Zawody. 10 przykładów, jak nie schrzanić tego dnia?

maraton warszawski

Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego niektórzy potrafią pobiec zawody wolniej niż trening? Albo jak to się dzieje, że ciągle na zawodach dopada nas ściana? Nogi na starcie mamy jak z waty. Żołądek nie chce z nami współpracować i zamiast na biegu to skupiamy się na poszukiwaniu łazienki? Przyczyn nieudanego startu może być naprawdę wiele. Postaram się omówić te najczęstsze błędy i mam nadzieję, że następnym razem nic nie przeszkodzi Wam w osiągnięciu upragnionego celu.

A więc zaczynamy. W czym najczęściej tkwi problem u amatorów, kiedy przychodzi dzień zawodów?

  1. W treningu

    Niestety, to będzie punkt pierwszy. Najczęściej problemem jest sam trening. Oczywiście rozwiązań tego problemu są tysiące, więc nie będę się tutaj na nich skupiał. Trening to sprawa indywidualna każdego biegacza. Ale zanim zaczniecie kombinować, szukać przyczyn gdzieś głęboko, przemyślcie dobrze, czy to właśnie trening nie jest główną przyczyną Waszego niepowodzenia. Dobrze wytrenowany zawodnik ma to do siebie, że potrafi sobie poradzić z większością przeciwności losu. Bardzo dobrze wytrenowanych poznaje się właśnie po tym, że nawet jak wszystko idzie nie po ich myśli, to stają na starcie i robią swoje. Są jak Sylvester Stallone w filmie „Ponad szczytem”. Przekręcają czapeczkę daszkiem do tyłu i ogień. Wiem, że odpłynąłem, ale uwielbiam filmy ze Stallone :)

  2. W psychice

    Problem numer dwa. Większość się do tego nie przyznaje, czasem nawet przed samym sobą. Ale bardzo dużo sportowców, biegaczy amatorów, ma problem z psychiką kiedy przychodzi dzień zawodów. Nie wytrzymują presji, stresują się, są niemal sparaliżowani. Za tym idą skurcze żołądka, częste wizyty w toalecie, usztywnienie całego ciała, nogi jak z betonu i fatalne wyniki.

    a) Musicie zrozumieć, że to normalne i dotyczy olbrzymiego odsetka biegaczy. Więc rozmawiajcie o tym, nie wstydźcie się. Jak będziecie to dusili w sobie to pewnie nigdy nie minie. A potrafię sobie wyobrazić, jak potrafi być frustrujący kolejny nieudany start, kiedy za Wami tyle pracy treningowej. I jeszcze jedno, przełamujcie strach i startujcie. Moim zdaniem najgorsze co możecie zrobić to unikać zawodów. Musicie się z nimi oswajać, z tą atmosferą, stresem. Z czasem to da się wytrenować.

    b) Zachowajcie spokój. Pamiętajcie, że jesteście amatorami. Nie biegniecie po złote kalesony. Biegniecie dla siebie. Nie musicie nikomu nic udowodnić, przed nikim się popisywać, nikogo pokonać. Jak się nie uda, to świat się nie zawali. Zaraz będą kolejne podejścia. Nie przeżywajcie tego startu jak jakiejś bitwy. Nie myślcie o tym. Stańcie i pobiegnijcie, tak jak robiliście to setki razy na zawodach. I pamiętajcie, nie ma nic złego w przegrywaniu! Najważniejsze jest, żeby po zawodach mieć wrażenie, że zrobiło się to, co danego dnia mogliście zrobić. Że w 100% wykorzystaliście szansę. Pamiętajcie, że cały czas możecie się rozwijać, że będą kolejne biegi, szybsze. Jednym słowem, luzujcie poślady!

  3. W odżywianiu

    To jeden z fenomenów zawodów. Kilka miesięcy odżywiamy się w jakiś konkretny sposób i raptem kilka dni przed biegiem przewracamy wszystko do góry nogami. Pamiętajcie, że organizm się adaptuje, przystosowuje do paliwa jakie dostaje. Na pytanie co zjeść przed biegiem, odpowiadam zawsze, to co zawsze. Oczywiście starajcie się w ostatnich dniach jeść lekkie potrawy. Unikajcie czegoś co obciąża żołądek, szczególnie Wasz. Ale jak jecie codziennie owsiankę na śniadanie to jedzcie. Jak jecie kanapki to róbcie tak dalej, jak jest to jajecznica, czemu nie. Jeżeli jest to pajda chleba z krakowską, hmmm, zdejmijcie krakowską i zastąpcie chudą wędliną ;) Jednym słowem, nie wariujcie. Nie napychajcie się, ale i nie głodźcie. Macie się żywic tak jak robicie to na co dzień, trenując.

