Copenhagen Half Marathon – relacja część 2

Kopenhaga półmaraton

Często używam określenia, że nie mam, albo mam sprężynkę w nodze. No to w niedzielę bardzo jej nie miałem. Podobnie było na ostatnich treningach, ale starałem się być spokojny i tym nie przejmować. Łapałem pierwsze kilometry po 3:18 min/km i się męczyłem. To nie było na życiówkę nawet. Mówiłem sobie spokojnie, spokojnie. W koło do walki zagrzewały setki kibiców. Ja złapałem grupę biegnącą dokładnie takim tempem i postanowiłem już o niczym nie myśleć tylko się ich trzymać.

Relacja z Kopenhagi, część 1

Było mokro ale nie przeszkadzało mi to jakoś specjalnie. Pogoda była bardzo dobra. Ale ja byłem drewniany w tym momencie. Dobiegliśmy do 7 kilometra. Czas na ledwo złapanie 1:10. A ja męczę, przepycham te nogi. A nie lecę jak natchniony. Przecież to dopiero 33% biegu. Puls też już 170-171 więc jadę na progu. Wiem, że jak teraz przyspieszę to po 15 km mnie poskłada. 

Puls z biegu, średnio 171, ostatnie 3-4 km to już jak na dychę :)

I wtedy już sam ze sobą zacząłem rozmawiać. Po co mi to, może ja już za stary jestem? Może mam inne priorytety i już nie jestem w stanie zmusić się do takiego wysiłku? Może zmęczony jestem po górach jeszcze, ale co z tego. Ile można być zmęczony, chorym, trafiać na fatalne warunki czy mieć problemy z żołądkiem. Serio miałem dość. I tak bardzo w tej chwili nie lubiłem biegania, że ciężko to opisać. Akurat wyprzedził mnie Łukasz który pobiegł trochę do przodu. Ja stwierdziłem, że trzymam swoje. Po wewnętrznym dialogu stwierdziłem, że zrobię 10 km w 33 minuty. I później będę myślał. Już nie liczyłem na sub 1:10, życiówkę itd. W sensie nic nie przeliczałem. Chciałem dobiec w grupie do 10 km i wtedy martwić się dalej.

Poszczególne kilometry, strzelane na znacznikach

Minęliśmy 10 km idealnie w okolicach 33 minut. Ja nie byłem poskładany, więc trochę odetchnąłem. Później był podbieg i zbieg. Ogólnie na całej trasie są 2 podbiegi i zbiegi. Ale są bardzo łagodne, leci się mocno. I ten podbieg chyba mnie w jakimś sensie uratował. Wbiegłem całkiem szybko a później na zbiegu puściłem nogę. Tempo mocno wzrosło, a ja jakbym odżyłem. Do 12 kilometra czas bardzo szybko minął. Perspektywa, że już niespełna 10 km pomogła. I tak zacząłem biec średnio po 3:16 min/km, już nie kryjąc się tylko z tyłu, ale aktywnie wychodząc. Puls skoczył, ale już mnie to waliło. W tym momencie nawet jak padnę to tragedii czasowej nie będzie. Zrównałem się z Łukaszem i biegliśmy obok siebie. Mieliśmy fajną grupę, równie biegnącą. Współpracującą. Obok pojawił się jeszcze Jacek z Polski. Co chyba dodało mi jeszcze więcej sił. Dobiegłem do 15 kilometra. Zerknąłem na zegarek. Szybko to przeliczyłem i wyszło, że jest szansa na życiówkę. Ale już trzeba zwyczajnie zapierdzielać ile sił i nie patrzeć na nic. Co będzie to będzie. Jak na 19 km mnie poskłada, to trudno. Ale nie powiem sobie po biegu, że w sumie to mogłem zaryzykować.

