„Ostatni Wyścig” – Jean Hatzfeld

Ostatni wyścig

Ostatnio miałem sporo wolnego. Kontuzja, później wakacje. Długi weekend. Niestety ze mną jest tak, że im więcej mam wolnego czasu tym gorzej nim zarządzam :) W efekcie na blogu wiało kompletną pustką, facebook milczał a ja cały czas mówiłem sobie „jutro coś napiszę”. Niestety chyba mój organizm potrzebował psychicznego i fizycznego odpoczynku od biegania i nie mogłem się zabrać nawet do jednego zdania. Ale urlop skończony, możemy zabrać się za pisanie postów. Trochę na tych wakacjach poczytałem. Trafiły się też książki o bieganiu lub tematyce biegowej. Dziś pierwsza z nich, „Ostatni Wyścig”.

Historia wręcz niesamowita. Francuski dziennikarz i korespondent wojenny o imieniu Frederic wyrusza do ogarniętej konfliktami Etiopii, żeby robić reportaż z frontu, gdzie mamy do czynienia w konfliktem zbrojnym. Jest on wielkim fanem sportu i zupełnym przypadkiem w jednym z żołnierzy rozpoznaje dawnego mistrza maratonów, niejakiego Ayanleha Makedę. Sam Makeda wygrał dwie olimpiady, niestety po biegu w Pekinie został zdyskwalifikowany za doping. W jego krwi wykryto Furosemid, środek moczopędny, który pozwala szybciej pozbyć się z organizmu niedozwolonych substancji. Tak zaczęła się jego tragedia.

Sam Makeda przedstawiony jest jako ktoś kochający bieganie. Nie zależy mu na pieniądzach, sławie. Kocha biegać, jest skromny i niesamowicie ambitny. Jego idolem jest Abiba Bekele. Autor pisze, że codziennie rano biega 50km (w tym miejscu postawiłem duży znak zapytanie, autora chyba poniosła fantazja) a wieczorem trening z zegarkiem (interwały, tempa itd.). Mieszka w Paryżu z żoną Tirunesh zatrudniony przez niejaki Ishim Club, który skupia gwiazdy sportu. Mają w swoich szeregach wielu mistrzów, fizjoterapeutów, lekarzy, trenerów. Jednym słowem idealne warunki do treningu. Makeda wyrasta na maratończyka numer jeden na świecie, wygrywał Chicago, NY, Boston. Olimpiadę w Sydney. W końcu przychodzi czas na Pekin. Kolejne wielkie zwycięstwo. Do ostatnich metrów idzie łeb w łeb z Wanjiru i wygrywa na finiszu. Wtedy zaczyna się równia pochyła…

Po biegu robione jest mu badanie antydopingowe. W jego krwi zostaje wykryty furosemid. Makeda okrywa się złą sławą. Władze Etiopii chcą wszystko szybko zamieść pod dywan. Nikt nie pyta się skąd ten środek, o co chodziło. Sam Makeda szybko zesłany zostaje do wojska gdzie czeka go ciężka praca. Jego żona błyskawicznie z działaczki UNESCO wysłana zostaje do Etiopii i odcięta od świata. Frederic spotyka się z osobami znającymi Makedę. Z jego żoną, fizjoterapeutką. Dowiaduje się skąd doping w krwi biegacza. Że oczywiście nie miał z tym nic wspólnego, ale w takiej sytuacji niewiele mógł zrobić, nikt nie chciał tego rozgrzebywać. Etiopia nie chciała być kojarzona z dopingowiczami. Koniec i kropka, Ayanleh przestał istnieć. Na szczęście został odnaleziony a jego historia opisana. Naprawdę piękna i wzruszająca historia. Książka naprawdę wciąga i pozwala wczuć się w tragedią człowieka.

A teraz coś co mnie tochę wkurza. Kim był Ayanleh Makeda? O jakim ściganiu się w Pekinie mówimy skoro Wanjiru rozniósł tam wszystkich w pył. Drugi był Gharib a trzeci Kebede. Jaki Boston, Chicago i NY? Co to jest do cholery Ishim Club? Czy ktoś w ogóle o tym słyszał? Obejrzałem jeszcze raz finisz z Pekinu, nic.

No chyba komputerowo go nie wycięli. Wszystko fajnie i pięknie ale ta książka jest wszędzie jako dokument, prawdziwa historia!!! Chociażby w takim empiku:

http://www.empik.com/ostatni-wyscig-hatzfeld-jean,p1072537272,ksiazka-p?gclid=CIrn_Ze7i7kCFUJc3godAWUAbQ

A biorąc pod uwagę, że to wszystko zostało zmyślone to lekkie przegięcie. Ludzie kupują tą książkę i myślę, że to jest na faktach, że czytają prawdziwą historię. Co prawda widać, że autor interesuje się sportem i nawet fajnie o tym wszystkim pisze. Ale jak zdasz sobie sprawę, że to wszystko fikcja to już nie robi takiego wrażenia. Wolał bym przeczytać historię Wanjiru :) Nie mniej jednak polecam. Na pewno każdy fan biegania a w szczególności maratonów będzie czytał z wypiekami na twarzy!

More from Bartosz Olszewski
Podsumowanie tygodnia 2014.06.09 – 2014.06.15
To miał być łatwy tydzień, tylko z jednym akcentem w postaci interwałów...
Read More