To będzie piękny dzień!

Zostały niecałe 24 godziny do startu. Ten kto biegł maraton wie, jakie to są emocje. Niecała doba. Po miesiącach, latach przygotowań. Tysiącach kilometrów. Kontuzjach. Wszystkich lepszych i gorszych chwilach. Kryzysach, zwątpieniach ale również chwilach uniesienia i po pięknych treningach. Przychodzi ta chwila, kiedy masz jedną szansę. Jeden strzał żeby zaprezentować swoje umiejętności. A nawet jak wszystko jest idealnie, z maratonem nigdy nie masz pewności co wydarzy się na trasie.

Ale ten start, ten okres przygotowań i miejsce w którym jestem sprawił, że ja już serio jestem szczęśliwy. Jutro będzie co ma być. Nie, nie. To nie jest jakaś kurtuazja z mojej strony. Tworzenie bańki bezpieczeństwa na wypadek wtopy. Już tłumacze dlaczego co by się nie działo to jest dla mnie mega pozytywny dzień.

W końca wróciłem na wysoki poziom

Zawsze męczyło mnie pytanie o to dlaczego biegam. Ale może po latach potrafię na nie szczerze i uczciwie odpowiedzieć. Ja zwyczajnie lubię się rozwijać. Lubię czuć, że idę do przodu, że z treningu na trening jestem lepszy. Sport to moja pasja a w bieganiu znalazłem miejsce gdzie pomimo wieku, różnych ograniczeń itd. naprawdę mogę iść dalej mocno do przodu. Trenować, rywalizować z najlepszymi. Rozmawiać i spotykać się z zawodnikami z absolutnego topu. To magia biegania i ciężko znaleźć to w jakimś innym sporcie. 

I przechodząc do sedna. Od 2017 roku pierwszy raz czuję… Nie, nie czuję, wiem to, że się rozwinąłem. Że jestem w życiowej formie. Wiem, gdzie mam rezerwy, wiem co mogę poprawić. Ale jestem lepszy i szybszy niż kiedykolwiek wcześniej. Nie raz i nie dwa robiłem w tych przygotowaniach treningi lepsze niż nawet w moich najlepszych latach 2015-2017. W końcu poprawiłem życiówki na 5 i 10 km. W półmaratonie się nie udało, ale co się odwlecze… Jestem zdrowy, gotowy na mocne ściganie. Mentalnie przygotowany na te 42 kilometry. I to mnie cholernie cieszy! Idzie mi super i wiem, że mogę iść dalej. Wewnętrznie czuję, że zrobiłem postęp, wszystko to potwierdza. Maraton zawsze można spierdzielić. Dlatego jest taki niewdzięczny. Ale co by się nie stało, odpoczywam, regeneruje się i zasuwam z przygotowaniami na wiosnę. I tam będę jeszcze lepszy. 

Wsparcie

W takich chwilach czuję Wasze wsparcie. To jest naprawdę niesamowite. Po latach kontuzji i gorszych chwil, kiedy wiara w siebie naprawdę spada. Kiedy nie widać mnie na trasach biegów, sukcesów, nie bronią mnie wyniki. Ze względów na czas i może właśnie tę stagnację nie mam za bardzo ochoty i weny pisać na blogu. A Wy jesteście ze mną i dalej tak mi kibicujecie. I to cholernie buduje!

Widzę ile osób do mnie pisze, komentuje posty. Ile biegaczy z czołówki list polskich zawodów. To jest niesamowite! Serio widzę osoby z którymi nie rozmawiałem często latami, albo które znam może z jakiejś wymiany zdań w internecie. Ale tyle osób cały czas trzyma za mnie kciuki. Kibicuje i szczerze chce, żebym jutro dobrze pobiegł. Nie będę ukrywał, że różnie to bywa w środowisku biegowym. Tym bardziej się cieszę, że jest tyle biegaczy wzajemnie się wspierających i nakręcających. Bo tylko wzajemnie się motywując, wzajemnie trenując, wymieniając wiedzę i dając przykład możemy się rozwijać. Możemy być lepsi z każdym dniem. Możemy przekraczać granicie, których sami nie przekroczymy. Bieganie to sport indywidualny, ale żeby osiągnąć mistrzostwo, trzeba trenować w drużynie. 

