Jestem raczej cierpliwą osobą. Mogę długo rozmawiać o bieganiu. Ale są granice. Bieganie nie jest całym moim życiem. Dlatego wybaczcie, ale nie jestem fanem słuchania na każdym kroku historii o bieganiu, biegach, kontuzjach. Sam też staram się unikać tematów biegowych w miejscach gdzie mało to kogo obchodzi. Ale rzadko mi się to udaje. Zawsze ktoś pociągnie temat i koniec. Zaczyna się festiwal odpowiadania na pytania. Jednych to w ogóle nie interesuje, drudzy słyszą to po raz dziesiąty a ja odpowiadam na te same pytanie po raz setny. Już się z tym pogodziłem. Jest jednak kilka pytań, na które czasami już nie mam siły odpowiadać:
1) Chyba nie biegasz jak jest tak zimno? Chyba nie biegasz jak jest tak gorąco? Chyba nie biegasz jak tak pada?
Do jasnej cholery, biegam! Biegam zawsze. Jak pada, jak jest zimno, jak mamy mega upały, świeci słońce czy wieje orkan. Pewnie biegałbym też podczas trzęsienia ziemi. Biegam cały rok, na okrągło. Dla chcącego nic trudnego! Jeżeli pogoda decydowałaby o tym, czy trenuje czy nie, to pewnie w ogóle bym olał treningi. Zawsze można powiedzieć, że coś z pogodą nie podpasuje i poleżeć w domu.
2) Ty to chyba możesz sobie jeść co i ile chcesz?
Nie, nie mogę. Jakbym jadł wszystko na co mam ochotę i kiedy mam ochotę to ledwo wstawałbym od biurka w pracy. Niestety, tak to nie działa. Powiem więcej, trzymanie wagi jest dla mnie największym wyzwaniem w przygotowaniach do startów. Dla mnie zjedzenie całego ciasta (całego!) to jak dla Ciebie zjedzenie zupy. Tylko po zupie raczej dupa nie rośnie :) No i wyobraźcie sobie, że dostaje takie pytanie, jak akurat jestem trzeci dzień na diecie białkowej przed zawodami. Wybuch złości gwarantowany :)
3) Skąd Ty na to wszystko bierzesz czas?
Nie mam siły już na to odpowiadać. Mam czarodziejską różdżkę i sobie codziennie generuje dodatkowe parę godzin…
4) Jakbyś biegał od małego to miałbyś szansę na Igrzyska Olimpijskie?
Nie wiem, nie znoszę gdybać. W ogóle się nad tym nie zastanawiam. Może tak, może nie. Może bym złapał kontuzję i teraz w ogóle nie biegał. Jak już mówiłem, nie będę gdybał.
5) Na ile kilometrów biegniesz jutro ten maraton?
Ok., nie wymagam od każdego, żeby wiedział ile km ma maraton. Ale bieg na 10 km, 20 km to nie są maratony. Maraton ma zawsze 42.195 km, inne biegi nie są maratonami! Jak słyszę, że ktoś biegł w maratonie 11 listopada w Warszawie to mi się nóż w kieszeni otwiera. Nie dlatego, że nie doceniam biegów na 10 km, w żadnym wypadku. Zwyczajnie nie podoba mi się jak obecnie deprecjonowane jest słowo „maraton”.
6) Który byłeś w tym maratonie w Warszawie? / Siódmy. / Dlaczego nie wygrałeś?
Aaaaaa, człowiek przychodzi uradowany. Życiówka, siódme miejsce i taki pojazd :)
7) Nie będziesz miał problemu ze stawami?
Zapewniam Cię, że na pewno mniejsze niż Ty, jeżeli dalej będziesz dźwigał ze sobą 30 kilo zbędnego tłuszczu… Nie wiem skąd to przeświadczenie. Wszyscy biegacze, których znam i są w starszym wieku teraz bez problemu sobie biegają i prowadzą aktywny tryb życia. No chyba, że wybrali tryb kanapowca.
8) Jaką prędkością biegłeś?
Tutaj nie jest problemem pytanie, problemem jest porozumienie się. Mówię 3:30 i dostaję pytanie, a ile to na godzinę? Eeee, nie wiem… :)
9) Co myślisz o tym wykresie pulsu?
Nie no, piękny. Zależnie od programu są ładne, ładniejsze i nawet piękne. Kolorowe, z dodatkowymi polami do analizy. No cud miód. Tylko co na tej podstawie można innego powiedzieć? Przeważnie mówię „ładne górki” albo „płaski, to dobrze”, albo rośnie, tzn. że zwiększałeś tempo :) Nie no, bez jaj, możecie sobie tymi wykresami wytapetować pokój, ale bez całej wiedzy o Tobie i Twoich treningach praktycznie nie ma opcji nic rzeczowego na ich temat powiedzieć.
10) Jak Ty to robisz, że biegasz tak szybko.
Cokolwiek nie powiem i tak wyjdzie, że mam talent. Więc przestałem się produkować :)
I na koniec jeszcze jedno. Już bardziej na poważnie. Przed startem w Rimini wszyscy 100 razy mnie pytali czy wygram i ilu będzie czarnych. Pierwszego pytanie nie znoszę bo wynik nie zależy tylko od mojego biegu. Mogę odpowiedzieć na pytanie, czy zamierzam biec na życiówkę itd. ale skąd mam wiedzieć czy wygram? Jakbym wiedział to bym sobie wydrukował dyplom przed biegiem i poprosił o przysłanie nagród pocztą… A druga rzecz to te pytanie o zawodników z Afryki. „Będą czarni?”, „Ile będzie czarnych?” Jakby to kolor skóry biegał. Wszyscy myślą, że wystarczy urodzić się w Kenii i z automatu robisz czasy poniżej 2:10 w maratonie. Tak nie jest. Oni ciężko pracują i zasługują na wygrane.
I tyle. Podobnych pytań dostaję mnóstwo. Zawsze z uśmiechem, spokojnie i rzeczowo na nie odpowiadam. Ale w środku czasem się gotuję. Pewnie wyglądam wtedy jak prezenterka w telewizji, która niezależnie od sytuacji, zawsze uśmiecha się od ucha do ucha :)
PS – Jak prowadzę treningi to wszystkie pytania są dopuszczalne. W końcu wtedy jestem tam dla Was, Wy chcecie się czegoś dowiedzieć, a nie raz dopiero zaczynacie. Wtedy nie ma złych pytań, co najwyżej są tylko słabe odpowiedzi :)