Kiedy w 2016 roku na arenie międzynarodowej zadebiutowały buty z płytką karbonową (dalej będę nazywał je „buty karbonowe”) w świecie biegania zawrzało. Była to rewolucja i wszyscy producencie zaczęli się prześcigać w kolejnych modelach butów. Jednak tak naprawdę do końca większość biegaczy nie zdaje sobie do końca sprawy czym się taki but różni? Jak to w praktyce działa? Ile realnie możemy dzięki temu zyskać? I w końcu, że w tej chwili mamy na rynku tyle butów karbonowych o różnej specyfice, że ciężko już mówić o nich jednym głosem.
Ten wpis to wprowadzenie do serii wpisów o butach karbonowych. Jeszcze zanim przejdę dalej, chcę, żebyście wiedzieli, że wcale Nike VaporFly nie był pierwszym butem karbonowym. Płytkę wsadzano do buta już wcześniej, jednak nie wpływało to na poprawę szybkości biegaczy. Dopiero Nike skonstruował but, który rzeczywiście wyznaczył trend na kolejne lata. Sam karbon cudów nie czyni.
Dalej to zawodnicy biegają
Zanim zaczniecie czytać resztę. Dodałem ten akapit na końcu, ale myślę, że warto, żebym to właśnie na początku tekstu napisał. Pamiętajcie, to zawodnicy biegają. To oni wykonują piekielnie ciężką pracę treningową. To oni wygrywają biegi. O ile lubię rozmawiać o butach, o technologii, sprzęcie, o tyle dobija mnie stawianie butów i ich zasługi w wygrywaniu na równi z biegaczami. Zwyczajnie odejmowanie im i mówienie, że „gdyby nie karbon” lub „gdyby miał firmę X a nie Y” jest dla nas biegaczy bardzo krzywdzące.
I oczywiście dokonał się przełom, ale czy taki jak nam się wydaje? Patrząc na progresję rekordu świata w maratonie w odstępach dekady, zobaczymy jakie były rekordy w 1974, 1984, 1994, 2014 i 2024 roku. Odpowiednio jest to:
2:09:12, Ian Thompson, Reebok
2:08:05, Steve Jones, Reebok
2:06:50, Belayneh Densamo, Adidas
2:04:55, Paul Targat, Nike
2:02:57, Dennis Kimetto, Adidas AdiZero Adios Boost 2 (też mam w nich PB ;) )
2:00:35, Kelvin Kiptum, Nike AlphaFly 3 TO JEST PIERWSZY KARBON W ZESTAWIENIU
W sumie od 1994 poprawiamy się o ok. 2 minut co 10 lat. Nie jest to naukowe badanie i zdaje sobie sprawę, że rzeczywiście postęp jest. Prawdopodobnie większy też u kobiet. Ale jak na to patrzę, to zastanawiam się, ile w tym karbonu a ile realnie postępu zarówno technologicznego jak i treningowego, który towarzyszy nam od lat. Pewnie jedno i drugie. Ale to nie jest przepaść. To jest naturalny postęp towarzyszący nam od lat. Oczywiście też co innego amatorzy a co innego zawodnicy biegnący rekord świta których ekonomika biegu i tak już była bliska perfekcji. Ale o tym w innym wpisie.
Buty karbonowe – konstrukcja
Większość z Was wie, że tam w środku siedzi płytka karbonowa. Rzeczywiście tak jest. Większość wyobraża sobie, że działa jak sprężyna, dzięki której jesteśmy wybijani przy każdym kroku jak z trampoliny. Co już zdecydowanie nie jest prawdą. A przynajmniej sam wpływ tej płytki jest nieporównywalnie mały w stosunku to naszych wyobrażeń.
Na „szybkość” butów karbonowych wpływają przede wszystkim trzy czynniki. Pianka amortyzująca (obecnie w większości w technologii PEBA) która jest niezwykle miękka a przy tym oferuje bardzo dobry zwrot energii. I tak naprawdę to był przełom a nie sam karbon. Jednak dużo niezwykle miękkiej pianki to problem ze stabilizacją buta. I tutaj znakomicie całą konstrukcję usztywnia właśnie płytka z karbonu. Która przy okazji również przy odpowiedniej technice i prędkości pomaga tej energii trochę wygenerować (jednak dużo mniej niż sama pianka). No i ostatnia rzecz, agresywna konstrukcja buta.
I w tej sposób powstał but który ma na pięcie 40mm wysokości (miałby więcej, ale przepisy to ukróciły ;) ), jest niezwykle miękki, świetnie amortyzuje, przy tym jest na tyle stabilny, że da się w tym biega. Agresywna konstrukcja sprzyja szybkiemu biegowi a przy okazji w szybkim i dynamicznym biegu mamy poczucie, że but nam pomaga. Tą miękkość i zarazem sprężystość czuć pod stopą.
Jakby ktoś chciał jeszcze zapoznać się z tematem. Tutaj jedne z badań na temat tego, że sama płytka nic nie daje.
Buty karbonowe – nie wszystkie są takie same
Od debiutu w 2016 roku trochę czasu minęło. W tej chwili na rynku mamy pewnie setkę butów z płytką karbonową. I wcale nie są to już tylko buty startowe. W dodatku różnią się one bardzo specyfiką.
Musicie o tym pamiętać kupując buty karbonowe. Dalej większość osób wrzuca wszystkie karbony do jednego worka. I stąd wiele opinii typu: „buty karbonowe nie są do treningu”, „buty karbonowe nie są dla amatorów”, „buty karbonowe prowadzą do kontuzji”. Wszystko to bzdura biorą pod uwagę jak wielki mamy w tej chwili wybór.
I tak mamy buty z nikim dropem i wysokim. Mamy buty miękkie i twarde. Stabilne i tak niestabilne, że strach zakładać :) Agresywne jak cholera i typowe do klepania kilometrów. I to wszystko w różnych konfiguracjach. Więc każdy znajdzie coś dla siebie. KAŻDY! Nie słuchajcie pierdół typu „karbony są tylko dla zawodowców”.
Zapomniana zaleta butów karbonowych
Wiele mówimy o ich szybkości. Nie przeczę, są to szybkie buty. Ale ich olbrzymia zaleta tkwi jeszcze w czymś innym. Są to buty znakomicie amortyzowane. I po pierwsze trenując nasze mięśnie nie są tak obciążone i zniszczone po bieganiu. Na samych zawodach (szczególnie maraton) pod koniec biegu również te mięśnie są w lepszym stanie nie mówiąc już, że po zawodach dużo szybciej dochodzimy do siebie.
Nie tylko pozwala to trenować więcej. Z drugiej strony przy treningu na tej samej objętości nogi mamy bardziej wypoczęte przez co sam trening jest bardziej efektywny. I łatwiej nam wykonać mocne jednostki.
Tydzień z karbonem
Tym wpisem zaczynam „karbonowy” tydzień na blogu WarszawskiBiegacz. W kolejnych dniach napiszę o tym, czy buty karbonowe są dobre do trenowania dla amatorów. Czy powinniśmy biegać w nich treningi. Zajmiemy się tematem kontuzji i jeden post poświęcę temu, czy bieganie w karbonie prowadzi do kontuzji. I na pewno na bloga trafi recenzja Nike AlphFly 3.
Jak macie jakieś ciekawe pomysły na wpis to piszcie na IG albo FB. Zachęcam również do dyskusji na IG oraz FB, jakie wy macie doświadczenie z biegania w karbonach.