I co ważne, trzeba mieć wsparcie. Gdyby nie Kasia i wzajemne zrozumienie dla pasji i czasu który ona wymaga, pewnie już byśmy biegali tylko turystycznie. A, że nasza kochana Nina jest dzieckiem bardzo aktywnym :D to naprawdę kosztuje nas to dużo wysiłku. Nie można zapomnieć też o dziadkach, którzy starają się jak mogą pomagać i bez nich też przygotować się na maraton byłoby szalenie ciężko. 

Przez te wszystkie lata zawsze mogłem liczyć również na New Balance który jestem moim głównym partnerem sprzętowym. LightBox którego dieta przez te lata mi się nie znudziła i co ważne, jest coraz lepszy. I Dr. Łokcia, czyli Mateusza, który ma do mnie tyle cierpliwości, że pewnie już mu na innych nie starcza :D

Ostatnia prosta

Ok, koniec przynudzania. Bo jeszcze się wzruszę :) Numer odebrany. Expo znajduje się w niesamowitym miejscu. Start i meta to jest kosmos! Dla tych widoków warto tu przyjechać! Ale samo Expo bardzo skromne. To chyba efekt COVID-19. Tak naprawdę duże stoisko New Balance (od tego roku sponsor sprzętowy imprezy). To 3 maraton Diamond Label który sponsoruje NB, po Londynie i NY. I nie ukrywam, że dla mnie to super wiadomość. Pech chciał, że robiąc zdjęcie jakiś gamoń się pomylił i zabrał mój cały pakiet startowy! Szczęście w nieszczęściu, miałem numer w ręku! 

Jestem już po rozruchu. Noga lekka. Spokojny bieg w ogrodach Turii na ścieżce biegowej. To jest niesamowita sprawa, w tym parku jest wszystko. I spokojnie można tu w zimę przyjechać i kręcić robotę. Zrobiłem 7 km i dwie przebieżki. Szybko i luz! Fajnie też, że jestem z bratem, sam bym się zanudził :) Żałuję, że nie możemy bardziej korzystać turystycznie, ale w niedzielę po biegu sobie odbijemy. A ja dla zabicia czasu czytam Diunę. Stwierdziłem, że skończę książkę zanim obejrzę w kinie. Ale to cholerstwo jest grube! Dobrze, że mam Kindla bo bym miał zakwasy od trzymania książki. 

Jakieś zmartwienia? Tylko jedno. Kobiety mają prowadzenie w tempie 3:18-3:19 i 3:26-3:27. A ja chce wpasować się w środek… Ma wiać, mocno. Na starcie 30 km/h i w porywach 33. To bardzo mocny wiatr i wieje tak odkąd przyjechaliśmy. I tutaj nie ma co kozaczyć, trzeba biec w grupie. Im większa tym lepiej. Nie wiem jeszcze co zrobię. Zobaczę ile osób będzie na 2:23-2:24. Jak sam albo zostaną ze dwie osoby to poczekam na grupę. Zwyczajnie ryzyko to jedno a samobójcze bieganie to co innego. Oczywiście pierwsze kilometry dużo powiedzą, ja mam dużą nadzieję, że będzie grupa i ten wiatr nie będzie tak odczuwalny. Ale niestety może pokrzyżować plany. 

Do usłyszenia!

Kolejny wpis zakładam, że będzie relacją z biegu. A teraz już lecę odpoczywać. I odliczać do startu. Nie mogę się doczekać. Jeszcze raz dzięki za wszystko i do usłyszenia!

More from Bartosz Olszewski
Maraton Wigry 2018 – naprawdę potrafię znowu szybko biegać!
Kiedy dwa lata temu mijałem metę Maratonu Wigry, wiedziałem, że jeszcze kiedyś...
Read More