Pisałem już kilka razy o tym, że od dłuższego czasu meczę się z bólem rozcięgna podeszwowego. Zarówno w lewej jak i prawej nodze. Starałem się jakoś z tym walczyć, ale nic nie przynosiło efektów. Aż pewnego dnia przypomniałem sobie, że znajomy proponował mi kiedyś przetestowanie wkładek do butów. Pomyślałem sobie, może w końcu warto spróbować, w sumie nie mam nic do stracenia.
Ten Znajomy to Artur Chyła, jeden z właścicieli sklepu biegowego sport-guru.pl A wkładki to Currex Sole, model RunPRO. Wkładki występuję w 5 rozmiarach długości i 3 rodzajach, dobieranych do wysklepienia stopy. Jest wersja LOW, MED i HIGH (odpowiednio czerwona, żółta i niebieska). Nie będę zarzucał Was opisem ze strony producenta, bo trochę przypomina reklamę z TV Shop „100% przeniesienia energii na podłoże. Mniejsze zmęczenie stop i mięśni łydek. Możesz pobić swoje rekordy…” :)
Jeżeli chodzi o to, z czego wykonana jest wkładka, co zapewnia i jak działa, to wszystkiego możecie dowiedzieć się ze strony producenta: Currex Sole RunPRO Wkładka jest naprawdę dość zaawansowana technologicznie i warto trochę o tym poczytać. Ale koniec z marketingiem, przejdźmy do faktów.
Wyjąłem wkładki z pudełka, lekko przyciąłem, żeby idealnie wpasowały się w moje Nike Pegasus. Odrazu poszedłem biegać. I nie mogłem uwierzyć. Bo naprawdę od pierwszych kroków biegło mi się o niebo lepiej! Testerzy tych wkładek piszę o dynamice, sile odbicia. Nie szedłbym tak daleko, to są tak minimalne zmiany, że ciężko je odczuć. Fakt, jak włożymy do jednego buta starą wkładkę, a do drugiego nowego Currex Sole, to różnica jest olbrzymia. W wygodzie, dopasowaniu itp. Ale nie liczcie na to, że raptem staniecie się biegaczami z innej ligi.
Natomiast dopasowanie, trzymanie pięty a przede wszystkim komfort dla moich rozcięgien to już inna sprawa. Pięta trzymana jest znakomicie. Nic nie lata, nic się nie przemieszcza. Wkładka jest znakomicie amortyzowana i zapewnia olbrzymią wygodę. Ale to co mnie najbardziej zadziwiło, to to, że nie boli mnie stopa. Nie wierzyłem w to. Nie jest tak, że raptem zupełnie nic nie czuć, ale mogłem spokojnie biec nie zastanawiając się, czy przy następnym kroku ukłuje tak, że przykucnę. Po kilometrze w ogóle już nic nie czułem, jakbym był wyleczony.
Być może odpowiada za to technologia dynamicznego podparcie łuku stopy. Nie wiem, w każdym razie to działa. Działa lepiej niż myślałem, bo szczerze, nie wierzyłem, że to coś może pomóc. A teraz nie ruszam się nigdzie bez tych wkładek. Zagościły już w pięciu parach moich butów (jedne i te same wkładki, nie mam pięciu par :) ) i w każdej sprawują się równie dobrze. Ważą ok 40g, więc po wyjęciu starych wkładek i włożeniu nowych, praktycznie nie zmieniają masy buta.
No i to chyba tyle. Wyszła mi jedna z najbardziej pochwalnych recenzji w historii tego bloga. Ale sami dobrze wiecie, że nic tak nie cieszy, jak powrót do normalnego biegania po tak długim zmaganiu się z bólem. Nie jestem w stanie zagwarantować, że to magiczna wkładka i każdemu przyniesie ulgę i wyeliminuje problemy z rozcięgnem. Jednak mi pomogły, pomogły tak bardzo, że dziś dostają maksymalną ocenę. Nie mam im nic do zarzucenia, za to na usta cisną się same pochwały. Polecam!
PS – dla pragnących większej ilości szczegółów, tekst Artura o roli wkładek i ich znaczeniu: Wkładki do butów biegowych – mit czy faktyczny Tuning?