Sankt Moritz to niewątpliwie raj dla sportowców. Każdy kto tutaj przyjeżdża natychmiast zakochuje sięw tym miejscu i nie chce wracać. Jak najlepiej tam dojechać? Gdzie szukać zakwaterowania? Na co zwrócić uwagą? Dlaczego dobrze załadować cały bagażnik jedzenia? No i w końcu, co sprawia, że to tak niesamowite miejsce?
1) Podróż
Do St. Moritz można dotrzeć na kilka sposobów. Moim zdaniem najlepszy wybór to jednak samochód. Z kilku względów. Jedziemy cały czas autostradą, płatnę tylko na odcinku do granicy z Niemcami (wersja wyjazdu z Warszawy przez Poznań, przez Wrocław nie płacimy nic). Jechałem około 13 do 14 godzin z postojami. Mając samochód możemy bez problemu załadować cały sprzęt potrzebny nam do biegania i ćwiczeń. Ale przede wszystkim możemy zabrać ze sobą jedzenie. A jeżeli nie chcemy zbankrutować, to jest to bardzo ważna rzecz, o której trzeba pamiętać.
Samolotem możecie dotrzeć na dwa sposoby. Najtańsza wersja to lotnisko w Bergamo i tanie linie lotnicze. Później dojazd na miejsce już transportem publicznym. Inną opcją jest lot do Zurichu. Wtedy mamy bliżej do St. Moritz, ale więcej płacimy za bilety.
Na pewno są inne opcje, pociągi, autokary. Zawsze możecie też jechać na stopa :) Jednak zdecydowanie polecam samochód. Wtedy jesteście mobilni również na miejscu, a warto podjechać w kilka miejsc.
2) Zakwaterowanie
Jest naprawdę drogo. Musicie się z tym liczyć. Koszt pokoju dwuosobowego z kuchnią i łazienką, jaki my ponieśliśmy, to 650 franków w sezonie za tydzień. Trzeba liczyć 100 franków za dzień za parę. Szczególnie w sezonie. W naszym apartamencie w 2015 roku wyglądało to tak: Residenz Am See. I to jest praktycznie najtańsza opcja! Zaletą tego ośrodka jest balkon z widokiem na bieżnię. Położony jest również 50 metrów od jeziora, wokół którego wszyscy biegacze kręcą kolejne kilometry. Jest darmowy parking i Wi-Fi, a to również rzadkość i warto to wziąć pod uwagę. Jest też siłownia, pralnia. Pokoje i kuchnie są znakomicie wyposażone i bardzo przestronne. Polecam! Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że to wręcz wymarzone miejsce.
Macie szczęście, jeżeli zbierzecie się w kilka osób. Wtedy możecie wynająć cały domek i koszty już naprawdę robię się dużo mniejsze. Ofert w Internecie jest dużo. Więc jak macie grupę osób chcących przeżyć tydzień, albo dwa w biegowym raju, to możecie to zrobić już w całkiem dobrej cenie.
Są też pola namiotowe i kampery. Kampery wcale nie są tańsze od rezydencji w której my mieszkaliśmy, ceny są bardzo podobne. Co do pół namiotowych to się nie dowiadywałem. Ale biorąc pod uwagę, że w St. Moritz praktycznie zawsze świeci słońce, to może być dobry wybór, jeżeli chcecie zaoszczędzić sporo pieniędzy.
Jeszcze jedna uwaga. Lepiej mieszkać w St. Moritz Bad a nie w St. Moritz Dorf. W Bad macie bieżnię, jezioro i jest taniej. W Dorf macie butiki wszystkich projektantów mody i hotele pod którymi ciągle stoją jakieś Rolls-Royce. Dobrym pomysłem może być również mieszkania kilka kilometrów od Sankt Moritz. Np. Silvaplana, Champfer, Calerina, Pontresina, Surlej wydają się świetnym wyborem.
3) Jedzenie
Jest bardzo drogo. W ogóle Szwajcaria to drogi kraj, a samo St. Moritz to takie Aspen Europy. Niektóre ceny mogę przerażać przeciętnego zjadacza chleba. I tak najtańsze mięso jest nie do kupienia w cenie poniżej 100 zł i jest to zwykła pierś z kurczaka. Bułki kosztują od 2 do 4 zł za kajzerkę. Jedno jajko to często jeden Frank. Owoce i warzywa są kilka razy droższe niż w Polsce. Przykład do jabłka po 20 zł za kilogram i więcej… W dobrej cenie są tylko banany. Tak samo drogo jest w restauracjach. Tyle kosztują też wyciągi i wszelkie atrakcje.
