Nie pykło. 1:10:48 i dalsza pogoń za złamaniem magicznej bariery.

półmaraton wiązowski
Przykład mojego startu, bez pełnego odpoczynku, z dwoma akcentami w tygodniu

Niestety nie udało się. Chyba powinienem zatytułować ten tekst „Mistrz Polski Dziennikarzy” w Półmaratonie :) Byłoby dużo bardziej optymistycznie. Ale celowałem w złamanie tych 1:10 i tylko na tym się koncentrowałem w tym biegu. Jednak dziś wcale tak smuto nie będzie. Nie udało się, ale kto powiedział, że zawsze będzie łatwo.

Bieg nie był łatwy. Przed startem wszystko odbywało się bez problemu. Standardowe śniadanie. Szybki dojazd. Odbiór pakietu. No i rozgrzewka. Ta była bardzo dobra. Spokojnie truchtałem nawet do prędkości 4:00 min/km a przebieżki w ogóle mnie nie męczyły. To zawsze jest dla mnie jakiś wyznacznik formy. Jeszcze kilka łyków wody. Szybka toaleta i stałem na starcie. Wszystko sprawnie. Temperatura optymalna. Byłem przekonany, że to 1:10 jest do złamania.

sniadanie_przed_startem

Bum, ruszyliśmy. Pierwsze kilometry to spokojny bieg w swoim tempie. Bardzo szybkim tempie. Biegło mi się luźno i lekko. Pierwsze 2 km po 3:15. Przede mną spora grupa liderów. Za mną mniejsza grupka biegaczy. I już pierwszy błąd, a raczej wielbłąd. Zaryzykowałem. Poszedłem własnym tempem, zamiast trzymać się grupki za mną. Co prawda wyrobiłem sobie nad nimi całkiem spora przewagę, ale kosztowało mnie to strasznie dużo sił i nie było w ogóle tego warte. No cóż, już o tym pisałem. Czasem ryzyko się opłaca, czasem mniej.

Od 5 kilometra strasznie wiało w twarz. Walczyłem sam z tym wiatrem jak mogłem, ale to już było ponad moje siły. Miałem dwa kilometry po 3:30. W dodatku puls bardzo wysoki a ja już ledwo dyszałem. Około 9 a może 10 kilometra doszła mnie grupa 3 biegaczy. Nawet byłem szczęśliwy, dość miałem samotnego biegu. Na nawrocie 35:45. Nie ma co się oszukiwać, koniec marzeń o 1:10. Nie żebym nie podjął walki. Ale następne 2 kilometry z dość długim podbiegiem dosłownie mnie wykończyły. Nie dość, że nic nie nadrobiłem, to jeszcze straciłem kilka sekund do zakładanego czasu. Już starałem się tylko utrzymać grupę, ale z każdym metrem było to coraz trudniejsze.

wykresy

Aż w końcu puściłem. Był chyba 14 kilometr. Myślałem, że już po mnie, że zwolnię bardzo, że będzie to fatalny czas. Ale o dziwo po jakiś 300 metrach wróciłem do żywych. Nie dość, że wrócił dobry rytm to jeszcze przyspieszyłem. Goniłem grupę. Złapałem dwóch biegaczy. Zacząłem dyktować tempo. Dogoniliśmy zawodnika z Ukrainy a ja biegłem coraz szybciej. Urwałem się stawce na 19 kilometrze i minąłem linię mety z czasem 1:10:48. Ostatnie kilometry biegłem po 3:16, ostatni kilometr w 3:11. I bądź tu mądry, po takim kryzysie, po chwili, kiedy już chciałem zupełnie odpuścić. Zdecydowałem się powalczyć, nie zrobiłem czasu, ale dziś wiem, że warto było. Psychicznie ta końcówka dała mi więcej niż niejeden udany bieg.

mp_dziennikarzy

Na pocieszenie zostałem Mistrzem Polski Dziennikarzy :) Bardzo miła dekoracja a i nagroda nie przeciętna bo zegarek Garmin Forerunner 620. A do tego jeszcze siatka gadżetów. Jeden z Białorusinów nie mógł zrozumieć jak to jest, że był przede mną i on nie dostał. Wyjmował mi to z siatki, oglądał, dopytywał co i jak i dlaczego on nie dostał. Ehhh, ciężka była to rozmowa.

Nie udało się złamać 1:10, zabrakło prawie minuty. To dużo. W jakim stopniu winny był wiatr a w jakim moje błędy to trudno stwierdzić. Jest już nowa trasa Półmaratonu Warszawskiego. Jest szybka. Mam cztery tygodnie. Jestem trzy razy bardziej zmotywowany na szybki bieg, niż gdybym pobiegł wczoraj poniżej życiówki. Więc może to i dobrze, może tak miało być. Jedziemy dalej. Wczoraj cały wieczór jadłem :) Dziś odpoczywam. Od jutra zapierniczam.

Na PW2015 razem połamiemy 1:10 :)
Na PW2015 razem połamiemy 1:10 :)

Ps – chyba to stanie się już tradycją po zawodach. Wszystkim bardzo dziękuję za doping. Chyba nie muszę mówić, kto miał najwięcej kibiców na trasie. Po nawrocie doping nie ustawał. Może to własnie dzięki wam się podniosłem i skończyłem jeszcze ten bieg w przyzwoitym dla mnie czasie. Dziękuję, naprawdę jestem wdzięczny za każdy doping i zagrzewanie do walki na trasie. To pomaga a ja zawsze to słyszę, nawet jak nie reaguję bo już nie mam siły :)

More from Bartosz Olszewski
Pierwszy trening zmienia wszystko
Ile razy robiliście przerwę od biegania i później ciężko było Wam wrócić...
Read More