Piękny sport to nasze bieganie. Każdy ma swój pomysł na trening, ćwiczenia uzupełniające, regenerację. Później wszyscy spotykają się na zawodach i dochodzi do konfrontacji. Zawodników, trenerów, myśli szkoleniowych. I od lat jest tak, że nie ma jednej doskonałej szkoły. Nie musimy i nie powinniśmy podążać jedną ścieżką. Jak pokazuje historia, jest nieskończenie wiele dróg, nawet po olimpijskie złoto.
Dlatego u siebie nie napiszę Wam, że coś jest najlepsze i musicie tak robić. Jeden będzie upierał się, że tylko bieganie z pulsometrem ma sens, inny, że musi być określone tempo. Jeden, że bieganie naturalne jest właściwe a każde inne to kontuzje, drugi, że but musi mieć amortyzację. Ktoś Ci powie, że należy robić jakieś ćwiczenia, inny, że to bez sensu. O jedzeniu nie wspomnę bo to zaraz kończy się awanturą. Najgorsze jest w tym wszystkim to, jak zaślepione są pewne osoby. Chodzą w klapkach na oczach i nie robić nic dobrego dla tego sportu, ale podrzucając wszędzie oliwy do ognia.
Sport od małego dzieciaka, bieganie przez niemal dziesięć lat nauczyło mnie przede wszystkim SZACUNKU. Szacunku do tego sportu, do innych osób, do tego co robią. Uważam, że nawet z najgorszych teorii można wyciągnąć coś pożytecznego. Mam swoje ulubione treningi, schemat według którego trenuję. Ale nie uważam i nigdy nie powiem, że to jedyna słuszna droga. Coś może mi pasować, ale nie koniecznie Tobie. Mam na tyle pokory w sobie, żeby nie narzucać wszystkim swoich ulubionych metod treningowych, nie mówić, że inne są złe.
Pamiętam, jak lata temu zakładałem tego bloga. Z myślę, żeby dzielić się tym, co się nauczyłem. Nawiązać więź z biegaczami, pokazać to co robię. Bo wiele osób to interesowało. Niestety jak zawsze, im więcej masz słuchaczy, czytelników, tym więcej trafia się gamoni. Powiem Wam jedno, jeżeli chcecie edukować, uważacie się za guru w swojej dziedzinie, piszcie o tym. Załóżcie blogi, profile, zbudujcie społeczność. Jednak zaczynanie budowania swojego wizerunku od podważania na siłę cudzych wpisów, pokazuje tylko jakimi jesteście osobami. Obstawiam, że dość leniwymi, bo najlepiej zrobić sobie reklamę na profilu kogoś, kto latami tę społeczność zbudował. Na pewno zawistnymi, bo wyobrażam sobie jak siedzicie i nie możecie zrozumieć, dlaczego Warszawskiego czyta tyle ludzi?
To może Wam powiem. Zdradzę receptę na sukces. Czyta mnie tyle osób, bo od lat buduję pewno historię. Miałem setki wzlotów, upadków, ale podążam cały czas tę samą drogą. Przy okazji staram się inspirować, motywować, nie zniechęcam się w gorszych chwilach. Staram się utrzymywać dobre relacje z czytelnikami i wreszcie, nie zajmuje się innymi. Buduję własną historię, spełniam własne marzenia, dążę do realizacji własnego celu. Staram się iść własną drogą, nie muszę nikomu nic udowadniać, nie robię tego, żeby pokazać, że jestem najlepszy. Ja serio robię to bo kocham sport.
Przy okazji przez te wszystkie lata uczyłem się pisać bloga. Napisałem prawie tysiąc tekstów, zrobiłem tysiące zdjęć. Inwestowałem i ciągle inwestuję w sprzęt, szkolenia. Chcę, żeby to co robię miało jakość. Jak widzicie to wszystko razem zajmuje masę casu, kosztuję jednak sporo pieniędzy. Więc zamiast marudzić, że czytają Olszewskiego, lepiej weź się do roboty. Czas ucieka. I najważniejsze. Miej pomysł na siebie. Najważniejsza rzecz, o której nikt nie pamięta.
I tym, w sumie przykrym wpisem, zaczynam kolejny dzień swojej historii. Zaraz lecę na trening. Wszystkim chciałem życzyć miłego dnia. A osobom, które mają tyle ciekawego do powiedzenia szczerze polecam robić to w sieci, na swoich blogach, z pożytkiem dla Wszystkich. I ja chętnie dowiem się czegoś ciekawego, przeczytam, pogłębię wiedzę. Może coś włączę do swojego treningu. Bo prawda jest taka, że bardzo lubimy podważać zdanie innych. Ale żeby samemu coś zrobić to już niestety za dużo czasu, roboty i ogólnie nie chce się. A czasem, a może w większości wypadków, wszystko sprowadza się do zwykłej ludzkiej zawiści…
PS – żeby nie było. Nie jest to tekst skierowany do jednej, dwóch, dziesięciu osób. Nie doszukujcie się siebie (chyba, że macie coś na sumieniu). Ciężko mi również uwierzyć, że to coś zmieni. Ale może, chociaż jedna osoba zastanowi się, zanim kolejny raz coś napisze.