Wings For Life World Run – czego jeszcze o nim nie wiesz

Photo: Kin Marcin for Wings for Life World Run, https://www.redbullcontentpool.com

Kolejna, już piąta edycja Wings for Life World Run już za dwa tygodnie. Myślałem, że dość łatwo zaakceptuje fakt, że w tym roku nie będę się ścigał. Jednak im bliżej startu, tym większa ogarnia mnie złość. Najgorsze nie jest przegrać na trasie po równej walce. Najgorsze dla sportowca to nie mieć możliwości podjąć rywalizacji. Zaciskam zęby i mam nadzieję, że za rok wrócę silniejszy, jeszcze głodniejszy sukcesu i po raz kolejny dostarczę Wam trochę emocji. A tymczasem mam dla Was kilka faktów, ciekawostek, o których albo nie wiecie albo zwyczajnie powinniście pamiętać podczas biegu.

  1. To jest bieg charytatywny! Niestety w pewnym momencie sporo osób o tym zapomniało. Pewnie po części sam jestem temu winien, skupiając uwagę wszystkich tylko na rywalizacji sportowej. Jednak pamiętajcie, że uczestnicząc w tym biegu, robicie naprawdę dużo dobrego. Tutaj nie chodzi tylko o wpisowe, które jest przekazywane w całości na badania nad leczeniem urazów rdzenia kręgowego. Tutaj chodzi o budowanie świadomości ludzi, społeczeństwa, że takie leczenie jest możliwe! Że to kwestia czasu i pieniędzy, kiedy grupa uczonych i lekarzy sprawią, że to co jeszcze niedawno wydawało się niemożliwe, stanie się faktem. Pamiętajcie o tym podczas biegu, naprawdę robicie dużo dobrego!
  2. Pewnie jeszcze nie wszyscy o tym wiedzą, ale w tym roku miałem biec w Rio. Uwielbiam podróże. Obok sportu to moja największa pasja. Nie miałem w planach ścigać się z całym światem, ale oczywiście chciałem wygrać w Brazylii i dalej kontynuować przygodę z WfL wybierając kolejne lokalizacje. Do Brazylii lecę na weekend, nie pobiegnę ale w biegu wezmę udział. Pewnie na czterech nogach, możliwe, że nikt nie pobiegnie tak mało metrów jak ja. Ale co tam, patrz punkt pierwszy. Robimy to, nie tylko dla siebie!
  3. Nie wszyscy z Was wiedzą, ale nasz podróż do Australii i Nowej Zelandii, moja i Kasi, była nagrodą za bieg w Mediolanie. Globalnym zwycięzcą był Aron i nawet niczego się nie spodziewałem. Aż pewnego dnia otwieram Gmaila i widzę maila, którego autorem jest Colin Jackson. Były rekordzista świata na 110 m przez płotki. Na początku myślałem, że ktoś robi sobie ze mnie jaja. Potem się zorientowałem, że właśnie napisałem do mnie dyrektor Wings for Life World Run. I właśnie mnie informuje, że za bieg w Mediolanie ja również dostałem pierwszą nagrodę. Już po powrocie z Australii mogę śmiało powiedzieć, że warto walczyć do końca, codziennie pracować na sukces, nie poddawać się i mieć marzenia. Mi zajęło to 10 lat. Tyle pracowałem na tą wygraną we Włoszech. I dzięki temu przeżyłem przygodę którą będę wspominał do końca życia.
  4. W tym roku zmniejszyła się liczba miast, które fizycznie organizują bieg. Za to zwiększyła się zdecydowanie liczba miast, gdzie możemy biec ze specjalną aplikacją. Biec dobrze się bawiąc i wspierając przy tym fundację. I uwaga, w Polsce poza Poznaniem, mamy właśnie taki bieg z aplikacją! Wszystko odbywa się w Kaletach. Prawdę mówiąc, nie wiedziałem do tej pory, gdzie jest ta miejscowość. Mam nadzieję, że teraz już nie tylko ja, ale i Wy wszyscy będziecie wiedzieć. Bo nawet jeżeli nie biegniecie w Wingsie, to należą się wielkie brawa za organizację tego biegu i jednocześnie promocję miasta właśnie w ten sposób. Brawo!
