11. PZU Półmaraton Warszawski – mój pierwszy maraton tej wiosny.

11. PZU Półmaraton Warszawski

Nie lubię pisać relacji z biegów, w których się nie ścigałem. 11. PZU Półmaraton Warszawski był dla mnie treningiem. Co prawda dość specyficznym, o czym zaraz opowiem, ale jednak treningiem. A jak trenuję, to nie ma w tym przeważnie emocji. Idę, robię swoje, wracam chwiejnym krokiem do domu i po sprawie. Tym razem było trochę inaczej.

Zaplanowałem specyficzny trening w kontekście mojego startu w Wings For Life World Run. Wiedziałem już dawno, że nie zdążę się przygotować ani na maraton, ani tym bardziej na półmaraton. Na Wings jest szansa. Wiem, że to brzmi jak herezja, im więcej kilometrów tym szybciej jest w stanie się przygotować. Pewnie coś mu się od tego słońca pomieszało :) Ale nie, rzeczywiście tak jest, ze im krótszy dystans tym potrzebuję dłuższych przygotowań. Jestem wytrzymałościowcem i szybko dochodzę do tempa startowego w maratonie. Wolno poprawiam się na 10 km. Ale to temat na inny wpis.

Pogoda naprawdę dopisywała!
Pogoda naprawdę dopisywała!

A więc wstałem już o 6 rano, zjadłem śniadanie, spakowałem się i ruszyłem w okolice startu. Pierwsza część treningu była zaplanowana na 8:00 i było to 20 km w tempie 3:45 – 3:50. Ruszyłem spod palmy, Mostem Poniatowskiego i kręciłem się po Błoniach Narodowego i w Parku Skaryszewskim. Zrobiłem co miałem zrobić, ale nie był to łatwy bieg. Męczyłem się, nie było lekkości, musiałem dużo siły wkładać w każdy krok. Może to kwestia tego, że minęło zaledwie jakieś 70 min. od śniadania i 90 min od pobudki. W każdym razie swoje zrobiłem. Była 9:20. Szybko się przebrałem i już byłem gotowy na drugą część treningu. Czyli półmaraton w tym samym tempie.

Elita zwarta i gotowa. Ten Goliat to Oskier, zając kobiet
Elita zwarta i gotowa. Ten Goliat to Oskier, zając kobiet :)

Po tych 20 kilometrach bałem się tego biegu. Zjadłem w przerwie żel z kofeiną. Rano podczas biegu też wciągnąłem jeden żel. Bardziej robiłem to myśląc o przyzwyczajaniu organizmu do trawienia i korzystania z energii dostarczanej w postaci żeli energetycznych. Na trasie Wingsa na pewno trochę tych żelków zjem. Żołądek nie wariował. Jeszcze trochę wody, kilka fotek i wskoczyłem w strefę startu.

polmaraton_warszawski_2016_5

Atmosfera jak to na Półmaratonie Warszawskim. Genialna. A jak grają „Sen o Warszawie” to zawsze śpiewam z tłumem. Kocham tę piosenkę, chyba żadnej innej nie śpiewam na głos, bo tak fatalny ze mnie wokalista :) Na starcie spotkałem też Krasusa, mojego dobrego kolegę, który prowadzi blog Biecdalej.pl Dowiedziałem się, że bieganie na 1:19, czyli po 3:45. Decyzja została podjęta, biegniemy razem.

polmaraton_warszawski_2016_6

Był to mój 8 Półmaraton Warszawski. Pierwszy w którym się nie ścigałem. Ale emocji wcale nie było mniej. Biegliśmy cały czas na styk. Moim zdaniem super udało się rozłożyć zmęczenie. Ale o tym pewnie przeczytacie już w relacja na blogu Krasusa. W każdym razie całą trasę wyprzedzaliśmy. U podnóża podbiegu mieliśmy dosłownie 5 sekund zapasu. Na górze zero. Ale jak ktoś naprawdę walczy o wynik to na ostatniej prostej wczoraj mógł pokazać na co go stać. Lekko z górki, z wiatrem. Ostatnie 1000 metrów to 3:31 i czas na mecie 1:18:41 netto. Jarałem się tym biegiem, prowadzeniem i sukcesem Marcina, jakbym sam biegł. Prowadzenie kogoś cholernie mnie stresuje. Bo jak sam biegnę i coś schrzanię to mogę mieć pretensje tylko do siebie. Jak zwalę prowadząc kogoś, to już gorzej. Na szczęście się udało. Jeszcze raz gratulacje Marcin. Mógłbyś prowadzić wykłady pod tytułem „jak walczyć na ostatnich kilometrach” ;)

