Długo zastanawiałem się, który maraton jest najlepszy na świecie. Ciężko to określić, bo przecież kategorii ocen jest tyle, naszych upodobań tyle, że każdemu może pasować coś innego. Osobiście wydaje mi się, że biegłem w dwóch, którym już nic nie dorówna. NYC Marathon i Boston Marathon. I niemal zawsze jak ktoś się mnie pyta, jaki maraton najbardziej warto przebiec, odpowiadam: New York! Bez wahania. Następnie pada pytanie, jaki jest najlepszy według Ciebie maraton na świecie. I mówię: BOSTON! Bez wahania.
To co dzieje się w tych dwóch miastach jest wyjątkowe. Dużo je też różni.
New York City Marathon
To według mnie najlepsza impreza biegowa na świecie. Nic nie dorasta jej nawet do pięt. Ilość kibiców, trasa, start. W ogóle mówię to każdemu, mogę Ci opowiadać godzinami, a dopóki nie pobiegniesz to nie zrozumiesz. Ludzie wracają i mówią mi: no rzeczywiście to jest nie do opisania. Bo jak opisać dwa miliony kibiców na trasie. Jak opisać setki punktów z muzyką, tańcami, występami. Jak opisać tysiące ludzi którzy tam są przy trasie i robią show na setki różnych sposobów. Taki show, że serio zatrzymujecie się, przybijacie piątki, dziękujecie, robicie zdjęcia.
Wszystko w tym maratonie jest wyjątkowe. Trasa! Stoicie na starcie na moście, śpiewają hymn na żywo, nad głowami latają helikoptery, w koło tysiące biegaczy. Przechodzą Was takie ciary, że stoicie i płaczecie ze wzruszenia a w koło zobaczycie tysiące osób ze łzami w oczach. A jeszcze nawet nie wystartowaliście! Potem wbiegacie na Brooklyn i impreza dopiero się zaczyna. Wydaje Wam się, że jesteście w innym świecie. I chcecie tam wracać każdego roku.
Dla osób które biegły np. w Londynie, Walencji. Dla mnie Londyn to taki mniejszy brat tego maratonu. A Walencja to w ogóle jakiś daleki krewny. A przecież te maratony do absolutny top!
Boston Marathon
To dlaczego w moim sercu zawsze Boston będzie na pierwszym miejscu? Sam sobie zadaje to pytanie. Kiedyś dyrektor maratony w NY powiedział, że są bez wątpienia najlepszym maratonem na świecie. I dalej dodał, że jednego nigdy nie będą mieć. Legendy i tradycji Bostonu. I właśnie to sprawia, że jest to bieg wyjątkowy. Gdyby była skala od 1-10, Boston dla mnie w jakimś sensie wybiłby się ponad nią.
Wszystko co tam się dzieje ma olbrzymią tradycję. Każdy kilometr trasy, każda mijana miejscowość to część historii i setek historii z poprzednich lat. To najstarszy maraton na świecie. To bieg kiedy w czasach gdzie inne maratony płaciły już duże pieniądze, tam dalej biegano za darmo. I wiecie co? Startowali najlepsi na świecie, bo to jest Boston.
W USA plany treningowe pisane są przeważnie albo żeby zrobić życiówkę, albo minimum na Boston. Ten bieg ma tam status naprawdę legendarny. Bo w Bostonie nie można zapisać się i liczyć na szczęście w losowaniu. Żeby pobiec w Bostonie trzeba zrobić minimum, zapisać się i zawodnicy z najlepszymi czasami startują w biegu.
W poniedziałek, w Dzień Patriotów, kiedy startuje bieg, cały Boston i okolice żyją tym wydarzeniem. Nie spotkałem się z czymś takim nigdy. Idziesz w kurtce biegu i wszyscy życzą Ci powodzenia. Każdy wie o co w tym maratonie chodzi, wie po co tam jesteście i w końcu kibicuje w dniu biegu. Po drodze mijacie różne mniejsze miejscowości (biegnie się z Hopkinton na wschód w stronę Bostonu. I to są 42 kilometry pikniku. Ilość dzikich punktów odżywczych po drodze jest nie do policzenia. Dzieli częstujące wodą, lemoniadą, bananami. Kibicują całe szkoły, całe remizy czy inne instytucje.
No i kultowe miejsca! Start i zbiegi w Hopkinton. Niesamowity, ogłuszający wrzask kibicek w Wellesley College. W końcu Newton Hills i słynny Heartbreak Hill. Na koniec niesamowita meta na Boylston Street. Jest tego dużo więcej, ale zostawię sobie na oddzielny wpis.
To wszystko sprawia, że dla mnie Boston jest tylko jeden, unikatowy i nie do podrobienia. Nie da się tego kupić, nie da się tego powtórzyć. Zawsze kiedy myślę o Bostonie, o tej piekielnie trudnej trasie, o pięknych chwilach i potwornych kryzysach jakie tam przeżywałem, zwyczajnie się wzruszam. Chcę wrócić tam w 2025 roku, bo mam z Bostonem rachunki do wyrównania.
I rozumiem, że dla większości NY będzie bardziej atrakcyjny. Show i zabawa na pewno jest tam na poziomie, do którego żaden maraton się nawet nie zbliża. Natomiast jeżeli pomyślę o elitarności, historii i legendzie biegu w Bostonie, dla mnie będzie on zawsze na pierwszym miejscu.