Kadencja, widać jak siadła na ostatnich kilometrach

A uwierzcie, że ja wtedy już byłem mocno ujechany. Od 5 kilometrów biegłem na średnim pulsie ok 173-174 (minimalnie ponad progiem). I mówiłem sobie byle do 16 kilometra. Byle do 17 kilometra. W tym momencie mega pomogło mi to, że wyprzedzałem. Oj dużo wyprzedzałem. Nic tak nie niesie jak przesuwanie się o kolejne miejsca do przodu. Myślisz sobie, jest dobrze! Cały czas robisz swoje, kiedy większość zwalnia. I tak dobiegłem do 19 kilometra. Nogi miałem już miękkie, jeszcze 2 kilometry. Życiówka cały czas w zasięgu. Pobiegłem go wolno, 3:20. Ostatni musiałem szybciej. Pracowałem już dosłownie wszystkim. Biodra mi tak siadły, że dupą jechałem prawie po asfalcie. A pochylony byłem tak, że widziałem tylko czubki swoich butów. Wyglądało to dramatycznie źle. I jak to skomentował Lider który dobiegł niespełna 2 minuty wcześniej: „widzę Cię i myślę: o kurde, co tam się zadziało” (z tego co pamiętam, użył innych słów niż „kurde” i „zadziało” ale czyta to też młodzież ;) ). Kasia myślała, że umieram i biegnę po 4:00 min/km :D Na szczęście ostatni kilometr wyrzeźbiłem w 3:12 min/km. I to pozwoliło wpaść na metę z nową życiówką! Na sekundy. Według czasu brutto 1:09:24!

To kilka sekund. Dosłownie kilkadziesiąt metrów lepiej od życiówki. Wydaje się nic. 5 lat. Ale w tej chwili znaczy to dla mnie chyba więcej niż jakakolwiek wcześniejsza życiówka. Po bardzo ciężkim urazie. Będąc już mastersem ;) W końcu udowodniłem sam sobie, że dalej mogę iść do przodu i wcale nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa w bieganiu. Co będzie dalej? Czas pokaże. Ja teraz na pewno już mocno ostrze sobie zęby na maraton. To jest królewski dystans. Mój ulubiony. I to tutaj jeszcze w tym roku chcę zrobić piękną życiówkę. 

Kopenhaga półmaraton

Relacja z biegu już zakończona, ale nie wolno zapominać o tych, którzy mieli duży udział w tym biegu. Kasia miała biec razem ze mną, razem mieliśmy się cieszyć z życiówek. Niestety jak to w bieganiu, czasem jakiś uraz pokrzyżuje nam plany. Była ze mną, wspierała, dopingowała, pomagała. A wiem osobiście, jak ciężko patrzeć z boku na bieg, w którym miało się biec, a nie można ze względu na kontuzję. Za rok tam wracamy, mocniejsi i suma czasów nie może przekroczyć 2 godzin i 30 minut :D Dziękuję Kochanie za wsparcie i dziękujemy dziadkom, że pozwalają nam na takie eskapady. Dzielnie opiekują się Niną przez weekend, a każdy kto zna Ninę wie, że trzeba mieć dobrą kondycję, żeby za nią nadążyć.

Dziękuję też New Balance Poland i Trec Nutrition. To nieoceniona pomoc i wsparcie, za które jestem tak wdzięczny. To NB na ostatnią chwilę załatwił mi nowe buty startowe SC Elite v3 (w sprzedaży od października). To dzięki suplementacji Trec znacznie poprawiłem i przyspieszyłem przede wszystkim regenerację.

I Wam wszystkim, że dalej chcecie śledzić staruszka i patrzeć, czy coś jeszcze ugra z tych swoich czasów :D Dziękuję Wam, to bardzo dużo dla mnie znaczy! Lecimy dalej. Cel: życiówka w maratonie w Walencji! 

Świętowanie zacząłem spokojnie…
Skończyłem tak, że rano ratowałem się jajecznicą, parówkami i kawą :D

More from Bartosz Olszewski
Buty karbonowe – tego pewnie o nich nie wiesz!
Kiedy w 2016 roku na arenie międzynarodowej zadebiutowały buty z płytką karbonową...
Read More