Powrót z dalekiej podróży

W ostatnich tygodniach w moim treningu dominowała jedna jednostka: rozbieganie. Na nic innego nie miałem siły. Na nic nie miałem ochoty. Nawet jak coś planowałem to kończyło się powolnym pokonywaniem kolejnych kilometrów. Starałem się raz w tygodniu coś przycisnąć, ale nic z tego. Z ćwiczeniami też słabo. Forma uciekała, a ja za bardzo nie wiedziałem jak wrócić do normalnego treningu.

Niestety po Wings For Life nie zregenerowałem się tak szybko, jakbym się chciał zregenerować. Ciągle coś mi dokuczało, byłem kompletnie wypłukany z energii. Może już jestem za stary (nie dopuszczam tej myśli :) ), może zwyczajnie za bardzo pokpiłem regenerację (to w moim stylu). Doszło do tego, że już nawet na blogu za bardzo nie miałem o czym pisać, bo takie lanie wody nigdy mi nie wychodziło.

Ale w końcu przyszedł ten dzień. Nie wiem skąd one się biorą. Po niemal dwóch miesiącach wyszedłem w niedzielny poranek. Żar leje się z nieba. Teren nie łatwy, bo pagórki w Gminie Krasnopol dają w kość. Planowałem jak zwykle rozbieganie. Od pierwszej chwili biegnie mi się całkiem dobrze, patrzę na zegarek po pierwszym kilometrze, 4:00 min/km. Szybka zmiana planów, robimy drugi zakres.

Skończyło się 20 kilometrami ze średnią 3:55 min/km. Trzy razy musiałem się zatrzymać i kraść wodę krowom z pola (nie patrzyły się przyjaznym wzrokiem), ale w końcu jakaś iskierka nadziei. Tego dnia już postanowiłem odpocząć i uzupełniać płyny. Następny trening zaplanowałem na poniedziałek.

Przyszedł czas rozruszać nogę. Pojechałem na Agrykolę i postanowiłem zrobić 10 szybkich, 100 metrowych podbiegów. Było bardzo szybko, bardzo dynamicznie. Przy okazji biegałem w nowych adidas Boston. Na pewno napiszę recenzję, ale coś czuję, że to będzie długa przyjaźń. Po dwóch biegach w rankingu ulubiony but treningowo-startowy wskoczyły na pierwsze miejsce.

Po podbiegach wróciłem na bieżnię i zrobiłem jeszcze 2x(300/200+200/100+100) metrów. Ponownie szybko, jak na mnie bardzo szybko. Ale nie na prędkość patrzyłem. Pierwszy raz od bardzo, bardzo dawna miałem ochotę się zmęczyć. Tych 300+200+100 nawet nie planowałem. Ale jak dobrze mi się biegało, to czemu nie?

Chyba wracam do normalnych treningów. Jak widać, czasem nie należy robić czegoś na siłę, a spokojnie poczekać na odpowiedni moment. Organizm sam podpowie, że to już teraz i czas ruszyć porządnie swoje cztery litery. Tylko w oczekiwaniu na ten moment róbmy coś. Lekkie treningi, ćwiczenia uzupełniające, trening zastępczy. Inaczej ta magiczna chwila może nie nadejść a Wy zamiast zastanawiać się, jak wrócić do formy będziecie rozmyślać, skąd u Was druga broda i piłka zamiast brzucha. Wtedy dobry trening może zwyczajnie nie zaskoczyć ;)

PS – a jutro postaram się opisać jak wyglądał mój trening do Wings For Life, tydzień po tygodniu najcięższy okres przygotowawczy.

More from Bartosz Olszewski
Najlepsze buty do biegania New Balance
Jakie buty polecasz? Najlepsze buty do biegania? To zdecydowanie najczęstsze pytanie. Dostaje...
Read More