Nie ma nic za darmo!

motywacja bieganie
Fot: Marcin Kin

To zdanie stanie się chyba hasłem przewodnim mojego bloga. Już kilkakrotnie to powtarzałem, pisałem o tym i postanowiłem napisać jeszcze raz. Jeżeli chcecie osiągnąć sukces w bieganiu, to nie możecie liczyć na coś takiego jak szczęście, talent czy inne bliżej nieokreślone nadprzyrodzone moce. Musicie na to ciężko pracować, a zostanie Wam wynagrodzone.

Jak już pisałem, moim zdaniem nie ma czegoś takiego jak talent. Można mieć dobre predyspozycje do biegania, ale talent to można mieć do ciężkiej pracy. Szczerze, to wkurza mnie jak ktoś czyjeś dobre wyniki tłumaczy talentem. Jak słyszę zdanie zaczynające się od „jakbym ja miał/miała taki talent jak Ty…”. Masz go, tylko nic z nim nie robisz. Zgodzę się, że jest jakiś „magiczny pierwiastek” (matko, że ja piszę takie rzeczy :) ), ale on decyduje o tym, czy jesteś Michaelem Jordanem czy zwyczajnie zawodnikiem NBA. Czy wygrywasz Tour de France czy dojeżdżasz w peletonie (o tym decyduje jeszcze wiele innych pierwiastków). Natomiast uwierzcie mi, to, że ja biegam maraton godzinę szybciej od kogoś innego, znaczy, że włożyłem w to większą pracę, a nie, że mam talent.

Znam wiele osób, które chciałyby biegać bardzo szybko. Ale z drugiej strony, nie potrafią przekroczyć pewnej granicy. Gratulują zawsze wyników, ale jak napiszę, że mam dość treningu, że już nie mam siły trzymać diety albo, że mnie coś boli, to słyszę „czy to nie za dużo, czy nie przekraczasz pewnej granicy?”. „Ja bym nie mógł tyle biegać, zaraz złapałbym kontuzję”. „Ty to jesteś ze stali, moje nogi by tego nie wytrzymały”. No to niestety muszę Wam powiedzieć, że żeby dojść do pewnych wyników, to te granice trzeba przekraczać. Granice zmęczenia. Ostatnio w wywiadzie Mariusz Giżyński mówił, że często trzeba balansować na granicy kontuzji czy przemęczenia. Trzeba poświęcić bardzo dużo z życia prywatnego, wielu rzeczy sobie odmawiać. Nie ma wyjścia, jak pisałem powyżej, nie ma nic za darmo.

Ja nie jestem ze stali, zwyczajnie robię wszystko, żeby nie łapać kontuzji. Ja nie biegałem od początku ponad 150 kilometrów w tygodniu, dochodziłem do tego ponad 6 lat, krok po kroku. Ja nie ważę 65 kilogramów, bo z natury jestem chudy. Zrzucałem zbędny tłuszcz przez kilka ładnych lat. Nie urodziłem się z wiedzą na temat treningu, spędziłem tysiące godzin na zgłębianiu tej wiedzy.

Moim zdaniem musicie sobie zadać pytanie, czy naprawdę tak bardzo chcecie biegać tak szybko, żeby poświęcić tyle, co my poświęcamy? Ja sobie doskonale zdaję sprawę, że w zdecydowanej większości odpowiedź brzmi, nie. Macie inne pasje, zainteresowania, życie osobiste, którego nie jesteście w stanie poświęcić w tak dużym stopniu. Czy to znaczy, że jesteście skazani na porażkę? W żadnym wypadku!

Pamiętajcie, bieganie ma nam sprawiać radość. A skoro nawet ja to napisałem, to musi coś w tym być. Każdy tę radość odbiera w inny sposób. Dla mnie to jest rywalizacja o najwyższe miejsca na podium, walka o kolejne życiówki. Dla kogoś może być to zrzucenie zbędnych kilogramów, polepszenie stanu zdrowia czy zwyczajne oderwanie się od trudów dnia codziennego. Bardzo mnie cieszy, że obecnie bieganie stało się swojego rodzaju sposobem na spędzanie wolnego czasu, tak po prostu, jak wyjście do kina. Każdy ma swoje, indywidualne bieganie i powinien się nim cieszyć na swój sposób.

Dlatego nie starajcie się komuś wmawiać, że się w czymś zatraca. To on ma się z tym czuć dobrze a nie my. Nie wmawiajcie też komuś na siłę, że biega dobrze dzięki talentowi. Bo dla mnie to jest z jednej strony obdzieranie go z ciężkiej pracy, a z drugiej, usprawiedliwiane samego siebie. Cieszmy się tym, co mamy i biegajmy tak, jak nam głowa podpowiada. Ja też chciałbym biegać jak Mariusz Giżyński. Czy uważam, że on jest bardziej utalentowany niż ja? Nie sądzę. Czy potrafił więcej poświęcić? Zdecydowanie tak!

More from Bartosz Olszewski
Orlen Warsaw Marathon oczami kibica
Tym razem nie biegłem. Chociaż szczerze powiem, że jak tak stałem i...
Read More