    Druga sprawa to jedzenie na trasie. Jeżeli bieg ma mniej niż 15 km to zapomnijcie o jedzeniu na trasie. Jeżeli więcej możecie rozważyć jedzenie. I to ma być coś, co było przetestowane. Z kilku względów. Po pierwsze to gwarantuje, że raptem nie traficie na jedzenie, które powoduje u Was problemy żołądkowe. Po drugie, Wasz organizm na treningach uczy się korzystać z pożywienia, jakie dostarczacie. Dlatego jest to tak samo element treningu, jak bieganie czy rozciąganie. Przetestujcie żele, banany, daktyle, co Wam pasuje. Ale przetestujcie, nauczcie się je jeść i dopiero wtedy stosujcie na zawodach.

  4. W sraczce przedstartowej

    Nie wiem jak to inaczej nazwać, ale ludzie przed zawodami wpadają w dziwny stan. Ja nazywam go sraczką przedstartową. Robią rzeczy kompletnie irracjonalne. Np. raptem kupują nowe buty na targach na jutrzejszy start. Albo śpią całą noc w stroju startowym, łącznie ze skarpetami kompresyjnymi. Są tacy, którzy całą sobotę stoją na targach i muszę z każdym zagadać o swojej formie, żeby wszyscy wiedzieli, że on tej formy nie ma. I że miał kontuzję. Raptem zaczynają pochłaniać tony makaronu popijając to hektolitrami wody. Smarują się cali ben-gayem, chociaż nigdy wcześniej go nie używali. Biegając przed startem, wszystkim się stresują aż w końcu zapominają zawiązać buty albo założyć chip. Znam też takich co zapomnieli zdjąć dresu i pierwsze kilometry ruszyli w stroju startowym pod kurtkę i pod spodniami. Historii pewnie są setki. Weźcie się połóżcie spokojnie w łóżku, puśćcie sobie film albo poczytajcie książkę. Na karteczce zapiszcie co macie zrobić przed startem. I nie wariujcie!

  5.  W ostatnim tygodniu treningów

    Odnoszę się tutaj trochę do punktu pierwszego, ale w tym wypadku możecie być super przygotowani, a mimo wszystko zawalić cały trening:

    a) W ostatnim tygodniu praktycznie nic nie robiliście. Nie można tak. Jesteście cały czas w reżimie treningowym. Później siedem dni praktycznie nic nie robicie, stajecie na starcie i macie nogi z waty. Zero tej dynamiki, siły, sprężystości. Ostatni tydzień ma być dość lekki, macie znacznie zmniejszyć kilometraż, ale zdecydowanie powinniście jeszcze zrobić jakiś trening na prędkości około startowej. Nie długi, ale taki, który pobudzi organizm i dzięki któremu krzywa superkompensacji będzie w szczytowym punkcie na dzień zawodów.

    Powiązany wpis: Jakie treningi biegać w ostatnich dniach przed zawodami?

    b) W ostatnim tygodniu dopadł Was punkt czwarty, czyli sraczka przedstartowa. I musicie się przetestować. Robicie potwornie ciężki trening tydzień przed, żaby mieć pewność, że dacie radę na zawodach. Dla pewności powtarzacie w środę i jeszcze w czwartek kilka odcinków. Rozbiegania też szybko, bo wolne rozbiegania to oznaka braku formy. I tak stajecie na starcie, nogi z betonu, jeszcze 70% dystansu jakoś idzie po czym Was odcina. Myślicie, ściana. Nie, głupota!

  6. W pierwszym kilometrze

    To chyba powinno być na samej górze, bo zdecydowanie najwięcej ludzi zawala start przez pierwszy kilometr. Albo w przypadku dłuższych biegów, pierwsze kilometry. Zawsze Wszyscy mówią, pierwszy kilometr biegniemy spokojnie, na pewno nie szybciej, niż zakładane średnie tempo na cały bieg. 90% i tak biegnie szybciej. Zawody to olbrzymie emocje, adrenalina. Ruszacie bardzo szybko, nie czujecie prędkości tym bardziej, że Wszyscy Was wyprzedzają. Zerkajcie na GPS. Jak mu nie ufacie, to biegnijcie tak, żeby być przekonanym, ze biegniecie za wolno. Nawet jeżeli to będzie minimalnie wolniej (w co wątpię) to i tak możecie na tym tylko skorzystać.

