Ta książka leżała na biurku u mnie w pracy chyba rok. W między czasie przeczytałem dziesiątki innych, ale jakoś nigdy historia dziennikarza, który zaliczył triatlon nie wydawała mi się ciekawa. Czytałem już sporo podobnych książek i wszystkie one raczej mnie zawodziły. Rich Roll, Dean Karnazes, ich książki jakoś mnie nie przekonywały. Dużo bliżej było mi do Chrissy Wellington, ale to już historia legendy triatlonu. I jakoś niczym mnie nie zachęcał Łukasz Grass i jego „Trzy Mądre Małpy”. co on może ciekawego napisać?
W końcu po roku postanowiłem przeczytać „Trzy Mądre Małpy”. Nie było nic innego, a w końcu trzeba oddać książkę koledze. Oczywiście zaczynałem ją czytać z przeświadczeniem, że kolejny amator napisze o swojej magicznej przemianie i o tym, jak to ukończył triatlon. I oczywiście jak mu było ciężko itd. Standardowy schemat od narkomana do bohatera. Przeczytałem kilka stron i już wiedziałem, że mam w rękach perełkę. A jeszcze w ogóle nie zaczął się fragment o sporcie…
Pierwsze kilkadziesiąt stron mówi o dziennikarstwie. O tym jak funkcjonuje, jakie są wady pracy w tym zawodzie. Wciągnęło mnie to bez reszty i apeluję do autora. Jeżeli czytasz te słowa to proszę, napisz książkę o dziennikarstwie! I poproszę wtedy egzemplarz z autografem :) Naprawdę super się to czytało, ale w końcu płynnie książka przechodzi do tematyki sportowej. Zaczynają się marzenia o triatlonie.
Prawdę mówiąc, jak czytałem wrażenia i historie autora, to widziałem samego siebie. Czasem się zastanawiałem, czy nie ja to napisałem. Ale nie ma się co dziwić. Łukasz Grass to człowiek niesamowicie ambitny. Pracuje dalej w zawodzie. Zajmuje się domem i rodziną. A przy tym wszystkim organizuje czas na trening. I to nie byle jaki trening. Bo tu nie chodzi o ukończenie zawodów. Z każdym kolejnym startem chce być lepszy. Chyba dlatego ta książka tak do mnie przemawiała.
Mamy tu wszystko. Wzloty i upadki. Kryzysy i sukcesy. Poranne dialogi z własnym sumieniem. Siłę charakteru. Samorealizację. Książka na pewno będzie niesamowicie bliska wszystkim amatorom zarówno triatlonu jak i biegania. Bo pisze osoba będąca „jednym z nas”. Facet, który pokazuje, że chcieć to móc. Że jego zdaniem musi istnieć swoista równowaga między rozwojem umysłowym a fizycznym. I pokazuje jak to wszystko pogodzić.
Przy okazji widzimy ile trzeba poświęcić dla realizacji swoich pasji. Oczywiście jest to czas. Bardzo dużo czasu. Ale nie tylko. Bo żeby być naprawdę dobrym, trzeba organizować sobie odpowiednią dietę. Planować z rodziną wszystkie wyjazdy. Godzić treningi z pracą. Walczyć z ciągłym bólem i zmęczeniem. Ale na końcu przychodzi ten moment zawodów, który wszystko nam wynagradza. Dla którego te wszystkie poświęcenia mają sens. Po przeczytaniu tej książki poziom waszej motywacji niesamowicie wzrośnie.
Nie pozostaje mi do napisania nic więcej jak tylko jeszcze raz polecić tą książkę wszystkim, którzy szukają inspiracji, motywacji i chcą zobaczyć jak zmienić swoje życie. WarszawskiBiegacz gorąco poleca! I czekam na książkę o dziennikarstwie Panie Łukaszu :)