Dwa i pół miesiąca, dużo czy mało? To tylko 75 dni, niby bardzo mało. Chciałem Wam dziś pokazać, jak bardzo w takim czasie może się zmienić Wasze ciało. Jak wiele możecie zrobić wkładając w to naprawdę niewiele wysiłku. W lutym postanowiłem sprawdzić, z czego się składa moje ciało. Dla własnej świadomości, żeby zobaczyć co i o ile mogę poprawić. Wprowadziłem minimalne zmiany w codziennej diecie i wyniki przeszły moje najśmielsze oczekiwania.
Na początek podsumowanie badań. Nie zmienił się tylko mój wiek i wzrost. No i płeć :)
- Waga – sprawa jest jasna. Schudłem 1,7 kilograma. Cieszę się, że waga mi spadła. Taki był cel, chciałem zrzucić wagę dalej bardzo mocno trenując. Jednak bardziej ciekawy byłem proporcji, z czego zrzuciłem te 1,7 kg.
- Na/K Exchangeable Rate – stosunek sodu do potasu. Nie powinno przekraczać 1. U mnie się poprawiło i obecnie jest w normie.
- Body Cell Mass – bardzo ważny parametr! W skrócie jest to masa komórek funkcjonalnych w naszym organizmie. Czyli takich, które pracuję 24h/dobę. To one dla nas pracuję, dzięki nim szybciej się regenerujemy, wzrasta nasza ekonomia, możliwości wysiłkowe, metabolizm.
- Total Body Water – Na podobnym poziomie, procentowo więcej. Wartość w normie.
- Extracellular Water – Woda zewnątrzkomórkowa. Tutaj mam jeszcze pole do popisu. To woda, której duże ilości nie są nam potrzebne. To właśnie daje efekt „puchnięcia”. Powinienem dążyć do 38%. Jednak już teraz zmniejszyłem jej ilość o 0,7 litra, czyli 0,7 kilograma. To sporo. To waga, którą musiałem dźwigać ze sobą na biegach, a która zupełnie do niczego nie służy.
- Intracellular Water – Wzrosło o 0,6 kilograma. Może być jeszcze więcej. To oczywiście woda wewnątrzkomórkowa. To pokazuje, czy jesteśmy dobrze nawodnieni.
- Fat Mass – Ha, było 8,2 a jest 6,6 kilograma! Spadek z 12,3% na 10,1%.
- Fat Free Mass – jasna dana i nie wymaga chyba omawiania.
- Muscle Mass – wzrost o 1,1 kilograma. Nie mam pojęcia jakim cudem! Nie ćwiczyłem siłowo, nie robiłem praktycznie treningu uzupełniającego. Prawda jest taka, że tę masę zrobiłem tylko biegając! To pokazuje, że odpowiednio się odżywiając i regenerując, możemy przybierać na masie mięśniowej poprzez samo bieganie. Oczywiście wyglądam jak sucharek, ale gdzieś ta masa (obstawiam uda i tyłek) się zebrała. Tam gdzie jest w bieganiu najbardziej potrzebna.
- Resting Metabolic Rate(J) – dzienne zapotrzebowanie spoczynkowe na kalorie. Lekko wzrosło ponieważ zwiększyła się masa mięśniowa i ilość aktywnych komórek.
- BMI – tu chyba jasne.
- BCMI – bardzo ciekawy parametr. Body Cell Mass Index. Ciężko go opisać. Można powiedzieć, że obrazuje trochę jakość Waszego ciała, komórek aktywnych, mięśni. Im więcej tym lepiej. Wysoki parametr świadczy o wysokich możliwościach regeneracyjnych. O skłonności do szybkiego budowania i regeneracji komórek mięśniowych. Wynik 11 był wysoki. Wynik 11,4 mówi, że dawno powinienem rzucić bieganie i zająć się fitness sylwetkowym :D
Macie suche dane, teraz pytanie, jak to się stało? Jak pomimo bardzo ciężkiego treningu udało mi się tak poprawić skład swojego ciała. Tak naprawdę zmieniłem niewiele. Tak jak zawsze, na początku wprowadziłem zmiany, które dają największe efektu.
