Pisząc to zakładałem, że każdy biegacz, niezależnie od typu, ma dystans do siebie. Dlatego nie obrażajcie się, jak znajdziecie siebie nie tam gdzie byście chcieli. To tekst humorystyczny. Zaczynamy, bez zbędnego wstępu.
- Biegacz endorfinka
Bardzo popularny typ biegacza. Cały czas jest wesoły, cały czas uśmiechnięty. Śmieje się, gestykuluje, podskakuje, ciągle mówi i wszędzie go pełno. Zachowuje się jakby miał ADHD. Przeważnie jest kolorowo ubrany. Nic go nie zniechęca. Pogoda jest bez różnicy. Całe życie prywatne nie wpływa na jego humor podczas biegu. Często im zazdroszczę, często podejrzewam, że jednak muszą coś wciągać. Jakby nie było, są nieszkodliwi. Robią dobrą robotę dla biegania. Wciągają w to innych, zarażają pasją. Dają się lubić. - Biegacz analityk
Bez zegarka się nie rusza. GPS, pulsometr, czujniki w bucie i w pasku na klacie. Później zrzut danych na kompa, analiza, wykresy, statystyki. Kochają oglądać te wszystkie słupki, prędkości, pulsy, zakwaszenie. Na tej podstawie wyciągają wnioski na następne treningi i następne i następne. Przeważnie po kilku latach orientują się, że bez tego wszystkiego biegaliby tak samo. Ale oni żyją tą analizą. I bardzo fajnie. Przynajmniej mają pasję. Osobiście uważam, że to fajni biegacze dopóki nie przedstawiają mi kilkunastu wykresów i nie pytają się co sądzę ;) - Biegacz „twardziel”
O tych to nie trawię. To biegacz, który szuka wyzwań. A szuka ich tylko po to, żeby pokazać światu, jaki jest twardy. Więc ciągle będzie pisał, że nie ma złej pogody, że trzeba się hartować, że trzeba być twardym nie miękkim, że on niczego się nie boi i żaden trening mu nie straszny. Zawsze znajdzie coś w czym był lepszy. Pod Twoim zdjęciem skomentuje, że ma większy puls maksymalny, że on biegał ma większym mrozie, że bieganie w Egipcie to była bułka z masłem. Po Twoim długim wybieganiu powie, że dla niego to rozgrzewka, bo on w weekend robi +50 km. Kiedy napiszesz, że zrobiłeś 6 interwałów, on napisze o 10 odcinkach. Kiedy wejdziesz do sauny na 10 minut, on napisze, że spokojnie siedzi 30 minut. I tak bez końca. Musi sobie coś udowadniać, jednak zapomina, że jedyna rywalizacja w bieganiu ma miejsce na zawodach. Ale ona jest dużo trudniejsza niż wszystko czego dokonał biegacz „twardziel”. - Biegacz życiówka
Z tych wszystkich typów do tego chyba mi najbliżej. Biegacz życiówka biega bo chce być szybszy. Chce z kimś wygrać, osiągnąć założony cel, pobiec szybciej niż ostatnio. Czasem bywa nieznośny, szczególnie jak mu nie wychodzi. Wtedy pozabijałby wszystkich biegaczy endorfinki. Jest zdeterminowany, ale chwilami ma dość treningów, ponieważ jego żywiołem są zawody. Biegacz życiówka często na 30 minut przed treningiem wygląda jakby szedł do znienawidzonej pracy. - Biegacz gaduła
To jest dopiero hit! Biegacz gaduła myśli, że interesuje Cię wszystko co ma Ci do powiedzenia. I tak spotyka Cię prywatnie i zaczyna opowiadać całą biegową historię swojego życia. O startach, kontuzjach (o tak, najbardziej lubią mówić o kontuzjach), celach, treningu. I tak idzie obok Ciebie, a Ty milczysz, kiwasz głową i zero reakcji, gadają dalej. Bez końca. Jak katarynka. Nie mają pytań. Zwyczajnie chcą Ci opowiedzieć swoją historię. Są nieszkodliwi ale strasznie upierdliwi. - Biegacz mądrala
