Czas wyjść z okopów. Zakończyć ten okres stagnacji bloga i ruszyć dalej z nowymi siłami. Trochę trwała ta cisza. Dużo obowiązków osobistych (w końcu jestem już dumnym mężem, a zaraz zostanę jeszcze dumniejszym tatą ;) ), obozy biegowe, zmęczenie materiału i zwyczajna chęć odpoczynku. Ale nie oszukujmy się, jakoś bym sobie pewnie z tym wszystkim poradził. Jednak wdarło się w te moje poczynania trochę niepewności, dalej nie wiedziałem czy będę mógł tego lata trenować na 100%. Trochę musiałem w ciszy przeczekać. No ale jestem. Jedni się cieszą, inni wyciągają działa ;)
Dobre wieści są takie, że jestem zdrowy i trenuję już jak za starych dobrych lat. Nie brakuje mi motywacji, tylko z wiekiem ten okres regeneracji zaczyna mnie dobijać. I potrzebuję więcej snu niż nasze koty. Ale daję radę. Mam jeden cel główny na ten rok. Maraton Warszawski. Kocham tę imprezę, uwielbiam kibiców i chce ponownie poznać ten dreszczyk emocji. Ale wiadomo, że nie startuje żeby tylko przebiec. Pozbierałem się po kontuzjach, idę do przodu i na pewno chcę wrócić tej jesienie do biegania maratonu < 2:30. O życiówkach nie myślę, na te przyjdzie czas na wiosnę. Nie wiem na ile przez najbliższe dwa miesiące moja forma będzie wzrastać. Jednak chcę wrócić w rym roku na swój wysoki poziom sportowy, a za rok zdecydowanie go poprawić.
Czy mam zamiar w czymś jeszcze startować? Na pewno. Sam się zastanawiam. Może to będzie Wigry Maraton albo Bieg Bobra w Wigrach w połowie sierpnia? Może półmaraton BMW albo Wilanowski. Na pewno jakaś dyszka w krosie, a może coś płaskiego. Nie mam zaplanowanego kalendarza, ale chętnie bym gdzieś wystartował, poczuł atmosferę zawodów, przewietrzył nogę i płuca :) Problem w tym, że większość weekendów mam już zajętych. Chyba do grudnia :D
Przy okazji podczas tej kontuzji dowiedziałem się jednak bardzo ważnej rzeczy. Zobaczyłem jak ludzie dbają o moje zdrowie i chcą dla mnie jak najlepiej. Kiedyś to zjawisko występowało tylko podczas jedzenia Nutelli lub picia Coli, teraz już mam grupę ekspertów od kontuzji. I tak jak gdzieś pojawi się o mnie tekst, to zaraz będzie komentarz „to ten co miał złamanie zmęczeniowe, za mocno trenował”. Jak tylko zrobię jakiś trening to czytam „pamiętaj, raz już tak trenowałeś i zobacz jak się skończyło”. Z jednej strony to śmieszne, i jak to czytam to naprawdę macham ręką i robię swoje. Ale wiecie co jest smutne, i nie tylko u mnie, ale wszędzie w sporcie. Wielbimy sportowców jak na granicy zdrowia trenują i zdobywają trofea. Jak im się noga podwinie to często o nich zapominamy, przekreślamy, wręcz kpimy z nich. A taka natura sporu wyczynowego. Piszę o tym, bo tak sobie zrobiłem małe śledztwo. I wyszło mi, że z 5 nieprzychylnych komentarzy na temat mojej kontuzji 4 zostały napisane przez osoby, które zaczęły mnie obserwować zaraz po wygranej w Mediolanie. Przykre. Nie dla mnie, bo wiecie gdzie ja to mam… Ale ogólnie przykre. Tym barziej, że w bieganiu wyczynowym zawodników bez kontuzji ze świecą szukać.
