Dopiero jak skończyłem niedzielny Bieg z Narastającą Prędkością zdałem sobie sprawę, jak niewiele czasu zostało. To już tylko 3 tygodnie! Ja pierdziele, tak dużo jeszcze chciałbym zrobić. Tak dużo rzeczy dopracować. Nad wieloma sprawami treningowymi jeszcze się pochylić. Ale nie ma już czasu, trzeba odpoczywać. I zbierać energię na dzień startu.
To był dobry tydzień. Zacząłem wręcz świetnie. Potem był jakiś dołek i gorszy dzień. Natomiast zakończyłem bardzo fajnym długim biegiem. Biegiem z Narastającą Prędkością, którego nawet nie planowałem. Ale po raz kolejny utwierdziłem się w przekonaniu, że jest to moja ulubiona forma długich wybiegań. I jeden z najlepszych środków treningowych (jak nie najlepszy) do maratonu.
Poniedziałek – Po niedzieli, kiedy nogi miałem bardzo mocno zmęczone, postanowiłem podbiegać tylko raz. 15 spokojnych kilometrów. I to wszystko. Starałem się nabrać sił. Szukałem też jakiś zawodów na czwartek w krosie. Chciałem przebiec mocne 10 km, niestety nic nie mogłem znaleźć sensownego.
Wtorek – Dwa treningi. 13 km rano i 11 km wieczorem. Ale dalej luźno. Tego dnia bardzo dobrze mi się biegało. W dodatku napisał Piotrek Mielewczyk, że robi mocny kros z Lasku na Kole. Wiedziałem, że dla mnie to będzie nawet mocniej niż zawody :D Więc się zgodziłem. I to był dobry wybór.
Środa – W planach mieliśmy 4km po 3:15 + 2km po 3:10 + 2km po 3:05 + 1km po 3:00. Jestem realistą, wiedziałem, że tego nie zrobię :D Nawet na idealnym asfalcie miałbym olbrzymi problem. Ale zwyczajnie czasem warto pobiec na niemal maksimum możliwości. Po to są starty kontrolne. Po to są takie treningi. Stwierdziłem, że w trakcie będę myślał co dalej robić.
4 km po 3:14 zrobione! Całkiem dobrze. Nawet za bardzo noga nie uciekała. Biegałem w NB RC Elite v1. To dobry but na takie bieganie, bo podeszwa ma bieżnik z wypustkami które całkiem dobrze łapią przyczepność w takim terenie, pomimo, że jest to typowy but szosowy. Potem 2 km po 3:10. Zrobiłem!!! Ale byłem szczęśliwy. To już było cholernie mocne bieganie jak dla mnie. 3 minuty truchtu i 2 km po 3:05. Zrobiłem kilometr i puściłem. Miałem wybór, iść w trupa jeszcze 400-500 metrów i zakończyć trening, albo odpocząć i jeszcze zrobić kilometr. Odpocząłem i ruszyliśmy ostatni km. Jeszcze na 800 metrów miałem międzyczas na 3:00. Ale już wtedy byłem poskładany totalnie. Wyszło 3:03, i tak brałbym to w ciemno! Piotrek wywalił chyba 2:57, i odjechał mi 6 sek na 200 metrach :D Co najważniejsze po biegu czułem się dobrze i luźno. Piękne bieganie! Lubię kros!
Wieczorem jeszcze pokręciłem trochę na treningu New Balance Run Club.
Czwartek – 20 km spokojnie, lekkie rozbieganie, bez historii
Piątek – Tylko 13 km, lekko. To były ciężkie dni. Nina nam się rozchorowała. Jakieś zatrucie. Wymioty, brzuszek, biedna strasznie się męczyła.