Dlatego najlepiej zabrać jedzenie z Polski. My załadowaliśmy cały bagażnik. Myślałem, że tego nigdy nie zjemy, ale jakoś się udało. Na większe zakupy na miejscu zawsze możecie podjechać do Livigno. Jest tam strefa wolnocłowa, a ceny są podobne jak w Polsce. Paliwo po ok. 1 Euro, więc tankujecie do pełna.
Nie musicie z Polski wieźć wody, ta jest tania. A Szwajcarzy i tak piją ją z kranu. Ja na długich wybieganiach piłem ze strumienia. Wszystkie rzeki i strumienie są tutaj tak czyste, że możecie pić bez żadnej obawy. Biorąc pod uwagę, że co chwila płynie jakiś strumyk, możecie ruszać na długie wybiagaia bez wody.
4) Dlaczego warto?
Sankt Moritz to raj dla biegaczy! Powodów jest wiele. Postaram się wymienić te najważniejsze:
- Położone jest na wysokości ok. 1800 metrów n.p.m. Więc jest to już wysokość stymulująca organizm, są to już góry średnie, w których trening powinien przynieść oczekiwane rezultaty związane z treningiem na wysokości. Z drugiej strony nie jest to za dużo i spokojnie na tej wysokości można trenować.
- Pomimo faktu, że to Alpy, mamy dziesiątki, jak nie setki, kilometrów płaskich tras biegowych. Wspaniałe szutrowe ścieżki. W koło góry, a obok zawsze płynie jakiś strumień, rzeka, lub mamy jezioro. Oczywiście, jak chcemy ruszyć na bieganie po górach, proszę bardzo. Wtedy kilometrów macie tysiące. A wszystkie szlaki genialnie oznaczone i przygotowane do wędrówek i biegów.
- Pod nosem jest bieżnia lekkoatletyczna ze znakomitym tartanem. Biegają na niej najlepsi biegacze świata. Dosłownie najlepsi i trening obok medalistów igrzysk olimpijskich czy mistrzostw świata, nie jest tam rzadkością. To bardzo motywuje, podglądamy co robią, uczymy się, zbieramy doświadczenie. Sama bieżnia jest znakomicie oznaczona, mamy znacznik co 10 metrów. W środku i na zewnątrz miękka trawka, po której biegamy sobie rozgrzewkę i schłodzenie. Ławki, szatnia. Na miejscu łazienki, zawsze czyste. Możemy wypożyczać sprzęt biegowy w tym płotki (za darmo). Możemy również zapisać się na darmowy masaż. A 100 metrów od bieżni płynie strumień, w którym wszyscy biegacze po treningu schładzają nogi. Bajka!
- Jest cicho, czysto, spokojnie. W ogóle nie widziałem przez cały pobyt policjanta na ulicy. Wieczorem i w nocy było cicho jak na wsi, z tym, że psy nie szczekały.
- St. Moritz słynie ze słonecznej pogody. Tu słońce świeci praktycznie cały rok. Wynika to z tego, że otoczone jest górami, na których zatrzymują się chmury. Bywało tak, że w koło szalały pioruny, a u nas świeciło słońce. W 2015 roku przez 14 dni padało dwa razy. Dwa razy popołudniu. Poza tym słońce, cały czas.
- Pogoda jest bardzo przewidywalna. Do 11 jest słońce i nie wieje. Potem zaczyna wiać, czasem dość mocno, w końcu to góry. Po 18 znowu przestaje wiać i pogoda się uspokaja. Więc wiadomo, kiedy biegać.
5) Podsumowanie
Jeszcze raz to powtórzę. Sankt Moritz to biegowy raj! Raj dla sportowców. Ja spędzając tam dwa tygodnie swojego urlopu i trenując w tym czasie, spełniłem jedno ze swoich marzeń. Mam nadzieję, że Wam też się to uda. Bo pomimo wysokich cen, warto tam jechać chociażby pod namiot z plecakiem wyładowanym jedzeniem i zasmakować tej atmosfery. I tego Wam i sobie życzę!
Ps – Planuję jeszcze trzy wpisy od St. Moritz, uwielbiam o tym pisać :) Będzie małe podsumowanie tras biegowych, wraz z mapkami. Opis tego jak podzieliłem trening, na jakie fazy i jak to wyszło. Czyli jak się czułem i aklimatyzowałem na obozie. Oraz ostatni, za jakiś czas, czy te góry coś daję czy nie dają.