Wczoraj startowaliśmy z Kasią w trzecim biegu z cyklu Biegajm’My z DEM’a. 10 km w Konstancinie przywitało wręcz idealną pogodą dla biegaczy. Do tego szybka trasa zapowiadała świetne wyniki. Dla mnie to był pewnego rodzaju test. Chciałem sprawdzić jak mój organizm radzi sobie z szybszym bieganiem jakieś 6 tygodni od powrotu do biegania.
Prawdę mówiąc 40 minut nie było już wyzwaniem. Na treningu w piątek tak dobrze mi się biegło, że zrobiłem trening 4+2+2×1 km, na tempach poniżej 3:50 min/km. W dodatku po lesie. Zmęczony tym treningiem, i sobotnim rowerem, postanowiłem w Konstancinie pobiec wolniej. Razem z Kasię na złamanie 40 minut. Ale jednocześnie był to dla mnie świetny materiał do analizy.
Pogoda była znakomita. Jak szybko można było pobiec udowodnił Krzysiek Wasiewicz, który skończył z życiówką łamiąc 31 minut! W samotnym biegu. Na szczęście ulewa zaczęła się dopiero na koniec dekoracji. Razem z Kasią dotarliśmy na miejsce z samego rana. Prowadziłem rozgrzewkę dla biegaczy przed biegiem na 5 kilometrów, który odbył się o 9:00. Szybko odebraliśmy pakiety startowe. Ponieważ nie zjadłem śniadania, przydało się te kilka batonów które znalazłem w worku i woda :) Ponieważ od poniedziałku do piątku starałem się trzymać lekki deficyt kaloryczny, w weekend mój organizm chyba zaczął protestować i chciał nadrobić.
Na miejscy jak zwykle sporo atrakcji. Mówiłem to przed biegiem i potwierdzam po. To naprawdę znakomite miejsce na zawody, zarówno sam bieg jak i spędzenie miło czasu po biegu. Kawiarnie, liczne animacje, grill w pakiecie, super makaron robiony na miejscu, biegi dla dzieci. I w Konstancinie wszystko szło szybko i sprawnie. W dodatku otaczający start i metę park to idealne miejsce na takie zawody.
O swoim biegu za dużo napisać nie mogę. Mogę powiedzieć, że w końcu wskoczyłem na właściwe tory! W Kazimierzu przebiegłem 5 km ledwo łamiąc 20 minut (co wtedy była dla mnie wyczynem nie z tej ziemi). Średni puls miałem ponad 180 a cierpiałem jeszcze dwa dni. W Konstancinie pobiegłem 10 km w 39:23, na średnim pulsie 157 i praktycznie nie poczułem zawodów. Jeżeli forma rosłaby tak cały czas, za 2 miesiące stanąłbym do rywalizacji Breaking 2 :D
Biega mi się już dużo lepiej. Lżej, Sprawniej. Prawie nic mi nie dokucza. I już chciałbym trenować codziennie, ale jeszcze się hamuje. Wcale tak dużo nie biegam. Nie więcej jak 45 km w tygodniu. Jednak do tego dorzucam sporo roweru i sprawności. Bieg w Konstancinie jasno pokazuje, że jeszcze w tym roku jest szansa powalczyć w jakiś zawodach. Może to będzie maraton, może jakieś ultra. Nie wiem. Na pewno będzie to późną jesienią. Ale teraz trzymam kciuki, żeby ze zdrowiem było wszystko ok, a resztę już sobie wypracuję.
Jeszcze wracając do Konstancina. W tym roku wyczerpały się miejsca. Patrząc na rozwój imprezy, atrakcje i szybką trasę, za rok chętnych może być jeszcze więcej. Mam nadzieję, że tak się stanie, a organizacyjnie uda się wszystko ogarnąć i stanie się to jeden z najpopularniejszych biegów w okolicach Warszawy.
A przed Wami jeszcze przynajmniej dwa biegi w Warszawie organizowane przez DEM’a. Pierwszy to bardzo szybki bieg Warszawa Wilanów. Do wyboru 5 i 10 km. Trasa idealnie płaska. Jeżeli pogoda dopisze, możecie tam wykręcić naprawdę super czas. A 22 września niezwykły i naprawdę wzruszający bieg na Kopiec Powstania Warszawskiego. To nie tyle zawody, ale wspaniałe wydarzenie biegowe, które na pewno zapamiętacie na długo. Powodzenia, a ja biegnę na trening. 35 minut trzeba niedługo złamać! :)