Jakiś czas temu napisałem artykuł o tym, żeby zbytnio nie kombinować. Że jeżeli chcemy osiągnąć jakiś cel, to musimy przede wszystkim postawić na regularność, prostotę oraz skupienie się na najważniejszych aspektach treningu: https://warszawskibiegacz.pl/?p=222 Zaskoczyła mnie ilość komentarzy na bieganie.pl po tym artykule :) Niektórzy się ze mną zgadzali, inni byli sceptyczni, a jeszcze inni w ogóle mieli inną koncepcję. W sumie to fajnie, bo jak widać bieganie nie jest nudne, i można się realizować na 100 różnych sposobów. Ale znalazłem coś na potwierdzenie mojej tezy. Właśnie skończyłem czytać znakomitą książkę: Chrissie Wellington „Bez Ograniczeń”. Jeżeli ktoś nie wie, kim jest Chrissie to zapraszam: http://www.chrissiewellington.org/ A pisze ona tak:
„Jeżeli miałabym dać Ci jedną radę, zasugerowałabym, abyś postawił na prostotę.To naprawdę nie jest wielka filozofia. Uważam, że wielu sportowców niepotrzebnie komplikuje pewne sprawy. Ja na przykład każdy dzień tygodnia poświęcam na ściśle określony typ ćwiczeń, i tak tydzień w tydzień, niemal bez zmian. Oczywiście drobne modyfikacje tu i ówdzie się przydają, gdyż uelastyczniają organizm i ułatwiają adaptację do różnych warunków, ale kluczem do sukcesu jest przede wszystkim regularność.
W parze z prostotą idzie moje podejście do gadżetów. W trakcie treningów zwracam wprawdzie uwagę na pewne mierzalne parametry, takie jak prędkość na bieżni albo czas pokonania danego odcinka, ale nie jest ich tak wiele, jak może się niektórym wydawać… a już na pewno nie aż tyle, ile biorą pod uwagę inni. Mierzenie niektórych parametrów wysiłku jest bezsprzecznie ważne, zwłaszcza jeśli ćwiczysz według zdanych wskazówek, lecz wnioski płynące z ich analizy powinny być drugorzędne względem odczuwanego wysiłku. Jednego dnia możesz zakończyć trening wcześniej z obawy przed przekroczeniem określonego tętna, a innego możesz się przetrenować wskutek uporczywego dążenia do osiągnięcia założonego pułapu, chociaż organizm już od dawna sygnalizuje, że daje z siebie wszystko. W obydwu przypadkach lepiej wsłuchać się w siebie.
Kolejna wada obsesji na punkcie cyferek polega na tym, że moim zdaniem odziera nas ona z części przyjemności związanej ze sportem. Znajomość własnego organizmu jest bardzo ważna, ale jeszcze ważniejsza jest zdolność do czerpania radości z wiatru we włosach, do cieszenia się samą istotą uprawiania sportu.”*
Lepiej bym tego na pewno nie ujął. W sumie chwilami zastanawiałem się, czy przypadkiem ktoś nie podkradł mi tego tekstu :D Osobiście zgadzam się z Chrissie w stu procentach! A tak poza tym gorąco polecam wszystkim tą książkę. Recenzja ukaże się wkrótce na moim blogu.
* Fragment tekstu pochodzi z książki „Bez Ograniczeń” autorstwa Chrissie Wellington, wydawnictwo Galaktyka