Biegacze znowu zablokowali ulice…

(c) Wszelkie prawa zastrzeżone, fot: www.sportografia.pl

Kolejny bieg masowy za nami, kolejna gadka w stylu „biegacze blokują miasto”. Tym razem głos zabrał nawet szanowny poseł PiS, Jacek Sasin. Stwierdził on, że biegów na ulicach Warszawy jest za dużo. Jak zwykle świetnie odpowiedział Maciej Stuhr. No i zaczęła się dyskusja. Jedni przekrzykują drugich. Spór będzie zawsze i wiem, że ten tekst go w żaden sposób nie rozstrzygnie. Jednak mam nadzieję uzmysłowić ludziom, dlaczego mamy prawo biegać po ulicach Warszawy.

Mieszkamy w stolicy kraju. Największym mieście w Polsce. Dzięki temu macie mnóstwo przywilejów. Dostęp do edukacji, dużo miejsc pracy, dostęp do wielu ośrodków kultury. Nie bez powodu wprowadza się tutaj tyle ludzi a miasto cały czas się rozrasta. Ale nie ma nic za darmo. Mieszkając w takim mieście musicie się pogodzić z demonstracjami, wiecami, zgromadzeniami, przemarszami, masami krytycznymi czy procesjami. Musicie się również pogodzić z biegami masowymi na ulicach miasta.

Mamy demokrację. W ramach demokracji każda grupa społeczna ma prawo uczestniczyć w życiu miasta i z niego korzystać. Dziesiątki razy jadąc samochodem czy przemieszczając się po mieście trafiałem na demonstracje, palili mi opony w centrum miasta, barykadowały się pielęgniarki. Na welodromach jeżdżą sobie mniejszości seksualne, Traktem Królewskim maszeruje pochód zombie, co chwila jeździ masa krytyczna. I za każdym razem irytuje mnie, że muszę ominąć te zgromadzenia. Ale do jasnej cholery, nie uważam, że nie mają do nich prawa! Bo mają, należą im się. Bo żyjemy w Państwie Demokracji. Jeszcze…

Biegi Masowe odbywają się w niedzielę, kiedy w Warszawie jest najmniejszy ruch. To nie jest tak, że organizator sobie kreśli trasę jak mu się podoba. Wymaga to miesięcy konsultacji z urzędem miasta. Trasy są wytyczone tak, żeby miała jak najmniejszy wpływ na transport w stolicy. Żeby nie blokować środków transportu publicznego. Żeby nie blokować głównych arterii przelotowych miasta. Organizatorzy już tygodnie przed biegiem oznaczają trasę, informują ludzi czy to na ulicach miasta poprzez liczne plakaty czy w mediach publicznych.

Mamy dwa maratony. Dwa półmaratony. Warszawską Triadę Biegową i Biegnij Warszawo. Reszta to mniejsze, lokalne biegi blokujące co najwyżej mały fragment dzielnicy. Na pewno nie blokujące w żaden sposób miasta. Czy to dużo? Mogę polemizować co do dwóch maratonów w jednym mieście. Ale oba mają znakomita frekwencję, są znakomicie oceniane i perfekcyjnie zorganizowane. Na tle Europy to absolutny top i można powiedzieć, że przed nimi są już jedynie największe maratony na świecie, takie Jak Londyn, Berlin, Paryż. Triada Warszawska odbywa się z konkretnego powodu. Jedni lubią świętować napierdzielając się w centrum miasta. Inni pójdą na mszę a jeszcze ktoś inny na spacer do parku. Biegacze mają Bieg Niepodległości, Bieg Powstania Warszawskiego i Bieg Konstytucji III Maja. Każdy z tych biegów również blokuje tylko fragment miasta. Każdy rozgrywany jest w dzień świąteczny, kiedy ruch w mieście jest zdecydowanie najmniejszy. W dodatku Bieg Powstania Warszawskiego późno wieczorem. Półmaraton Praski rozgrywany jest jak sama nazwa wskazuje w jednej dzielnicy. A Półmaraton Warszawski to turystyczna wizytówka miasta.