  7. W zegarkach

    Zegarek, GPS, to nie wyrocznia. Jak biegniecie na atestowanej trasie, to ma ona określoną długość. Więc jak ufacie chorągiewkom, to kontrolujcie czas patrząc na kilometry oznaczone przez organizatora. GPS praktycznie zawsze pokaże Wam, że przebiegliście trochę więcej. Znam naprawdę dużo osób, które w ten sposób biegły po 3 godziny w maratonie i kończyły np. na 3:03. Więc zegarek to nie wyrocznia. Czas liczy Wam się z mety. Nie kończy się w chwili, kiedy zegarek pokaże odległość, jaką biegniecie.

  8. W ubiorze

    O nowych butach na dzień zawodów już mówiłem. Ale podobnie sprawa ma się, jeżeli chodzi o odzież. Większość osób ubiera się za ciepło. Pamiętajcie, że zawody to bardzo duży wysiłek. Na starcie musi Wam być zimno. Jeżeli stoicie już w stroju startowym i jest ciepło, to wyobraźcie sobie, co będzie jak zaraz ruszycie szybkim tempem do przodu. Większość biegów spokojnie można biec na krótko. Ewentualnie jakaś koszulka z długim rękawem, bardzo cienkie leginsy. Ale żadnych bluz, kurtek. Chyba, że naprawdę jest ekstremalnie źle. Niewiele osób zdaje sobie z tego sprawę, ale ciepło to jedna z rzeczy, która najbardziej ogranicza Wasz wynik w zawodach. Jeżeli organizm nie nadąży z chłodzeniem, będzie klapa.

  9. W nonszalancji

    Z jednej strony nie możecie mieć sraczki przedstartowej. Z drugiej, musicie być przygotowani na to, co Was czeka na zawodach. Musicie zapoznać się ze specyfiką trasy. Radzę przeczytać regulamin, zobaczyć gdzie są depozyty, jak to wszystko jest zorganizowane. Bo później po takim „Koral Maratonie” w Krynicy ktoś mi mówi, że wybrał chyba zły maraton na życiówkę… Przezorny zawsze ubezpieczony. Więc przed startem warto wiedzieć, jaka będzie pogoda, warunki, przewyższenia, podłoże. Czy będzie z kim biec, jak wyglądają punkty odżywcze, co na nich jest itd. Wszystko przeważnie znajdziecie na stronie organizatora biegu. Informacja jaką najciężej znaleźć na tych stronach to godzina startu i link do wyników. Dwie rzeczy, które są poszukiwane najczęściej :D

  10. Mieliście zwyczajnie pecha

    Takie rzeczy też się zdarzają. Są sytuacje kiedy wszystko robicie dobrze, wszystko powinno się udać, ale nie wychodzi. Osobiście uważam, że istnieje coś takiego jak pech. Oczywiście rozsądny biegacz minimalizuje ryzyko, ale jednak zawsze ono istnieje. Miewałem starty, kiedy wszystko szło dobrze, ale zawody mi nie wychodziły. Nie potrafię wytłumaczyć dlaczego. Na szczęście, bywa tak, że działa to też w drugą stronę. Więc spokojnie, jak nie wyjdzie to nie panikujcie. Róbcie dalej swoje, nie traćcie zaufania w to co robicie i następnym razem powinno być już tylko lepiej!

Mam nadzieję, że chociaż część z Was uda mi się ustrzec przed zaprzepaszczeniem szansy na dobry wynik w zawodach. Zróbcie dobry trening, nie panikujcie, nie kombinujcie, postępujcie standardowo, stańcie na starcie i zróbcie swoje. Co by się nie działo, następnego ranka zaczyna się kolejny dzień, kolejny trening a przed Wami kolejne wyzwania. Karuzela się kręci a Wy pewnie jeszcze nie raz z niej spadniecie. Jednak najważniejsze, to zawsze wierzyć w siebie, iść do przodu i jak najszybciej zapominać o tych upadkach. Powodzenia!

More from Bartosz Olszewski
Treningi grupowe przynoszą efekty!
Żeby nie było, to nie jest autoreklama :) Chciałem trochę napisać o...
Read More