    E
    dit: I ja się czegoś dziś dowiedziałem! W Polsce możecie jeszcze pobiec z aplikacją w Bałymstoku! 
  5. Wings for Life World Run to świetna zabawa! Możecie uważać, że staram się na siłę promować bieg, ale zapytajcie się kogokolwiek, jaka była atmosfera w latach poprzednich. Moment ucieczki przed samochodem, ostatnie metry, wsparcie na trasie, pewnego rodzaju nieprzewidywalność no i w końcu moment kiedy dościga Cię meta. To wszystko sprawia, że to naprawdę jest bieg inny niż wszystkie i serio, warto w nim wystartować. Choćby dla tej atmosfery. To też jedyny bieg, gdzie spokojnie możecie go skończyć, wrócić na start i spokojnie zacząć obserwować jak rywalizuje czołówka :D Bieg inny niż wszystkie ;)
  6. Przed każdym startem miałem jakąś przygodę. To pokazuje, że nie zawsze przygotowania idą idealnie i mimo wszystko można dobrze pobiec. Przed Poznaniem zrobiłem sobie taką dziurę w stopie, że jeszcze ostatni cięższy trening, środowy, musiałem przerwać utykając. Jednak w niedzielę niesiony adrenaliną po 10 kilometrach o tym zapomniałem. Adam Klein na mecie pierwsze o co zapytał, to skąd taka czerwona plama na stopie :) Przed Kanadą w ogóle była masakra bo 14 dni przed ledwo chodziłem i o przebiegnięciu 5 metrów nie było mowy. Odpoczywałem i do startu zrobiłem tylko kluczowe treningi, jednocześni cały czas pracując nad kontuzją. Odpuściło w sobotę dzień przed biegiem. A przed Mediolanem? Przez przypadek zarezerwowaliśmy noclegi w Toskanii, w miejscu, gdzie kompletnie nie było gdzie biegać. W ten sposób trening w poniedziałek i wtorek skracałem niemal o połowę, w dodatku biegnąc po kamieniach w żółwim tempie. A w środę 10 km w tempie zawodów biegłem trasą szybkiego ruchu w takiej lampie, że ledwo utrzymałem tempo. Ale za każdym razem, przed każdym startem, do końca byłem przekonany, że na linii startu będę gotowy.
  7. Nie znoszę powrotów z linii mety! Niestety trochę one trwają, a ja jestem ledwo żywy. Najgorzej było w Poznaniu, kiedy na maksa odwodniony coś majaczyłem pod nosem w samochodzie :) W Kanadzie było o tyle przyjemnie, że chłopaki wiozący mnie na start mieli pół kilo M&M’s. Nie spodziewali się, ze zjem je w minutą ;) Natomiast w Mediolanie myślałem, że nie dojedziemy. Jakieś 80 kilometrów w niedzielę wieczorem, kiedy ludzie akurat wracają do miasta. Jakieś 90 minut modlenia się, żeby zaraz nie sparaliżował mnie jeden wielki kurcz mięśni. Mówię Wam, lepiej kończyć wcześniej ;)

Z tego co wiem, w Poznaniu są jeszcze wolne miejsca. (Edit: Akurat jak pisałem ten tekst, miejsca się skończyły, brawo Poznań!). Mam nadzieję, że nasz krajowy Wings For Life będzie rósł w siłę. Bo to impreza którą naprawdę warto promować, pokazywać, ale przede wszystkim w której warto wziąć udział. Poczuć te emocje, kiedy goni Cię samochód i przeżyć wspólny powrót na linię mety z innymi biegaczami. Powodzenia 6 maja!

More from Bartosz Olszewski
Bieg Wśród Krasnych Pól – dlaczego warto biegać crossy?
Wczoraj mieliśmy dni Krasnopola, a jedną z atrakcji był Bieg Wśród Krasnych...
Read More