Jadąc na maraton do Rimini zabrałem ze sobą autobiografię Mo Farah „Siła Ambicji”. Miałem poczytać po biegu, kiedy nie będę miał na nic innego siły. Zacząłem w samolocie i nie mogłem się oderwać. Po biegu zostało mi 20 stron do zakończenia :)
„Siła Ambicji” to nie książka o treningu. Diecie, regeneracji. Jest to typowa autobiografia. Mo opisuje swoją historię, od urodzenia do Mistrzostw Świata w Moskwie. Więc jeżeli szukacie tam informacji, jak trenować, co zrobić, żeby biegać jak Farah, to się zawiedziecie. No może nie tak do końca, bo moim zdaniem z tej książki dowiecie się dużo ciekawszych rzeczy, których gdzie indziej trudno szukać.
[list type=”check”]- Według mnie najciekawsze co można wyczytać w tej autobiografii, to skąd się bierze tajemnica sukcesu kenijskich biegaczy. Ten temat podejmowały już dziesiątki dziennikarzy sportowych i pisarzy. Ale moim zdaniem najprostsze odpowiedzi są przeważnie najbardziej trafne. I właśnie Mo pokazuje, na czym w największym stopniu polega ich wielkość. Bo sam Farah wcale nie był takim mistrzem, dopóki nie zaczął mieszkać i trenować właśnie z nimi. Więcej nie zdradzę.
- Dowiecie się, czym się różni trening w Etiopii od tego w Kenii. Czym się różnią sami biegacze i jakie mają relację z innymi zawodnikami. Jednym słowem Kenijczycy to fajne chłopaki i co raz chętniej wybrałbym się do Kenii, żeby spędzić z nimi trochę czasu i poczuć atmosferę treningu, która tam panuje.
- Zobaczycie ile trzeba poświęcić, żeby wygrać tyle, ile wygrał Farah. Wydaje wam się, że wystarczy ciężko trenować? Mieć talent? Dobrego trenera? Nie do końca. Bieganie na takim poziomi to wyzwanie tylko dla ludzi, którzy są w stanie w 100% się poświęcić temu co robią. W 100%, nie w 99% :)
- Osobiście zawsze mnie ciekawiło, co czuje zawodnik na ostatniej prostej podczas Igrzysk Olimpijskich. Już wiem, co czuł Mo Farah. Dla takiej chwili warto żyć. Z drugiej strony, nawet nie potrafię sobie wyobrazić bólu, o którym pisze mówiąc, że dawał już z siebie absolutnie wszystko. A dodatkowo jeszcze niósł go cały stadion…
- Dowiecie się również jak wygląda trening pod okiem Salazara. Farah myślał, że trenował ciężko. Aż zaczął robić sesje szybkościowe pod okiem Alberto.
- No i dużo śmiesznych sytuacji, bo Farah to zabawny gość. Np. dowiecie się, że z powodu umowy sponsorskiej, musiał na terenie kampusu Nike w Oregonie kilka razy trenować w pełnym stroju Adidasa. Ludzie do niego podchodzili i mówili „Człowieku, co Ty do jasnej cholery wyprawiasz?” :D
Takich ciekawostek jest wiele więcej i jak ktoś interesuje się bieganiem, to na pewno mu się spodoba ta książka. A jak ktoś jeszcze lubię autobiografie (tak jak ja) to na pewno będzie strzałem w dziesiątkę.
Ale kilak rzeczy znalazło się tam niepotrzebnie. Kilka razy Farah piszę o jakiś epizodach z życia, ale takich zupełnie bez sensu. Np. mówi, że byli urwisami i opisuje, jak kogoś trafili kamieniem. Żeby każde dziecko było takim rozrabiakom… Moim zdaniem te fragmenty są mało potrzebne, bo raczej mało interesujące. Natomiast chętnie bym przeczytał coś bardziej osobistego. Tutaj jednak Farah za bardzo się nie ujawnia. Z książki wynika, że wszystkich uwielbia i zawsze jest wesoły ☺ Jednak szanuję, że chroni prywatność.
No i na koniec dwa fragmenty, które utkwiły mi w pamięci po przeczytaniu tej książki:
[quote align=”center” color=”#999999″]Nie istnieje droga na skróty do sukcesu. Aby zacząć wygrywać, trzeba wyjść daleko poza strefę komfortu. A to nie jest łatwe[/quote]I tutaj chciałem zaznaczyć, że Farah (i ogólnie zawodowi biegacze) zupełnie inaczej pojmują strefę braku komfortu. To nie jest zwyczajne uczucie zmęczenia podczas biegu…
I drugi fragment, odnośnie mojego ulubionego tematu. Tzw. talentu:
[quote align=”center” color=”#999999″]Autorem jednego z moich ulubionych powiedzeń jest trener koszykówki Taras Brown, którzy rzekł „Kiedy sam talent nie wystarcza, ważniejsza od niego staje się ciężka praca”. Kiedy pierwszy raz przeczytałem te słowa, pomyślałem, że idealnie oddają mój stosunek do biegania. Uważam, że dzięki talentowi możesz pokonać jedynie pewien odcinek drogi do sukcesu – powiedzmy, że jej połowę. Myślisz sobie: „Ej, właściwie to nie muszę się tak wysilać”. Błąd. Bez ciężkiej pracy, na samym talencie daleko nie zajedziesz. Z początku tego nie zauważysz, ale pewnego dnia podczas wyścigu przekonasz się, że na ostatniej prostej wyprzedzi Cię ktoś mniej utalentowany, za to lepiej wyszkolony niż Ty.[/quote]