- Za namową Jagody u której zresztą robiłem te badania, zrezygnowałem z napojów gazowanych. Czasem piję jeszcze wodę gazowaną. Dzięki temu udało mi się zmienić proporcje wody w organizmie. Mniej zewnątrzkomórkowej, więcej wewnątrzkomórkowej.
- Od dwóch lat Kasia truła mi głowę, że muszę regularnie jeść. To samo mówiła na konsultacji Jagoda. Nie wiem, dlaczego tyle czasu się z tym zbierałem. Ale w końcu się przekonałem. Obecnie jem przynajmniej 5 posiłków dziennie, przeważnie jest to 6. Niektóre mają 150 kalorii, inne 700. Wszystko zależy od pory dnia, kiedy mam trening, jak ciężki. Dzięki temu lepiej się czuję, lepiej mi się trenuje, lepiej zaczęła funkcjonować u mnie przemiana materii. Nie mam napadów głodu i zmniejszyłem spożycie słodyczy. Zmniejszyłem, bo cały czas to mój największy grzech Na pewno tutaj wielki ukłon w stronę kateringu z którym współpracuje, czyli LightBox. To nie jest tak, że zjadam jakieś posiłki z super produktów. Zwyczajnie jem 5 zwykłych posiłków, dostarczam zawsze odpowiednio dużo kalorii i wartość energetyczna jest podzielona między węglowodany, białko i tłuszcze. Ja nie byłem w stanie czasowo zapewnić sobie takiego wyżywienia. Wiecie, albo blog, albo jedzenie Pamiętajcie główne zasady. Macie dostarczyć odpowiednią ilość posiłków. Ma być podzielone na regularne posiłki w ciągu dnia. Ma być to zbilansowane między węgle, białka i tłuszcze. I tyle, to 90% sukcesu!
- Zmniejszyłem ilość spożywanych słodyczy. I tak pewnie jem ich więcej niż przeciętny Kowalski, ale to i tak o połowę mniej niż kiedyś.
- Nie objadam się na noc. Dalej mam dni, kiedy zjadam za dużo, ale ogólnie nie ma tak, że siadam i zjadam 2000 kcal, bo w dzień nie miałem na to czasu.
- Zawsze unikałem i dalej unikam tłustych potraw. Staram się, żeby tłuszcz pochodził np. z orzechów, awokado, oleju kokosowego, z ryb a nie tłustego mięsa, olejów, panierek czy innych kebabów.
- Raz w tygodniu zapominam o diecie. Nie myślę, żeby to wpłynęło na wyniki, ale na pewno wpływa pozytywnie na moją głowę. Nie boję się wtedy zjeść dużej pizzy, popić winem, zagryźć deserem i po takiej przystawce zastanowić się co zamówić na główne danie :D
- No najtrudniejszych treningach spożywam bardzo szybko koktajl węglowodanowo-białkowy. Może to być własnej roboty miks owsianki, bananów, jogurtu naturalnego, bakalii itd. Możecie kombinować i dodawać co chcecie. Jak zmiksujcie, przeważnie będzie dobre i idealne po treningu.
Na razie to tyle, cała magia. Jak widać, niewiele trzeba. Oczywiście musicie pamiętać, że organizm każdego jest inny. Jeden reaguje lepiej, drugi gorzej. Nie mówię, że u Was będzie równie dobrze. Może będzie trochę słabiej, a może jeszcze lepiej? Chcę Wam pokazać, jednocześnie wykładając na stół dowody w postaci wyników badań, jak małe, ale te najistotniejsze zmiany, mogą wpłynąć na nasz organizm. I tu nie chodzi tylko o sport, ale o nasze codzienne samopoczucie i zdrowie!