Tych też nie lubię. A w połączeniu z biegaczem „twardzielem” to już w ogóle dramat. Przeważnie przeczytali jedną książkę o bieganiu i już wiedzą o nim wszystko. Nie potrafią zrozumieć jak złożony jest to sport. Mają klapki na oczach i niewyobrażalną wręcz chęć mówienia Ci co robisz źle, bo oni przeczytali inaczej. Nie starają się wymieniać poglądów, dyskutować, oznajmiają tylko, że robisz coś źle. Niesamowite jest to, że oni robię wszystko dobrze ale praktycznie nigdy nie są dobrymi biegaczami. Zwyczajnie tylko „dobrze” trenują. - Biegacz samotnik
Bardzo ich lubię. Nie szukają poklasku. Nie jest ich wszędzie pełno. Wychodzą spokojnie z domu i idą biegać. W ciszy, spokoju. Robią to dla siebie. Jest to dla nich sposób spędzania wolnego czasu, rozładowania stresu lub zwyczajnie dbania o własną kondycję. W kontakcie okazuje się, że są bardzo pozytywni. Można z nimi porozmawiać nie tylko o bieganiu ale również o tysiącu innych rzeczy. Może dlatego, że odzywają się tak rzadko, to kiedy już to zrobią, mówią bardzo ciekawe rzeczy. - Biegacz ultras
Idzie zrobić 5 km w koło osiedla, po chodniku. Na nogach ma buty trailowe. Plecak, kamizelkę, bidon w ręku. Obstawiam, że może też mieć nadajnik GPS w razie zaginięcia gdzieś między blokami. Zawsze gotowy na wszystko i przygotowany na najgorsze warunki. Tzw. miejski ultras. Druga grupa to biegacze, którzy idą sobie pobiegać np. 80 km. Tak zwyczajnie. Nie są oni raczej jakimiś dobrymi biegaczami, więc nie robią tego dla wyników. Po drodze zje powiększony w McDonaldzie albo opierdzieli pół kilo słoniny. Serio, to nie jest normalne ;) Obie te grupy są dla mnie dziwne. Ale tych drugich nigdy nie rozgryzę. - Biegacz modniś
Drepcze sobie w miejscach gdzie można spotkać najwięcej biegaczy. Zawsze będzie też na zawodach, szczególnie tych z największą frekwencją. Zawsze ma wszystko z najnowszych kolekcji. Nowe, piękne buty. Super ciuchy z kosmicznymi technologiami. A przy tym to wszystko nigdy nie nosi na sobie śladów użytkowania. Na ręku najnowszy model zegarka biegowego. Na bicepsie etui a w środku najnowszy smartphone. Słuchawki w uszach. Okulary przeciwsłoneczne. Jednych nie znoszę, drugich lubię. Biegaczy tych można podzielić na dwie grupy. Jedna zwyczajnie lubi dobrze wyglądać, stać ich na to, wiec czemu nie? Przynajmniej napędzają gospodarkę. Druga ma na sobie to wszystko, żeby pokazać, jacy są wspaniali. Tych nie lubię. Ale i tak są lepsi niż biegacz „mądrala” ;) - Biegacz z innej planety
To jest kategoria specjalna. Widzisz takiego i nie wiesz co powiedzieć. To biegacz, który w środku lata potrafi wyskoczyć ubrany cały w bieliznę termiczną. I tylko w nią! To biegacz który założy kolce biegając po bieżni w tempie 5:30 min/km. Będzie biegał z głośnikiem w ręku, przebieżki robił z przyczepionym spadochronem a w środku zimy można go spotkać jak biegnie na bosaka po lesie (słyszałem o bieganiu naturalnym, ale dla mnie to jest z innej planety). Przeważnie są zupełnie nieszkodliwi. Ale nie sposób nie zadać sobie pytanie, dlaczego tak? No cóż, nie ma na to odpowiedzi. Przynajmniej dzięki biegaczom z innej planety możemy czasem się uśmiechnąć ;)
To tyle. Możecie się teraz przyznać, jakimi Wy jesteście biegaczami ;)