Dziś nie będzie o bieganiu. Będzie o blogowaniu. O pisaniu, tworzeniu, kreowaniu treści w sieci. O tekstach, zdjęciach, filmikach. I o ciemnej stronie tego wszystkiego, plagiacie. A nawet inaczej, zwykłej kradzieży, bo plagiatorzy przynajmniej mają chęć coś zmienić w materiale, który sobie „pożyczają”.
Jeszcze kilka lat temu dużo częściej można było u mnie przeczytać jakiś kontrowersyjny wpis. Często niepotrzebnie wdawałem się w dyskusje i uczestniczyłem w jakichś gównoburzach. Jednak z czasem stwierdziłem, że to nie ma sensu. Ok, świetnie działa to na zasięg publikacji, ale zwyczajnie wolę ciszę i spokój. I tym wspaniałym sposobem od długiego czasu robię swoje. Nikogo się nie czepiam, raczej nie interesuje mnie to, co dzieje się w koło, dopóki nie dzieje mi się krzywda. Robię swoje, sprawia mi to radość, nie potrzebuję wywoływać sobie sztucznych konfliktów, żeby egzystować. Poza tym nauczyłem się jednego, słowo w sieci, szczególnie jak ma się dużo grono odbiorców, bardzo dużo waży. I trzeba bardzo rozsądnie nim operować. Ale do rzeczy.
Wczoraj kilka osób podesłało mi tekst niejakiego Łukasza. Na początku w ogóle to olałem. Ale przekonywali, że to plagiat i to dość mocny (łagodzę tutaj słowa). No ok, tylko ja ciągle znajduje fragmenty moich tekstów u innych, znajdowałem w gazetach, po publikacji zdjęć zaraz widziałem identyczne pomysły na zdjęcia na Instagramie. Jakoś z tym żyję. Później może wyjaśnię dlaczego nie mam ochoty się tym zajmować. Ale wróćmy do Łukasza. W końcu przeczytałem ten tekst i WOW. Ten to dopiero popłynął.
Łukasza podobno trochę osób w tym świecie biegania zna. Pisze jak to biega po górach, jak jest super. Prowadzi bloga, chce pewnie dotrzeć z tekstami do jak największego grona odbiorców. Więc zastanawiam się, co trzeba mieć w głowie, żeby tak nasrać do własnej piaskownicy?
Tekst, który został skradziony, to „Czego boję się przed Ultravasan 90 w Szwecji”. Łukasz startuje w UTMB, jego obawy się identyczne a tekst wygląda tak:
- JA: W końcu to zawsze jest ultra, z kilometra na kilometr możesz kompletnie stanąć. Dystans może Cię nie tyle pokonać, co zmiażdżyć. Boję się, że nie tylko nie dotrę w czołówce, ale skończę na końcu z opuszczoną głową. Że jak najszybciej będę chciał zapomnieć o tym biegu.
- Łukasz: W końcu to zawsze jest górski ultra-maraton, z kilometra na kilometr możesz kompletnie stanąć. Dystans może Cię nie tyle pokonać, co zmiażdżyć. Boję się, że nie tylko nie dotrę w czołówce, ale skończę na końcu z opuszczoną głową. Że jak najszybciej będę chciał zapomnieć o tym biegu.
Dalej jest trochę o czołówce biegu:
- JA: W Szwecji czołówka będzie bardzo duża. Nie wiem jakie tempo będzie tam tempem, które utrzymam do końca. Będę liczne podbiegi i zbiegi, będą liczne ataki i nie można na wszystko reagować. Trzeba być we właściwym miejscu o właściwym czasie.
- Łukasz: We Francji czołówka będzie bardzo duża, mega szeroka. Nie wiem jakie tempo będzie tam tempem, które utrzymam do końca. Będą liczne podbiegi i zbiegi, będzie walka, będą ataki, nie wiem czy uda się na wszystko reagować. Trzeba być we właściwym miejscu o właściwym czasie.
A wiecie co jest tutaj najśmieszniejsze? W UTMB startuje taka czołówka, że od razu mogę Ci Łukasz powiedzieć, że nie wytrzymałbyś z nimi chwili. W ogóle czytałeś co kopiujesz?
- JA: Boję się zawieść. Zawsze tak mam. Nie mam problemu z przyznaniem się do porażki. Puszczam sobie wtedy Rolling Stones „You Cant’t Always Get What You Want” :) Ale zawsze już z moimi startami ultra będą związane duże oczekiwania. Co prawda przed Wingsem to był prawdziwy hardcore, ale z drugiej strony wiem, że trudniej będzie teraz te oczekiwania spełnić. Boję się tego, boję się, że będę musiał pisać smutną relację po biegu. Ale nie będę udawał, że mnie ta presja, stres i oczekiwania nakręcają. Dzięki temu jestem w stanie dać z siebie więcej.
