Ostatni sprawdzian

ostatni sprawdzian

Wczoraj zaliczyłem ostatni sprawdzian przed maratonem. W tym roku jak zwykle planowałem udział w półmaratonie, niestety plany te zostały zupełnie pokrzyżowane. Więc w końcu zdecydowałem się na Puchar Maratonu Warszawskiego na 25km. Bieg odbywał się na Wawrze, trasa co prawda prowadzi po lesie na 5 pętlach, ale jest dość szybka. Stwierdziłem, że sprawdzę jak czuje się organizm na prędkościach maratońskich.

Tydzień nie był najłatwiejszy. Wtorek 5*800 metrów a w środę 24 km drugiego zakresu. W czwartek łącznie wyszło mi 20 km rozbiegania i 10 km w piątek. Więc jak widać, wypoczęty do końca być nie mogłem. Ale w końcu cały czas jestem w mocnym treningu, akurat w tym okresie najmocniejszym. Ostatecznie to Maraton w Warszawie jest docelowym biegiem i nie chciałem poświęcać tygodnia przygotowań pod start kontrolny. Oczywiście dzień wcześniej jedzenie jak przed maratonem, dobrze się wyspałem, śniadanie i reszta godzin przed startem minęła dokładnie jak przed startem docelowym.

Rozgrzewkę zacząłem 20 minut do startu. Przetruchtałem trochę ponad 2 km, zrobiłem kilka przebieżek, łącznie trochę ponad 3 km. Czułem, że mam lekką nogę, w ogóle się nie spociłem. Wiedziałem, że może być to dobry bieg. Ustawiłem się na starcie, Marek Tronina wsiadł na rower prowadzić bieg i ruszyliśmy. Pierwszy km jakoś tak niemrawo, ale później jak maszyna…

Sprawdzian poszedł rewelacyjnie. Tempo z jakim skończyłem zawody to 3:27 min/km Od początku biegłem zupełnie sam, skończyłem z czasem 1:25:53 Nawet biorąc pod uwagę, że trasa nie miała pełnych 25 km a mój Garmin trochę mnie „przyspieszał” to i tak tempo na pewno nie było niższe niż 3:30 min/km A najlepsze jest to, że ja mogłem biec dalej! Jak by mi ktoś kazał, jak to by były jakieś ważne zawody to 30 km przebiegł bym na pewno tym tempem, a możliwe, że nawet 35. I to po lesie. Dublując cały czas zawodników. Trochę skacząc nad korzeniami a trochę grzebiąc się w piachu. Bez żadnego BPS. Po biegu oczywiście lekkie 2 km roztruchtania, trochę białka, banany i masaż w stoisku Carolina Medical Center, który współpracuje z fundacją. Trochę rozciągania i można było wracać do domu.

Podsumowując sprawdzian wyszedł znakomicie. Wiem, że stać mnie na zrobienie nowej życiówki w maratonie. O ile tylko pogoda dopisze na maratonie to o sam bieg jestem w miarę spokojny. Zostały 4 tygodnie. Tydzień mocnych przygotowań. Tydzień schodzenia z kilometrażu zakończony startem na 5 km w Biegu Przyjaźni na Bemowie i ostatnie 2 tygodnie odpoczynku. Już powoli zaczyna udzielać się trochę adrenaliny :)

Na koniec jeszcze chciałem podziękować wszystkim, którzy kibicowali mi na trasie i już po biegu. Dziewczynom (Natalii i Natalii) za podawanie wody na każdym okrążaniu. Markowi Troninie, że dzielnie prowadził mnie 25 km na rowerze torując mi drogę oraz ludziom z Fundacji Maratonu Warszawskiego za pomoc i organizację!

More from Bartosz Olszewski
Bahamas Marathon – pomysł, forma, oczekiwania.
Ostatni prawdziwy maraton biegłem niemal dwa lata temu w Lipsku. Minęło naprawdę...
Read More