Temat niby śmieszny i żartobliwy, ale coś w tym jest. Bo nie ma co zaprzeczać, że bieganie jest męczące. Ok, lekki trening, bieganie dla przyjemności może być przyjemne samo w sobie. Ale zawody, finisz, gromadzący się kwas mlekowy w mięśniach, ostatnie kilometry wybiegań. To boli! Czasem bardzo boli. A my biegacze po tym wszystkim uśmiechamy się i chcemy więcej. I jak tu nie przyznać, że nieźli z nas masochiści? :)
Ale zastanawialiście się kiedyś nad czymś takim jak próg bólu? A może lepiej to zabrzmi jak powiem próg cierpienia (w sumie brzmi tak samo źle). Ile jesteśmy w stanie znieść, jak daleko się posunąć w naszym cierpieniu podczas treningów, zawodów? Bo wyobraźmy sobie dwóch identycznych biegaczy. Różnią się tylko jednym parametrem. Jeden z nich jest bardziej odporny na ból. Nie ma wątpliwości, że to właśnie on wygra bezpośredni pojedynek, jest w stanie wykrzesać z siebie więcej. Ma większą tolerancję na cierpienie, zaciśnie zęby i finiszuje skuteczniej. A co ciekawe i tak nie pobiegł na maksa…
No właśnie, pewnie każdy z was słyszał hasło, pobiegłem na 100%. I tu was muszę zmartwić, nie jesteśmy w stanie pobiec na 100%. Badania dowiodły, że zawsze ogranicza nas właśnie tolerancja na cierpienie. Zawsze nasze możliwości czysto fizjologiczne pozostawiają rezerwę, której już nasz mózg nie pozwoli osiągnąć. Z tym, że jedni bardzo mocno zbliżają się do tej granicy a drugim jeszcze bardzo dużo brakuje. A uwierzcie, że nie jest to taka błaha sprawa. Ile razy widziałem, osoby, które uważały, że daję z siebie wszystko, a potrafiły normalnie ze mną rozmawiać podczas „biegu na 100%”. Jeżeli zależy wam na wynikach to musicie przygotować się, że nie będzie łatwo. I co ciekawe, można to trenować! A nawet więcej, trenujemy to każdego dnia kiedy biegamy. Tylko podobnie jak w przypadku każdego treningu, możemy to robić lepiej lub gorzej.
Zanim przejdę do samego treningu chciałem jeszcze napisać o kilku ciekawostkach. Tak samo jak w przypadku wielu innych parametrów, tak samo w przypadku naszego progu cierpienia za wszystko odpowiedzialny jest mózg. To on jest naszym obrońcą, nie pozwala na zbyt dużo, chroni nas przed kontuzjami i przetrenowaniem. Potrafi też sprytnie tym progiem sterować. Zauważyliście, że na zawodach jesteście w stanie pobiec znacznie szybciej. Przy tej samej prędkości boli mniej niż na treningu. Podobnie jest w przypadku codziennych biegów. Wychodząc na 10 kilometrów często już po połowie macie dość i chce wam się wracać do domu. A teraz weźcie sobie długie wybieganie. 30 kilometrów. Przy takim treningu mózg z góry potrafi zaprogramować się na długi i męczący trening. Pierwsze 20 kilometrów przeważnie mija bardzo szybko, tak samo jak pierwsze 30 kilometrów maratonu. To pokazuje jak silny wpływ ma nasza głowa na nasz trening i wyniki. I teraz słów kilka o radzeniu sobie z tym cierpieniem.
Podobnie jak pracujemy nad poprawą takich parametrów jak nasze VO2max, próg mleczanowy, magazynowanie glikogenu, ekonomia biegu, tak samo możemy trenować naszą odporność na cierpienie. Z tym, że nie jest to trening łatwy. Tak naprawdę, żeby się uodpornić musimy trenować na dużym zmęczeniu. Organizm zwyczajnie przyzwyczaja się do sytuacji w której się znajduje. Adaptuje zmęczenie i na przyszłość lepiej sobie z nim radzi. W tym wypadku, moim zdaniem, dwa najlepsze treningi, dzięki którym zniesiemy więcej na zawodach to Interwały biegane w tempie biegu na 5 kilometrów oraz bieg ciągły w tempie półmaratonu. O ile dzięki interwałom znakomicie przygotujemy się mentalnie do biegów na 5 – 10 kilometrów, to biegi ciągłe w połączeniu z wybieganiami przygotują naszą głowę na półmaraton oraz maraton. Nie bez powodu również jeżeli chodzi o podnoszenie naszych parametrów czysto fizjologicznych ten typ treningu sprawdzi się najlepiej w treningu pod dystans o którym mowa. To pokazuje, że bieganie to nie tylko tlen i mięśnie. To również walka z bólem i cierpieniem, z którymi każdy musi stoczyć walkę podczas codziennych treningów a tym bardziej zawodów. Bo biegacz musi być twardzielem, żeby się rozwijać i osiągać wymarzone czasy na mecie.
I tylko żeby było jasne. Bieganie nie polega na codziennym zarzynaniu się. Jednego dnia biegniemy bardzo ciężki trening, drugiego odpoczywamy. Tylko takie podejście doprowadzi nas do wymarzonych wyników. Bo tak samo jak potrzebujemy ciężkiego treningu tak samo potrzebna jest nam regeneracja, podczas której wchodzimy na wyższy poziom.