Usain Bolt, zna go chyba każdy. Można powiedzieć, że jest to człowiek z innej planety. Najszybszy sprinter w historii. Przy tym niesamowicie barwna postać. Wesoła, wyluzowana. Pochodzi z Jamajki i z Jamajką własnie się kojarzy. Wszyscy go uwielbiają, wszyscy mu kibicują. I właśnie weszła do naszych księgarni jego autobiografia zatytułowana „9.58” Uwielbiam biografie sławnych sportowców więc od razu jak tylko ją kupiłem to zabrałem się za czytanie.
No i tu pierwsze rozczarowanie, czytania jest naprawdę niewiele. Książka ma około 280 stron, ale tekstu jest nie więcej niż 80. Reszta to zdjęcia. Trzeba przyznać, że bardzo fajne zdjęcia, ale jednak liczyłem na solidny tekst a to jest bardziej album. W końcu Bolt to najszybszy człowiek świata, więc swoją biografię też mógł zmieścić w niecałe 100 stron książki :)
Książka zaczyna się w czasach kiedy Bolt był juniorem, mało jeszcze myślał o bieganiu a jego pasją był krykiet. I dalej idziemy przez rozwój jego kariery, mistrzostwa juniorów, pierwsze seniorskie sukcesy, kontuzje, zmiany trenera, Ateny, Berlin, Pekin. Hmmm, i tyle. Przy tym cała książka mówi o tym, że Bolt lubi się bawić, imprezować. Jest leniwy, uwielbia grać na PS3 i jeść wieprzowinę cioci. W dodatku kocha kibiców, rozdaje miliony autografów i lubi szybkie samochody. I tak w kółko, trochę bez ładu i składu, jak by książkę pisało dziecko i wstawiało akurat fragment który przyszedł mu do głowy.
Niestety, wystarczy raz przeczytać wikipedię i wiemy już wszystko co jest w książce Usain Bolt „9.58” Nie znajdziemy tam nic o treningu, żadnych nowych faktów, nic o życiu Bolta, czego byśmy nie wiedzieli. Jest to zwykła lektura o życiu chłopaka, który jest królem sprintu i jednocześnie najbardziej wyluzowanym sportowcem jakiego można sobie wyobrazić. Urozmaiceniem książki są wywiady z najbliższymi osobami z otoczenia Usaina. Ale w sumie każdy następny jest identyczny. Wszystkie mówią o tym, że mały Bolt wszędzie biegał i nie dał się upilnować, że wszyscy go kochali, że miał talent i że teraz jest ich bohaterem.
Tak więc, jeżeli ktoś jest fanem biegania, uwielbia czytać biografie sportowców to może warto mieć na półce tą książkę. Ale jak chcesz się z niej dowiedzieć czegoś nowego, poznać chociaż część treningu Bolta, zobaczyć jak wygląda jego dzień z życia to się zawiedziesz. A szkoda bo po przeczytaniu takiej książki wszyscy myślą, że wystarczy niesamowity talent i wynik sam się robi. A osobiście jestem przekonany, że Bolt na treningu wykonuje olbrzymią i katorżniczą pracę a później maskuje to wszystko uśmiechem mówiąc, że dobrze się bawił i zjadł pudełko Nuggetsów.
PS – Najciekawszym fragmentem dla mnie był akapit, kiedy Bolt mówi o tym, że przed jednym ze startów wypadł mu jeden z kolców w bucie. I mówi, że chyba takiej firmie nie powinny się zdarzać takie wpadki i sprzęt powinien być solidniejszy. Mowa oczywiście o Pumie. Ciekawe co na to jego główny sponsor :D