Właśnie, nie zapominajmy, że te biegi to nie tylko happeningi rozwydrzonej społeczności biegaczy, którzy muszę wyjść na ulicę i zablokować biednemu społeczeństwu szybki dojazd z punktu A do punktu B. To wydarzenia promujące Warszawę jako miasto. W Orlenie czy biegach Fundacji „Maraton Warszawski” startują setki obcokrajowców, którzy potem jadą do siebie do domu i mówią jak w tej Polsce, Warszawie było super. Że wcale nie chodzą tutaj misie polarne a na mecie biegu nie dają wódki zamiast izotoników. I jeżeli ktoś oglądał np. Orlen Maraton to widział ilu obcokrajowców na mecie było zachwyconych biegiem i atmosferą. Dalej wiele nam brakuje, żeby przyciągnąć jak więcej osób zza granicy na nasze biegi. Walczenie z nimi, poprzez robienie mało atrakcyjnych tras, na pewno nie pomoże.

Postawię jedną tezę. Moim zdaniem ten cały płacz o blokowaniu miasta to płacz typowego malkontenta. 90% tych ludzi nawet w tą niedzielę nie wstaje z kanapy. Ale zobaczą w TV, przeczytają w jakiejś gazecie, że biegacze „blokują” miasto. No i sobie krzyczą, jacy to biegacze są źli. Naprawdę mamy świetny transport publiczny, który dojedzie wszędzie. Samochód to nie jest jedyne rozwiązanie. Mamy metro, kolejkę, tramwaje. Rower czy w końcu własne nogi. Do jasnej cholery, jak chcecie, to dotrzecie gdzie chcecie, na którą chcecie. Elastyczność to naprawdę wspaniała cecha i może warto czasem ją w sobie pielęgnować a nie usadzić się w samochodzie i stać później godzinę przed skrzyżowaniem, bo jest bieg. Zamiast płakać, może warto pomyśleć przez sekundę, jak dotrzeć na miejsce w inny sposób. Gwarantuję, że się da.

Muszę wrzucić jedną uwagę, do komentarzy, które na pewno by się pojawiły pod tekstem. Nie, nie możemy biegać tylko w lasach. To tak jakby ktoś kolarzom Tour de Pologne kazał jechać wyścig ścieżkami rowerowymi! Startuje nas często kilka a nawet kilkanaście tysięcy osób. W żadnym lesie nie zmieścimy takiego biegu. Poza tym oczywiście chodzi o atest, pomiar czasu, bezpieczeństwo i walory turystyczne. Nie bez powody strajkują na Wiejskiej a nie w Lesie Kabackim. Co nie zmianie faktu, że zarówno w Lasie Kabackim, na Kępie Potockiej, w Lasku Bemowskim, na Młocinach czy w Parku Skaryszewskim odbywają się cykliczne imprezy biegowe. Lokalne, mniejsze, nikomu nie przeszkadzające. No prawie nikomu, bo zawsze ktoś taki się znajdzie. Jedynym rozwiązaniem jest bieg w mieście, na ulicach Warszawy.

Kończąc już ten wpis. Naprawdę cieszę się, że jestem mieszkańcem Warszawy i że władze tego miasta pozwalają i pomagają w organizacji tak wspaniałych imprez biegowych. Jako biegacz, ale i zwykły obywatel, cieszę się, że jest promowana aktywność fizyczna, aktywna forma spędzania wolnego czasu. Że możemy świętować rocznice ważnych wydarzeń państwowych biegnąc. A największe maratony i półmaratony są znakomitą wizytówką turystyczną tego miasta. Mam nadzieję, że to się nie zmieni i dalej będziemy wspólnie mogli się cieszyć pokonywaniem kolejnych kilometrów po warszawskich asfaltach.

Edit: To nie jest wpis polityczny! Ja wiem, że obecnie samo wypowiedzenie słowa PiS czy PO prowadzi do nienawiści społecznych. Nie oceniam partii, oceniam społeczeństwo i ich opinię. Bez względu na to, czy głosowali na PiS, PO czy Partię Miłośników Piwa. Nic mi do tego.

More from Bartosz Olszewski
Podsumowanie stycznia – z pamiętnika kontuzjowanego biegacza.
Powiem Wam szczerze, że obecnie Ciężko przychodzi mi pisanie postów. Zwyczajnie jak...
Read More