- Łukasz: Boję się zawieść. Zawsze tak mam. Nie mam problemu z przyznaniem się do porażki, ale zawsze w moich startach ultra mam bardzo duże oczekiwania. Boję się zawieść tych wszystkich ludzi, którzy mi pomagają. Za co Wam bardzo dziękuję! Z całego serca! Wprawdzie przed innymi biegami był prawdziwy hardcore, ale z drugiej strony wiem, że teraz trudniej będzie te oczekiwania spełnić. Boję się tego, boję się, że będę musiał pisać smutną relację po biegu. Ale nie będę udawał, że mnie ta presja, stres i oczekiwania nie nakręcają… Dzięki temu jestem w stanie dać z siebie bardzo dużo.
Stary, odpływasz. Ja rozumiem, że ktoś Ci kibicuje. Ale serio, odpływasz.
Oczywiście autor boi się też bólu, godziny startu i pogody. Ale na koniec fragment, po którym zdecydowałem się napisać ten tekst:
- JA: Czytając powyższy tekst można pomyśleć, że ja nie jestem do końca normalny. Ale uwierzcie mi, że ta adrenalina przed i podczas zawodów. Te emocje, rywalizacja sportowa w pełni wynagradza wszystkie poświęcenia związane z bieganiem. Nie ważne czy się uda, czy nie. Sama świadomość, że będę się ścigał z takimi biegaczami w jednym z najmocniej obsadzonych biegów ultra na świecie, sprawia, że chcę biec. Zdaje sobie sprawę, że losy tego biegu mogą się różnie potoczyć. Taki jest sport. Boję się różnych scenariuszy. Ale jednocześnie wierzę i zrobię wszystko, żeby ten scenariusz był dla mnie, dla Was wszystkich, szczęśliwy. Trzymajcie kciuki!
- Łukasz: Czytając mój wpis możesz pomyśleć, że ja nie jestem normalny. Ale uwierz mi, że ta adrenalina przed i podczas zawodów, emocje, rywalizacja sportowa, w pełni wynagradzają wszystkie poświęcenia związane z bieganiem, trenowaniem, odżywianiem się i… przedstartowym stresem. Sama świadomość, że będę się ścigał z zawodnikami w jednym z najmocniej obsadzonych biegów ultra na świecie sprawia, że chcę biec! Zdaje sobie sprawę, że losy tego biegu mogą się różnie potoczyć. Taki jest sport. Boję się różnych scenariuszy. Ale jednocześnie wierzę i zrobię wszystko, żeby ten scenariusz był dla mnie, dla nas wszystkich, szczęśliwy.
Widzicie, tu nie chodzi o kopiowanie tekstów o treningu, kopiowanie pomysłu na zdjęcia czy pomysłu na wpis. Tutaj chodzi o kopiowanie szczerych uczuć. Jak trzeba być zakłamanym, żeby kopiować czyjeś emocje i dzielić się nimi ze swoimi czytelnikami na blogu? Łukasz, nie umiesz pisać, nie pisz. Bo jeżeli w tych górach jesteś tak samo leniwy jak w kreowaniu treści na bloga, to nigdzie nie dobiegniesz. Chciałbym to jakoś rozwinąć, skomentować, podsumować. Ale serio nie wiem jak. Jesteś zwykłym złodziejem. Serio, to nie jest nic innego jak kradzież. Przy okazji mówiąca bardzo wiele o Tobie jako człowieku.
Jak już piszę o tym plagiacie, to przy okazji rozwinę tekst. Ludziom się wydaje, że wszystko mogą. Że mogą używać Twoich zdjęć, kopiować fragmenty tekstu, pomysły na zdjęcia. Ja naprawdę wiele potrafię zrozumieć, ale zawsze irytuje mnie głupota. Ja to widzę, czytam, to do mnie dociera, ludzie mi to wysyłają. Pamiętajcie o jednym, w ten sposób nigdzie nie zajdziecie. Kopiując czyjeś pomysły, zawsze będziecie krok z tyłu, zawsze! Naprawdę warto być kreatywnym, coś samemu wymyślić, czymś się zainspirować, ale rozwinąć. Np. powyższy tekst. Jestem przekonany, że przed takim UTMB autor ma pełno obaw, którymi może się podzielić. Wystarczy myśli przelać na papier. A jak już naprawdę sobie nie radzicie, a tak bardzo chcecie być widoczni w social-media, to przynajmniej idźcie kraść na inne osiedle (mam tu na myśli zagraniczne treści), przynajmniej nie będzie śmierdziało na lokalnym podwórku.
To chyba tyle. Na koniec proszę, bez żadnych wyzwisk, personalnych pojazdów itd. To dotyczy mnie, sprawa zamknięta. Chyba nawet przed chwilą tekst został skasowany. Może trafił do moderacji :D Łukasz dziś pewnie będzie miał tyle wejść na bloga, ile przez cały rok. Jednak właśnie pokazał jakim jest blogerem, a internet nie zapomina.
Przyszło mi też do głowy, ze tekst mógł napisać ktoś inny, może ktoś mu pisze te paszkwile? Ale to absolutnie bez różnicy. Jego blog, publikowane pod jego nazwiskiem.
PS – mimo wszystko powodzenia na UTMB. Jak sobie pomyślę, że będziesz cisnął z czołówką, to akurat przyda Ci się dużo szczęścia!