Krasus potwierdza moją tezę, że po udanym biegu regeneruje się człowiek w minutę. Cierpi dopiero następnego dnia :)
Krasus potwierdza moją tezę, że po udanym biegu regeneruje się człowiek w minutę. Cierpi dopiero następnego dnia :)

Biegłem ten półmaraton 4 sekundy na kilometr szybciej niż poranne 20 km. A mimo wszystko w ogóle nie czułem zmęczenia. Na ostatniej prostej biegnąc w 3:30 myślałem, że truchtam. Co prawda puls pokazywał coś innego, ale to już była euforia biegacza. W każdym razie takie zawody były mi potrzebne. Taki trening był mi potrzebny. I fizycznie i psychicznie. Zrobiłem jeszcze trochę roztruchtania i w ten sposób przebiegłem pierwszy „maraton” tej wiosny. Czas poniżej 2:39. Jeszcze trochę sił miałem. Co prawda była przerwa, ale to niewiele zmienia. Moim zdaniem, za tydzień, postawiony na starcie zawodów przebiegłbym w tym tempie 50 – 55 km. Do Wingsa zostało 5 tygodni. Jeszcze można do tego trochę dołożyć.

Dryf tętna pokazuje, że do optymalnej formy daleko. Ścigając się w maratonie albo w połówce na pewno "umarłbym" po przebiegnięciu 2/3 dystansu.
Dryf tętna pokazuje, że do optymalnej formy daleko. Ścigając się w maratonie albo w połówce na pewno „umarłbym” po przebiegnięciu 2/3 dystansu.

Odnośnie WfL, po biegu roztruchtanie robiłem z Tomkiem Walerowiczem, który wykręcił super czas 1:10:29 i który rok temu był drugi w polskiej edycji World Run z wynikiem ponad 67 kilometrów i który wygrał Mistrzostwa Polski na 100 km. Mam nadzieję, że niedługo uda mi się zrobić z nim wywiad na bloga, bo to niesamowita inspiracja dla biegaczy. Ma rodzinę, mnóstwo pracy, był zapuszczonym miśkiem (sorry Tomek :) ) a teraz zdobywa MP na 100 km i jest jednym z faworytów do wygranej w WfL 2016 w Polsce.

Z Tomkiem na Agrykoli, ledwo podbiegliśmy ;)
Z Tomkiem na Agrykoli, ledwo podbiegliśmy ;)

O samym Półmaratonie (jako imprezie) jeszcze pisał nie będę. Zostawię sobie ten wpis na jutro. Teraz żałuję trochę, że nie byłem gotowy na mocne ściganie. Za rok, jak zdrowie pozwoli, na pewno nie odpuszczę. Koniec mojej spowiedzi po biegu. Teraz czas na Was. Jak Wam się biegło i przede wszystkim, co sądzicie o samej imprezie, organizacji, warunkach. Proszę piszcie, przyda mi się do jutrzejszego wpisu.

I na sam koniec mój "maraton" po Warszawie.
I na sam koniec mój „maraton” po Warszawie.

A na sam koniec gratulacja dla wszystkich, którzy wystartowali w 11. PZU Półmaratonie Warszawskim. Ten półmaraton to Wy. Dzięki Wam za to, bo robicie w Warszawie najlepszą imprezę sportową roku!

More from Bartosz Olszewski
Kontuzja – jak nie zmarnować tego czasu?
Pewnie otworzyliście ten tekst z myślą, że dostaniecie radę jak trenować mimo...
Read More