Ostatnio popełniłem humorystyczny tekst o typach biegaczy. Już publikując go, przypomniałem sobie, że o jednym zapomniałem. W Waszych komentarzach również często się ten typ pojawiał. Chodzi o marudę, jedenasty i być może najgorszy typ biegacza.
Nawet ciężko mi o marudzie coś napisać. Coś co byłoby śmieszne. Ogólnie wszystko co robi wydaje się śmieszne, ale jest strasznie irytujące. Otóż maruda biega po to, żeby sobie znajdować tematy na które może pomarudzić. Nigdy nic go nie cieszy. Pakiety na bieg zawsze są za drogie i nic w nich nie ma, biegi słabo zorganizowane. Słaba zupa na mecie a i izotonik mógłby być innego smaku.
Maruda przeważnie jest mistrzem biegania. Pewnie dostałby się na Igrzyska Olimpijskie, ale niestety ciągle dotykają go jakieś przeciwności losu. Wie wszystko o treningu, wszystko! Mógłby trenować najwybitniejszych zawodników i uzyskiwać z nimi wyniki poniżej 2 godzin w maratonie. Jest ekspertem od techniki biegu i odżywiania. Niestety obecnie nie jest w stanie się rozwinąć bo wszystkie firmy produkuję obuwie, które ogranicza marudę, a żywność jest skażona genetycznie.
Biegacz maruda przed zawodami zawsze ma kontuzję albo silne przeziębienia i zawsze wypacza to jego wynik. Zresztą zawsze jest zły wiatr, ukształtowanie terenu i przeważnie trasa źle zmierzona, za długa. Poza tym biegacz maruda zawsze na końcu powie, że biegł sobie dla sprawdzenia samego siebie, na 80% możliwości, cokolwiek to znaczy.
Na razie było humorystycznie, może czasem przerysowany opis, ale teraz poważnie. Biegacz maruda zatruwa życie ludziom zajmującym się bieganiem. Serio, nie znoszę z Wami rozmawiać. Jestem raczej pozytywną osobą i jak mam cały czas słuchać biadolenia, to zwyczajnie wolę posłuchać już muzyki. Szczególnie, że to marudzenie przeważnie jest:
- Nieuzasadnione
- Do niczego nie prowadzące
Naprawdę współczuje ludziom zajmującym się bieganiem, organizacją biegów, eventów a nawet tym prowadzącym sklepy dla biegaczy. Z maili, rozmów i opinii w Internecie mogliby stworzyć encyklopedię absurdu.
Nie odbieram nikomu prawa do krytyki. Szczególnie tej konstruktywnej. Na pewno jest potrzebna. Ale już przestańcie marudzić. Bo zawsze sobie zadaję pytanie, po cholerę Wy w ogóle biegacie, skoro jedyne co z tego biegania macie, to ciągłe problemy? Nie lepiej robić coś co się lubi, gdzie wszystko jest po Waszej myśli? Może sami coś zorganizujecie? Problem jest taki, że nie widziałem marudy, która cokolwiek robi. Która chce zmieniać to co jej się nie podoba. Która ma inicjatywę, żeby zrobić coś po swojemu, coś co w jej oczach będzie super. Coś, co pokaże innym, że można inaczej, lepiej, ciekawiej. Nie, maruda zawsze będzie marudził.
PS – na szczęście tych marudzących nie jest aż tak dużo, tylko są strasznie toksyczni. Nie dajmy się zatruć, niech się trują we własnym gronie.
Fot: Bogdan Jabłoński