Sobota – Zaplanowany mega ciężki treningi. 2×10 km, albo 10+8+4 km, w zależności jak będzie szło. A nie szło. Warunki były ok. Noga luźna, ale nie szło. Ciężko to wyjaśnić, wydaje mi się, że zwyczajnie zmęczony byłem strasznie psychicznie i ciężko było mi się zmusić do wysiłku. 10 km mi się dłużyło. Zrobiłem w 34:30, zero zmęczenie nóg, a już mi się nie chciało nawet kilometra. 5 km po jakieś 3:21 min/km. Rozwaliło mi żołądek, ale to nie zmienia faktu, że i tak bym tego nie uciągnął. Przerwa, łazienka w Łazienkach Królewkich ;) i chciałem kończyć, ale Kasia mówi żebym zrobił jeszcze piątkę. Wiem, że to będzie już koniec więc w sumie biegnie mi się najlepiej. 16:33 i średnia 3:19
Zły jestem, bo nie lubię takich męczonych treningów. Byłem wypoczęty i chciałem mieć to za sobą, całą ciężką pracę z przekonaniem, że wszystko jest ok. A nie było.
Niedziela – Kompletnie nie widziałem co biegać. Odpocząłem po wczorajszym. Sporo zjadłem. Umówiłem się z Bartkiem Falkowskich, on planował 20 km i ostatnie 5 km przyspieszać. Więc pomyślałem, że zrobię z nim, a jak będzie noga ok, to zrobię 30 BNP i zakończę tydzień.
Pierwsze 15km strasznie niemrawo. Spotkaliśmy jeszcze Filipa Babika i pokręciliśmy po lesie. Potem 5 km po 4:00 min/km. Zaczęło mi się dużo lżej biec, noga jakaś bardziej sprężysta. W każdym razie po 20 km przyspieszyłem i zamierzałem biec na samopoczucie nie patrząc na zegarek. Jakie było moje zdziwienie kiedy kolejne km strzelały w 3:35, 3:33, 3:34, 3:36, 3:28… I to było na pełnej kontroli. Potem kolejna zmiana biegu i 3:30, 3:20, 3:20, 3:29, 3:15. Pięknie to weszło i to był trening jaki uwielbiam. Nic na siłę. Z uśmiechem. Zwyczajnie szło. Do domu zostały mi 2 km. Biegłem 4:14 i 3:55 min/km odpoczywając. BNP to mój ulubiony trening!
Podsumowanie
Po dość ciężkim ostatnim tygodniu ten był naprawdę bardzo dobry. Pomimo średniej soboty, weszły dwa znakomite biegi, w środę i niedzielę. Jak do tego dodać, że łącznie wyszło 169 kilometrów, a ja po tym wszystkim czuję się naprawdę wypoczęty, to jestem dobrej myśli. Jedyny minus tygodnia, to pierwszy od dawna, w którym mam dodatni bilans wagowy :D No cóż, sam jestem sobie winien, trochę za częste te wizyty w Lukullusie, IndianTaste i na pizzy :)
Nauka z tego tygodnia
Bieg z Narastającą Prędkością to wręcz genialny środek treningowy. Dla mnie jest to najlepsze co możecie biegać w drodze do maratonu. Nie ważne czy jesteś początkującym biegaczem czy wyczynowcem, każdy może zyskać wplatając go w swój plan treningowy.
Ciekawostki sprzętowe
- Ten trening BNP biegłem w butach treningowo-startowych. New Balance FuelCell TC. I wiele razy powtarzałem, że szczególnie w przypadku amatorów but treningowo-startowy może być lepszym wyborem. Jest on trochę cięższy. Ale bardziej komfortowy, przez co zarówno podczas biegu jak i po nim nasze nogi powinny być mniej zmęczone.
- Zjadłem już siatkę żeli GU więc mogę coś napisać. Te żele Liquid to genialny wybór jak nie macie jak popić żelu. Są jak woda i nie zostawiają słodkiego posmaku. Przeważnie jem Cola albo Kawa bo zawierają też kofeinę. A te klasyczne żele są tak dobre, że karmelowym można gofry polewać ;) Nie jestem w stanie przetestować wszystkich żeli świata, z tych które jadłem to GU i Maurten najbardziej mi pasują. Chociaż jak Maurten nie poprawi otwierania to chyba zwariuje :)