Jedziemy dalej. Zaczynając pisać ten tekst miało to być podsumowanie tygodnia. Ale tak się rozkręciłem, że podsumowanie będzie jutro. Chyba brakowało mi pisania. Dziś przeczytałem naprawdę fajną rzecz. Pewnie większość z Was wie o co chodzi z Age Group w triatlonie. Jak chcecie być mistrzami nie wygrywając zawodów, to właśnie dla Was. ŻARTOWAŁEM triatloności! :) Ale zawsze lubię się tutaj pozgrywać. To super inicjatywa dla osób nie zajmujących się zawodowo triatlonem, albo zwyczajnie uznających, że grupa PRO jest dla nich za mocna. I tak mogą zdobywać kwalifikacje na Mistrzostwa Świata w Triatlonie w kategoriach wiekowych, reprezentować kraj itd. Ogólnie świetnie przemyślane, zaplanowane i sprawiające, że każdy walczy o coś swojego. No i będziemy mieli coś podobnego w bieganiu! Tylko w kategoriach 40+ Pierwszy raz jestem smutny, że mam dopiero 35 lat. Za to Kasia się pewnie cieszy, bo wie, że po skończeniu 40 lat nie pójdę w triatlon. O wszystkim możecie poczytać tutaj w zakładce Age Groups. Co roku będą Mistrzostwa Świata. A pierwszą imprezą kwalifikacyjną w Polsce został Maraton Warszawski!
Jeszcze żeby nie było, że przez ostatnie miesiące się obijaliśmy z Kasią. Odpaliliśmy dwie edycję naszych obozów biegowych. Chcieliśmy, żeby to naprawdę było coś super, coś co odróżnia nas od reszty propozycji na rynku. Połączyliśmy bieganie, trening uzupełniający ze swoistą agroturystyką i wypoczynkiem w pełnym spokoju na Suwalszczyźnie. Obaw mieliśmy co nie miara, ale koniec końców jesteśmy mega zadowoleni. Myślę, że nie mniej nasi obozowicze. To nam dało kopa do dalszego działania w tym kierunku i możliwe, że już na początku 2020 roku uda się zrobić jakieś obozy biegowe. Jednak będzie to raczej grupa do maks 10 osób. Więc jak ktoś zainteresowany, to śledźcie uważnie nasze sociale. Na pewno będziemy informować.
Wziąłem też udział w dwóch naprawdę dużych i bardzo wartościowych dla mnie projektach. Pierwszy to kampania Powerade. Dla mnie to olbrzymia dawka doświadczenia, praca ze wspaniałymi ludźmi, codzienna motywacja i nauka na przyszłość. Drugi projekt, o którym może wie mniej osób, a który jest naprawdę wyjątkowy, to Projekt Nad_Zwyczajni firmy Bridgestone. Jeżeli uważacie, że Wam jest ciężko i ktoś rzuca Wam kłody pod nogi w osiągnięciu celu, to poczytajcie o tych Nadzwyczajnych ludziach i ich problemach. Ale mimo wszystko postawili sobie cel, ukończyć bieg na 10 km 13 października w Berlinie. A ja mam przyjemność ich trenować i pomagać w osiągnięciu tego celu. Patrząc jak trenują, walczą z codziennymi przeciwnościami losu, wzajemnie się wspierają i motywują sprawia mi nieopisaną radość. Serio, są Nad_Zwyczajni!
Po drodze byliśmy jeszcze w Nowym Yorku. Razem z New Balance biegliśmy tam w Półmaratonie Brooklińskim. Uczestniczyliśmy też w światowej premierze butów NB z serii FuellCell, a ja jeszcze ścigałem się na milę (tak, wiem, że brzmi to komicznie ale nie byłem najgorszy). No i cały wyjazd zwiedzaliśmy i jedliśmy ciastka. Relacja już na YouTube, ale ostrzegam, wciąga i będziecie chcieli zaraz tam lecieć :) Gdzie Biegać w NYC, gdy ma się tylko kilka dni? Co jeszcze? Powołaliśmy do życia i mocno rozwijamy treningi Royal Runners Club. Spotykamy się za darmo i bez zapisów w poniedziałki o 18:00 na Stadionie Narodowym (brama nr. 2 od Ronda Waszyngtona) w środy o 18:00 na Agrykoli (na bieżni) i w niedzielę o 9:00 przy Pałacu na Wyspie w Łazienkach Królewskich. Treningi są bezpłatne i bez zapisów! Wystarczy przyjść. W niedzielę mamy grupę dla zupełnie początkujących lub zaczynających dopiero biegać.
Dobra to tyle, bo rzeczywiście rozpisałem się strasznie a już każdy akapit podsuwa mi co innego na język :) Jutro podsumowanie tygodnia. Potem podsumowanie obozu treningowego na Suwalszczyźnie i podsumowanie moich treningów w Krasnopolu. To da Wam taki obraz ciężkich tygodni pracy i „wypoczynkowego” tygodnia zaraz po. A ja kończę pisać i uciekam na Agrykolę. Czeka mnie tam swoisty maraton treningowy. Do usłyszenia jutro!