Do tego wpisu zachęcił mnie komentarz dzajlo_run na Instagramie. W humorystyczny sposób podsumowała czym się różni biegania na Facebooku od tego prawdziwego. Będąc często po tej drugiej stronie, znając to od kuchni i często biorąc w tym udział, chciałem sam napisać, jak wygląda biegania na social media. I dlaczego należy brać to z przymrużeniem oka, nie porównywać i dalej robić swoje.
Zanim zacznę, żeby było jasne. Moje profile są autentyczne. W sensie jak piszę, że coś biegam, to tak było. Jak wrzucam trening, to był on mój i zrobiony biegnąc ;) A jak o czymś piszę to serio w to wierzę. Zwyczajnie łatwo być gwiazdą social media, trudniej dużo zapracować sobie na uznanie i szacunek. Ale koniec z tym. Rozprawiamy się z insta bieganiem.
Zawsze uśmiechnięty
W sieci zawsze wszyscy biegną i się uśmiechają. Są pojedyncze wyjątki, ale ogólnie endorfiny leją się jak woda z Niagary. Spokojnie, to że biegniecie i przez godzinę się nie uśmiechnęliście to nie znaczy, że coś z Wami nie tak :) Wszystkich potrafią obnażyć zdjęcia z zawodów. Zresztą one w ogóle obnażają wszystko. Powinni je zakazać! Chyba że jesteś takim Kipchoge. Wtedy na 40 kilometrze biegu po 2:50 dalej wyglądasz jak posąg i uśmiechasz się od ucha do ucha. Podobno w ten sposób zwalcza ból. Możecie przetestować, ja jeszcze nie sprawdziłem czy działa :)
Natomiast umówmy się, zdjęcia z uśmiechem są fajniejsze, bardziej motywujące i sprawiają, że świat jest weselszy. Cieszmy się. I nie bójmy wstawiać uśmiechniętych zdjęć. Ale spokojnie, nie biegamy tak, jesteśmy normalni ;)
Zawsze w locie
Jak przeglądam zdjęcia w sieci, to wszystkie są w locie. Jakby zobaczyli to kosmici, pomyśleliby, że my latamy! I tutaj też Was uspokoję, normalnie mój krok nie ma 3 metrów długości i nie ląduje pięknie na śródstopiu jak sarenka. Ale o ile jeszcze faza odbicia jest spoko, to faza lądowania wychodzi na zdjęciu gorzej, niż faza zetknięcia się z pięścią boksera wagi ciężkiej. No nie, zwyczajnie sumienie nie pozwala mi tego publikować. Na treningach często mówię, że zamiatam liście. Jak jestem zmęczony, to w ogóle nie wiem czy podnoszę te stopy do góry ;)
Same akcenty
Biegamy tylko akcenty. Tylko ogień. No bo kogo interesuje, że wymęczyłem kilka kilometrów w tempie spacerowym. I to już jest niebezpieczne. Bo ludzie to oglądają i rzeczywiście myślą, że my wolno nie biegamy. I krótko. Same trzydziestki i w kosmicznych tempach. Później umawiam się z kimś na bieg regeneracyjny a on mi mówi „słuchaj, ale szybciej jak 4:10 to ja nie dam rady” :D Pewnie 70% – 80% naszej pracy to biegi spokojne. I Wam też to polecam. Już nie wspominając, że czasem te treningi mierzone na GPS na stadionie, z bieżni mechanicznej itd. dalekie są od rzeczywistości. Jedyne co tak naprawdę weryfikuje naszą formę to zawody.
Fit, fit, fit
Nie wierzcie w to. Wszyscy kłamią, podjadają. W środku nocy pizze odgrzewają w piekarniku, albo piją cole z bidonu „fit and beauty”. Uczciwych jest tutaj 1%. Ja przynajmniej nie ukrywam, że lubię lody itd. Ograniczam, staram się i unikam syfu. Ale jestem szczery. Kto mnie zna, wie, że ciężko mnie przyłapać. No dobra, czasem piszę o kieliszku wina… ale w sumie nigdy nie mówię, jak duży ten kieliszek :D Zwyczajnie, znajcie umiar i to wystarczy.
Zawsze zadowoleni po
A to mnie często irytuje. Kiedyś nawet powstał tekst na tym blogu który wywołał jakieś niespodziewane kontrowersje. Zwyczajnie często mamy jakieś ambicje o których piszemy. Biegniemy w zawodach czy to realizujemy jakiś trening i się nie udaje. I zawsze jak napisze, że nie jestem zadowolony, to wszyscy: „też bym chciał taki czas”, „no co ty, rewelacja”, „gdyby nie…, to…”. A ja zwyczajnie chcę być lepszy. Natomiast w sieci ogólnie trzeba być zadowolonym. I nawet jak wracamy z opuszczoną głową, i potem tydzień przeżywamy, to napiszemy „było wspaniale, jestem taki szczęśliwy/taka szczęśliwa”.
Nie chodzi o to, żeby się publicznie chłostać, ale nie bójmy się mówić o naszych celach i oczekiwaniach. To zupełnie normalne, że jest w Was ta sportowa złość. Że chcecie być lepsi. Oczywiście nie możecie się załamywać, przeżywać jakby Wam właśnie sekundy zabrakło do awansu na Igrzyska. Ale skoro wszyscy mówimy „bądź sobą” no to bądźmy. Wszystkie powyższe punkty były nieszkodliwe, ten uważam za szkodliwy.
Podsumowanie
Bieganie w Internecie i w realu to dwa inne światy. Spokojnie, nie jesteście inny. Jesteście tacy jak my. Jedni biegają szybciej, inni wolniej. Jednak wszyscy mają chwile radości i kryzysów. Wszyscy czasem czują, że lecą a innym razem zamiatają liście. Bo nie ważne czy wygrywasz maratony, czy truchtasz dla zdrowia. Bieganie jest bardzo do siebie podobne. Przeżywamy te same emocje. Więc głowa do góry, nie porównujcie się z innymi. Postarajcie się znaleźć wewnętrzną motywację. Bo przecież to Wam ma sprawiać radość, prawda?
No i jeszcze zdjęcie z nagłówka w całej okazałości. Faza lądowania… :D