiem na czym muszę się teraz skupić.
1) Poniedziałek
Wolne! Nauczony poprzednim tygodniem postanowiłem odpocząć. Nic nie robiłem. Skupiłem się na odpoczynku. Niestety znowu nie wytrzymałem z jedzeniem. Zamiast iść spać na noc najadłem się tyle tłuszczu, że rano nie było wesoło…
2) Wtorek
Rano 23 km w drugim zakresie. Biegałem ok. 7:00 wzdłuż Wisły. Piękna trasa, jedna z najładniejszych w Warszawie. Ale na pięknych widokach się skończyło. Niestety „dieta” dzień wcześniej dała o sobie znać. Strasznie bolał mnie żołądek, walczyłem z tymi kilometrami jak bym biegł zawody a nie drugi zakres. W dodatku wracałem pod wiatr. Miało być szybciej, skończyło się średnio po 3:55 min/km. Dalej to drugi zakres, ale po dniu wolnym powinno być kilka sekund szybciej. Wieczorem jeszcze lekkie rozbieganie po Agrykoli i trochę stabilizacji.
3) Środa
Nie udało mi się wstać rano. Mój dialog z własnym sumieniem zasługuje co najmniej na Oscara.
– Ide biegać, muszę zrobić trening, wstaję!
– Odpuść, nie masz siły, nogi Cię bolą, brakuje Ci snu, wieczorem zrobisz więcej
– Nie mogę, muszę, zawody co raz bliżej
– Musisz się regenerować, nie wychodź spod kołdry
– Nie mogę być słaby, muszę być systematyczny
– Nie zapominaj o odpoczynku!
I tak 45 minut aż w końcu przegrałem… Nie dałem rady. Za to wieczorem zrobiłem sobie nagrodę. Skończyłem pracę o 15:00 i szybko pojechałem do Lasku Bielańskiego. Uwielbiam tam biegać, było super. Nogi może i zmęczone ale 20 km po 4:10 udało się zrobić, puls ok 140. Dobrze mi się biegło. Skończyłem jak zaszło mi słońce. Szkoda, że nie mogę codziennie tam trenować. Wspaniałe miejsce.
4) Czwartek
To już powoli myślenie o zawodach. Ale nie chciałem rezygnować z treningu. Mocno zmęczony zrobiłem ze znajomym rozbieganie 16 km po 4:25 min/km i potem jeszcze 3 km podczas treningu z grupą. Ale to już było bardzo wolno. Chciałem jeszcze zrobić trochę sprawności, ale nie miałem siły. Już wiedziałem, że sobotni bieg będzie na sporym zmęczeniu. Ale to w sumie start kontrolny, więc nie przejmowałem się za bardzo.
5) Piątek
10 km rozbiegania. Nic więcej. Nie ma co się rozpisywać. Lekkości nie było :) Za to pierwszy raz biegłem w opaskach na uda Compressport. Bałem się tego, wyglądają jak damskie pończochy, ale było ok. Prawdziwy test zostawiłem jednak na niedzielne wybieganie.
6) Sobota
Relację z biegu pisałem tutaj: Bieg Tropem Wilczym 2014. Nie będę pisał jeszcze raz tego samego. Może powiem jak wygląda rozgrzewka i schłodzenie. I inne ciekawostki związane z moimi startami. Śniadanie jem 3 godziny przed startem. Prawie zawsze bułki z miodem, dżemem. Czasem jest to jakaś szybka. Do tego woda. Rozgrzewkę zaczynam ok 30 minut przed startem. Czasem jem żel energetyczny przed rozgrzewką. Biegam ok 2 – 2,5 km lekko narastającym tempem. Na koniec 4 lub 5 przebieżek w tempie startowym. Raczej się nie rozciągam. Czasem zrobię kilka wymachów. Po biegu robię rozbieganie. Ok 2, 3 kilometrów. Bardzo wolno. Potrafię przedłużyć start robiąc po biegu jeszcze jakieś 6 – 8 km, żeby razem wyszło ok 20 km. Robię tak, jak traktuję start tylko i wyłącznie jak przygotowanie do startu docelowego. Tak było w sobotę. Później szybkie jedzenie i po sprawie. Troszkę się rozciągam, ale bez przesady.
Wieczorem jeszcze poszedłem z bratem trochę rozruszać nogi. Wyszło ok 10 km, o dziwo dość szybko, bo poniżej 4:20 min/km. Jeszcze adrenalina po zawodach dawała o sobie znać :)
7) Niedziela
Przyszedł czas na niedzielne wybieganie. O dziwo rano wstałem z łóżka i było naprawdę dobrze. Nie czułem tego startu w nogach. W końcu regeneracja na wysokim poziomie. Szybko zjadłem lekkie śniadanie i pojechałem po Łukasza Oskierko, żeby razem z nim zrobić 30 km po Lasku Bielańskim. Łukasz dzień wcześniej na zawodach byłe przede mną.
Razem czas szybciej leciał. Średnie tempo 4:23 min/km, dzień po zawodach i wieczornym rozbieganiu. Puls nie przekraczał 130. Lekko, spokojnie, przyjemnie. Co prawda ostatnie 8 km już było czuć w nogach, ale w końcu trenujemy do maratonu. W opaskach biegało się całkiem przyjemnie. Ale na więcej wniosków i podsumowanie trzeba poczekać. Uda jak po takich dwóch dniach naprawdę czują się dobrze. Czy to zasługa opasek? Czas pokaże.
8) Podsumowanie
To był naprawdę dobry tydzień. Przede wszystkim w końcu się sprawdziłem na zawodach i nie było źle. Wiem już gdzie najwięcej traciłem podczas treningów, niestety cierpiałem przez słabą regenerację. Brak snu, kiepskie pory i jakoś posiłków. Jak zwykle obudziłem się, kiedy uświadomiłem sobie, że zaraz zawody. Ale ten tydzień pokazał, że potrafię wejść na właściwe tory. A teraz czas zacząć trening na prędkościach startowych. Pobiegać 3:15 – 3:20, żeby Półmaraton Warszawski ukończyć z takim uśmiechem na twarzy, jak Bieg Tropem Wilczym :)
PS – Zdjęcia zostały pobrane z portalu maratonczyk.pl, ich autorką jest Dorota Świderska. Zapraszam do pełnej galerii: GALERIA