Mam nadzieję, że to był najgorszy tydzień w moich przygotowaniach do kwietniowych startów i więcej takie chwile kryzysu mi się nie przytrafią. Niestety nie wszystko działa tak jak trzeba. Trochę czuję się jak zardzewiała maszyna, w której na razie skrzypią wszystkie zawiasy.
Był to drugi tydzień budowania bazy biegowej. Ostatnio skończyło się na 115 km w tygodniu. Biegałem codziennie. Chciałem to powtórzyć a dystans zwiększyć do 130 km. Tym razem zdecydowanie cel pozostał w sferze marzeń.
Poniedziałek
Wyszedłem na 11 km. Biegało mi się dobrze, średnie tempo 4:18 min/km. Cały czas podwyższony puls, ale jak już wiele razy wspominałem. W początkowej fazie bardziej obserwuje swoje samopoczucie niż puls i strefę w której się znajduje. Mogę nawet powiedzieć, że według pulsu cały tydzień spędzam w drugiej strefie.
Wtorek
Wolne. Nie pytajcie.
![To wykres niedzielnego biegu. W jednym tempie, a puls rośnie. Ewidentnie brak formy...](https://i0.wp.com/warszawskibiegacz.pl/wp-content/uploads/2016/12/podsumowanie_492016_8-1024x434.jpg?resize=770%2C326)
Środa
Jak wyżej. Są takie dni. Mam nadzieje, że to pierwszy i ostatni raz w tym roku. U mnie jeden dzień odpoczynku można usprawiedliwić zmęczeniem. Dwa, tylko lenistwem. Jak czytają mnie uczestnicy treningów FMW Runners. To nie był przekręt, naprawdę musiałem jechać z kotem do weterynarza. Właśnie, bo mamy nowego członka rodziny. Małą kotkę. Na razie nie pomaga w treningu, chociaż bardzo chętnie nam „pomaga” podczas ćwiczeń w domu. No i postanowiła, że moja piękna karimata od Stelli McCartney posłuży jej za drapak. Ale i tak ją kochamy. Przynajmniej z kuwetą zaprzyjaźniła się od pierwszego dnia
Czwartek
Dwa dni to lenistwo. Jakbym nie wyszedł i trzeci dzień, to już jest kryzys. Na szczęście kiedy przejeżdżałem obok Agrykoli zadzwonił do mnie Hubert z pytaniem „idziesz biegać, bo od godziny się zbieram i wyjść nie mogę”. Jako, że miałem dokładnie tyle samo motywacji co Hubert, postanowiłem, że nie zostawię go w potrzebie i razem te 10 kilometrów zrobimy. No i zrobiliśmy. Tempo 4:30 min/km. Jeszcze trening Ligi Biegowej.
![Jak nie biegamy, to ciężko z nami wytrzymać ;)](https://i0.wp.com/warszawskibiegacz.pl/wp-content/uploads/2016/12/podsumowanie_492016_4-1024x768.jpg?resize=770%2C578)
Piątek
Wolne. Ponownie, nie pytajcie.
Sobota
Rano poszedłem z bratem i Pawłem Lipińskim biegać na Łosiowych Błotach. W grupie zawsze raźniej. Po drodze jeszcze mijaliśmy Mariusza Giżyńskiego (nie, nie wyprzedzaliśmy go, on biegał na pętli w drugą stronę ;) ). To pierwszy bieg od dawna, gdzie zaczynało mi się dobrze biec. W miarę luźno. Ale niestety ciągle bolą mnie nogi. Boli mnie biodro, pośladki, bardzo dokuczają dwugłowe a czworogłowy ciągle boli w miejscu stłuczenia z września! Ja naprawdę praktycznie nigdy nie narzekam na urazy, ale szczerze strasznie mnie to irytuje. Bieganie po kilku kilometrach, kiedy to wszystko zaczyna się odzywać, zwyczajnie staje się męczące. Może dlatego też te wolne dni w tym tygodniu?
![Moja ekipa!!!](https://i0.wp.com/warszawskibiegacz.pl/wp-content/uploads/2016/12/podsumowanie_492016_5-1024x768.jpg?resize=770%2C578)
Wieczorem uczestniczyłem w grze miejskiej z okazji otwarcia centrum biegowego Adidas Runners Warsaw. Łącznie po Warszawie potruchtałem 15 km. Przy okazji bardzo chciałem podziękować chłopakom z drużyny! Dobra ekipa, nie wygraliśmy ale i tak byliśmy najlepsi ;)
![I trasa naszego biegu](https://i0.wp.com/warszawskibiegacz.pl/wp-content/uploads/2016/12/podsumowanie_492016_6-1024x582.jpg?resize=770%2C438)
Niedziela
Lało. Wiało. Masakra. Jeżeli ktoś mnie na stałe nie czyta, to pewni w tym momencie myśli sobie, że trafił na blog jakiegoś biegowego frustrata. Ale to nie był dobry tydzień Na szczęście umówiliśmy się, ja, Kasia, Paweł. Razem biegaliśmy na kanałku przy Agrykoli. Kasia tysiaki, my z Pawłem ciągły. 10 km w granicach 3:50 – 4:00 min/km. Nieźle, pierwsze takie bieganie od bardzo dawna. Noga się nawet rozluźniła. Łącznie 14 km.
Pozytywy
- Tylko ta niedziele. Poza tym zero. Bywają i takie tygodnie, a ja nie będę tutaj ściemniał i strzelał endorfiną przez pół roku.
Negatywy
- Brak treningu funkcjonalnego
- Mała objętość, ok. 70 km.
- Brzuch rośnie
![To niedzielny bieg. GPS Polar M600, który własnie testuję. I powiem Wam, że w takich fatalnych warunkach, rpzy takiej liczbie zakrętów, to jest najlepszy (obok V800) wynik jaki w tym miejscu zarejestrowałem.](https://i0.wp.com/warszawskibiegacz.pl/wp-content/uploads/2016/12/podsumowanie_492016_7-1024x501.jpg?resize=770%2C377)
Nauka na przyszłość
Czy ja się coś z tego tygodnia nauczyłem? Chyba nic. Myślę. Mija 10 minut. Tak, zdecydowanie nic…
![Co tydzień postanowiłem umieszczać coś z mojego jadłospisu. Akurat w tym tygodniu padło na coś dobrego. Teraz będą już tylko owsianki :)](https://i0.wp.com/warszawskibiegacz.pl/wp-content/uploads/2016/12/podsumowanie_492016_1-1024x768.jpg?resize=770%2C578)
Dla początkujących (i całej reszty)
Za to mam coś do przekazania początkującym biegaczom. Bez odpowiedniego przygotowania funkcjonalnego nie da się dobrze biegać. Oczywiście można łupać i bić głową w mur. Pewnie nawet się gdzieś dobijecie. Ale naprawdę, żeby dobrze biegać musicie być w miarę elastyczni i musicie wzmacniać swoje mięśnie. Inaczej zdecydowanie zwiększa się ryzyko kontuzji. Będziecie fatalni technicznie. I będziecie tylko pogłębiać swoje dolegliwości. Więc przeczytajcie dokładnie opis tego tygodnia. I nie idźcie tą drogą. To był zły tydzień w moim wykonaniu, mam nadzieję, że ostatni.